To były najważniejsze ćwiczenia podhalańczyków w tym roku. Ponad tysiąc żołnierzy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich oraz 30 wojskowych z Czech wzięło udział w szkoleniu „Lampart ’16”. W dzień i w nocy prowadzili działania obronne oraz kontrataki i przegrupowania. Ogień otworzyły czołgi i artyleria. Siły lądowe były wspomagane przez załogi śmigłowców Mi-2 i PZL 130 Orlik.
Manewry „Lampart ’16” prowadzone przez dowództwo 21 Brygady były najważniejszym sprawdzianem zdolności do realizacji zadań i współpracy z innymi wojskami. Wagę ćwiczeń podnosiła też spora liczba żołnierzy biorących w nim udział, bo na poligon w Nowej Dębie stawiło się ich ponad tysiąc. Pośród nich czołgiści, artylerzyści, przeciwlotnicy, saperzy oraz załogi śmigłowców.
Największe siły wystawiły 1 Batalion Czołgów (1 BCz) z Żurawicy i 14 Dywizjon Artylerii Samobieżnej (14 DAS) z Jarosławia, celem ćwiczeń było bowiem sprawdzenie dowództw, sztabów i pododdziałów tych formacji do planowania i prowadzenia działań bojowych jako odwód. – „Lampart ’16” miał sprawdzić m.in. nasze zgranie, to jak ze sobą współpracujemy, oraz pomóc doskonalić obowiązujące procedury – mówi ppłk Wiesław Szczepankiewicz, dowódca 1 BCz.
W szkoleniu brali też udział żołnierze z 7 Brygady Zmechanizowanej Republiki Czeskiej. Wystawiony przez nich pluton rozpoznawczy wszedł w skład głównego ćwiczącego, czyli właśnie 1 Batalionu Czołgów. – Udział Czechów w ćwiczeniach 21 Brygady Strzelców Podhalańskich to efekt współpracy między brygadami, która zapoczątkowana została jeszcze w 2013 roku – wyjaśnia kpt. Konrad Radzik, rzecznik prasowy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich.
Podhalańczycy przygotowywali się do „Lamparta” od roku. – Ćwiczyliśmy nie tylko w kraju, lecz także na poligonie w Czechach – mówi ppłk Szczepankiewicz. Ostateczny sprawdzian rozpoczęli rankiem 18 listopada. Przyjęty scenariusz zakładał użycie wojsk w operacji obronnej. Żołnierze zostali więc zaatakowani przez nieprzyjaciela. – Jako dowódca 1 Batalionu Czołgów otrzymałem zadanie udaremnienia przeciwnikowi manewru – relacjonuje oficer przebieg jednego z epizodów. Czołgi zajęły wyznaczone pozycje. Pancerniaków wspierały w walce śmigłowce Mi-2 oraz PZL 130 Orlik z Dęblina – ich załogi strzelały do przeciwnika z powietrza. Żołnierzom udało się zniszczyć siły wroga i udaremnić jego plany.
Ale to nie zakończyło ćwiczeń. Wojska musiały jeszcze przeprowadzić kontratak. – Kompanie czołgów tym razem wspierali artylerzyści, ogniem z samobieżnych haubic Goździk, oraz saperzy. Ci ostatni przygotowywali przejścia przez pole minowe, czyszcząc drogę z min za pomocą wydłużonych ładunków wybuchowych – mówi kpt. Radzik. – W trakcie kontrataku ogniowego jedna z kompanii czołgów musiała zareagować także na skażenie chemiczne. Po wycofaniu się w odpowiedni rejon przeszła całkowitą likwidację skażeń. Zadanie to wykonał pluton chemiczny. Na specjalnie wydzielonym pasie odkażono czołgi oraz żołnierzy – dodaje.
Żołnierze działali nie tylko w dzień, ale i w nocy. – Używali urządzeń noktowizyjnych oraz minimalnej, niezbędnej ilości światła sztucznego – wyjaśnia dowódca czołgistów. Pod osłoną nocy wojskowi maszerowali, zmieniali pozycje ogniowe i prowadzili strzelania z czołgów.
W ćwiczeniach ważną rolę odgrywał polsko-czeski pluton rozpoznawczy. Miał on do dyspozycji m.in. bezzałogowy statek powietrzy Orbiter 2b. – Dzięki niemu żołnierze zdobywali informacje o wojskach przeciwnika i o tym, co dzieje się na polu walki – podkreśla ppłk Szczepankiewicz.
Na zakończenie ćwiczeń kierujący nimi dowódca 21 Brygady płk Jarosław Mokrzycki wyróżnił najlepszych polskich i czeskich żołnierzy. Gratulacje od niego odebrali m.in. dowódcy głównych ćwiczących pododdziałów: ppłk Wiesław Szczepankiewicz – 1 BCz oraz ppłk Dariusz Słota – 14 DAS.
autor zdjęć: kpt. Konrad Radzik

komentarze