Z daleka przypominają masywne pociski. Zbudowane zostały z żelbetonu, a każdy waży 5,5 tony. Podczas bombardowań miały chronić niemieckich wartowników z fabryki silników lotniczych przed falą uderzeniową z odłamkami. Do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu trafiły dwa niemieckie bunkry z czasów II wojny światowej.
Bunkry przekazała firma Tele-Fonika, do której należy teren dawnej fabryki kabli w szczecińskiej dzielnicy Załom. – W czasie wojny Niemcy mieli tutaj zakłady produkujące silniki do samolotów. Potem zmieniły one specjalizację, wreszcie kilka lat temu zostały zamknięte – opowiada Aleksy Pachwicewicz, rzecznik prasowy Tele-Foniki Kable. Teraz właściciel wyburza stare budynki i porządkuje teren. Niektóre elementy z kompleksu dostaną jednak nowe życie.
Kilka dni temu dwa żelbetowe schrony zostały załadowane na ciężarówkę i przewiezione do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. – Transport nie był łatwy, bo każdy z nich waży 5,5 tony. Kiedy ciężarówka wtoczyła się na teren muzeum, skrzypiała, trzeszczała, ale dała radę. Tyle że zamontowany na niej dźwig nie wystarczył do rozładunku. Musieliśmy sprowadzić inny, większy – wspomina Radosław Horanin z kołobrzeskiej placówki. Schrony stanęły na muzealnym placu. – Umieściliśmy je na specjalnych płytach. Gdybyśmy postawili je bezpośrednio na ziemi, pewnie by się zapadły, asfalt zaś mógłby pod nimi popękać – wyjaśnia Horanin.
Bunkry zostały złożone z kilku gotowych elementów skręconych śrubami. Mają masywne metalowe drzwi, a kształtem przypominają potężne pociski. Każdy z nich może pomieścić jedną osobę. – Mniej więcej na wysokości oczu znajdują się niewielkie szpary, które biegną dookoła schronu. Nie są to jednak otwory strzelnicze. Służą do obserwacji – informuje Horanin. Podczas bombardowania żołnierz mógł się ukryć w bunkrze przed falą uderzeniową i odłamkami, które ona niosła.
Schrony tego typu można było wkopać w grunt i umocnić betonem. Stały przy ważnych fabrykach, portach, stoczniach. – Do dziś zostało ich trochę w okolicach Oświęcimia, Wadowic, a także na Pomorzu Zachodnim – wymienia Horanin. W czasie wojny Szczecin i jego okolice miały dla Niemców ogromne znaczenie. Ze względu na wspomnianą już fabrykę silników lotniczych, ale także stocznie, polickie zakłady produkujące paliwo syntetyczne, bazę morską w Świnoujściu czy pobliski poligon rakiet V1. Począwszy od 1940 roku alianci organizowali naloty na Szczecin i przylegające miasta. Początkowo niewielkie akcje, pod koniec wojny przerodziły się w potężne operacje z udziałem kilkuset samolotów. Do dziś na Pomorzu Zachodnim można odnaleźć wiele pozostałości po tamtych czasach. Schrony są jedną z nich. – Bardzo szybko jednak znikają. Duża w tym rola zbieraczy złomu i deweloperów, którzy oczyszczają tereny pod kolejne inwestycje. Dotyczy to zresztą całej Polski. Dobrze, jeśli choć część tego typu pamiątek trafia do muzeów – zaznacza Horanin.
Placówka z Kołobrzegu planuje także przejąć powojenne fragmenty umocnień z terenów miasta. Chodzi między innymi o zapory przeciwczołgowe. Pozostałości znajdują się na terenach należących do samorządu oraz wojska. Jak przyznaje Horanin, muzeum uzyskało już wstępną zgodę. Pozostają jednak kwestie techniczne i finansowe. – W kolekcji mamy już pancerne nakładki na rowy strzeleckie, teraz doszły nam schrony ze Szczecina. Kto wie, może zapoczątkują one ciekawą kolekcję dotycząca fortyfikacji? – zastanawia się.
Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu działa od 1963 roku. Prezentowane są w nim między innymi eksponaty związane z historią miasta oraz ciężki sprzęt wojskowy. Najnowsze oddziały placówki to Skansen Morski oraz Muzeum Zimnej Wojny, które urządzono w Podborsku, gdzie przed laty mieścił się magazyn broni jądrowej.
autor zdjęć: Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu
komentarze