Pod koniec sierpnia 1939 roku w Świnoujściu na pancerniku „Schleswig-Holstein” zaokrętowano pięciu niemieckich korespondentów wojennych: dziennikarzy prasowych, fotoreporterów i filmowców. W nocy z 31 sierpnia na 1 września do tej grupy dołączyło jeszcze kilku gdańskich fotoreporterów, filmowców i dziennikarzy radiowych. Niemieccy reporterzy z radia znajdowali się także w jednym z budynków w Nowym Porcie, skąd można było obserwować to, co dzieje się na Westerplatte. Byli również pod murem składnicy wojskowej. 1 września 1939 roku Niemcy były pierwszym państwem, które w czasie działań wojennych wykorzystało wszystkie możliwości przekazu medialnego dostępne w pierwszej połowie XX wieku. Na Westerplatte nie było żadnego polskiego dziennikarza. Wyobraźmy sobie, jak mogłyby wyglądać zapiski polskiego korespondenta wojennego towarzyszącego załodze Westerplatte.
Po rozpoczęciu ostrzału z niemieckiego pancernika żaden Polak nie miał już możliwości przedostania się na teren składnicy i aż do kapitulacji żaden Westerplatczyk nie miał szansy jej opuszczenia.
1 września
Potężny wystrzał armatni postawił wszystkich na nogi. Na zegarze 4.48. Zawyły dzwonki alarmowe. Wiedzieliśmy już, że „Schleswig-Holstein” rozpoczął wojnę. Zbiorniki z paliwem i dźwigi portowe stanęły w ogniu. Zginęło siedmiu pracowników warsztatów portowych. Podmuch eksplozji wyrzucił w powietrze plutonowego Władysława Barana, który znajdował się akurat przy placówce „Prom”. Jeszcze wiele godzin później był oszołomiony. Na szczęście nie odniósł większych obrażeń. Z budynków po drugiej stronie kanału portowego rozpoczął się ostrzał z karabinów maszynowych. To prawdziwe piekło. Zostaliśmy odcięci od Neufahrwaser (Nowy Port) co najprawdopodobniej oznacza, że chwilowo możemy liczyć tylko na siebie. Pociski z broni maszynowej trafiły w okna. Padliśmy na podłogę, chroniąc głowy przed odłamkami szkła. Korytarzem płynęła woda – to w łazience pocisk przebił rurę wodociągową. Kapitan Dąbrowski zabronił mi opuszczać koszary. Przybiegł żołnierz z informacją, że nie żyje starszy sierżant Wojciech Najserek, zawiadowca stacji kolejowej na Westerplatte. Trafili go serią z karabinu maszynowego już kilka minut po rozpoczęciu ataku.
2 września
Rano dowiedziałem się, że czterech naszych żołnierzy nie żyje, a kilku jest rannych. Po całonocnej wymianie ognia – spokój. Część żołnierzy zasnęła wycieńczona strzelaniną. Żyjemy nadzieją na pomoc wojsk brytyjskich i francuskich. Major Sucharski podchodzi sceptycznie do tych oczekiwań. Czasami dochodzi do ostrzejszej wymiany zdań między nim a jego zastępcą, kapitanem Dąbrowskim. Niektórzy mówią wprost, że odsieczy nie będzie.
3 września
Jesteśmy zupełnie odcięci od świata. Linie telefoniczne są pozrywane. Wczoraj zstąpiliśmy do piekieł – bombardowało nas kilkadziesiąt niemieckich samolotów. Wartownia nr 5 zupełnie zniszczona, inne uszkodzone. Koszary częściowo w ruinie. To cud, że żyjemy. W głuchej ciszy, na wysokość około stu metrów unosi się gęsty dym wymieszany z kurzem. Trudno przejść, ziemia poorana. Dziesiątki kraterów. Zginęło dziesięciu żołnierzy. Podobno Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę Niemcom. Czekamy – aż ich okręty pojawią się na Bałtyku. Przed północą otworzyliśmy ogień do Niemców. Ostrzał trwał około dziesięciu minut.
4 września
Najbezpieczniejszym miejscem na Westerplatte są ocalałe z bombardowania podziemia koszar. Śpimy tutaj oparci o ściany. W jadalni urządziliśmy szpital. Brakuje łóżek, ranni leżą na noszach. Słychać ich jęki. W pomieszczeniu panuje straszny zaduch. Ktoś rozpuścił plotkę, że major Sucharski niedomaga. Podobno służył nad Morzem Śródziemnym w armii austriackiej i tam nabawił się jakiejś choroby, która teraz dała o sobie znać.
5 września
Od 9.00 Niemcy rozpoczęli ostrzał. Na celowniku są przede wszystkim koszary, elektrownia i nieużywany schron amunicyjny przy wartowni nr 2. Na szczęście obyło się bez poważniejszych szkód. Dwóch żołnierzy zostało rannych na placówce „Przystań”.
Wieczorem major Sucharski zwołał odprawę. Był na niej sierżant Rasiński, radiotelegrafista, który prowadzi ciągły nasłuch radiowy i w związku z tym jest najlepiej zorientowany w tym, co dzieje się w kraju i na świecie. Powiedział, że Pomorze jest odcięte od reszty kraju, a Francja i Wielka Brytania nie podjęły żadnych działań. Obecny na odprawie lekarz powiedział, że brakuje środków medycznych do opatrywania rannych. W tej sytuacji major Sucharski zaproponował kapitulację. Część żołnierzy ostro zaoponowała. Decyzja o kapitulacji nie zapadła. W pamięć zapadł mi widok rannych kuropatw szukających wśród zgliszcz pożywienia. Niektóre nie miały skrzydeł.
6 września
Niemcy są punktualni, ostrzał rozpoczął się o 9.00. Tym razem z moździerzy. Pociski padały głównie przy wartowniach nr 1 i 2. Ostrzeliwany był też las pomiędzy placówką „Przystań” a elektrownią, rejon basenu amunicyjnego oraz magazyny amunicyjne.
Przed godziną 16.00 usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Początkowo myśleliśmy, że wydają go nadjeżdżające czołgi. Żołnierze przygotowali do strzału działka przeciwpancerne i i ckm-y. Okazało się jednak, że te odgłosy wydawały cysterny z benzolem, które Niemcy wtaczali na półwysep. Trafiliśmy jedną z cystern. Wybuchł gwałtowny pożar, który zgasł po kilkunastu minutach.
7 września
„Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte o godzinie 4.26. Strzały padały też z budynków po drugiej stronie kanału. Około pół godziny później niemieccy żołnierze ruszyli do ataku. Szli w naszą stronę przez opuszczoną placówkę „Prom” i wzdłuż torów. Wartownia nr 2 została całkowicie zniszczona. Broniliśmy się. Około godziny 7.00 Niemcy zaczęli się wycofywać, ale dla wszystkich jest jasne, że po jakimś czasie znowu zaatakują. Westerplatte jest zniszczone. Dwie wartownie są całkowicie wyłączone z obrony. Dwie inne znacznie uszkodzone. Brakuje lekarstw.
Major Sucharski podjął decyzję o kapitulacji. Stolarz Jan Jazy na polecenie starszego ogniomistrza Leonarda Piotrowskiego wywiesił białą flagę w oknie, na pierwszym piętrze koszar. Major podziękował wszystkim za walkę. Mówił, że dalszy opór nie ma sensu i że nikt nie przybędzie na Westerplatte z pomocą. Odmówiliśmy modlitwę za poległych. Major wraz z dwoma żołnierzami udał się do Niemców, żeby oficjalnie złożyć kapitulację.
Czekamy w milczeniu.
Jak powstała Wojskowa Składnica Tranzytowa na Westerplatte?
Profesor Szymon Askenazy, polski przedstawiciel przy Radzie Ligii Narodów, wysunął w 1921 roku propozycję, aby na polskie potrzeby wyładunku towarów wojskowych wyznaczyć w gdańskim porcie specjalnie wyznaczony do tego celu teren. Komisja powołana do rozpatrzenia tej sprawy uznała, że Polska ma prawo do posiadania na terenie Gdańska takiego miejsca. 7 kwietnia 1922 roku wysoki komisarz Ligii Narodów w Gdańsku R. Hacking zdecydował, że polska składnica wojskowa powstanie na Westerplatte. Rada Ligii Narodów podjęła uchwałę o przekazaniu Polsce półwyspu Westerplatte 14 marca 1924 roku. Roboty budowlane rozpoczęły się w marcu 1925 roku. Pierwszy oddział wartowniczy przybył na Westerplatte 9 grudnia 1925 roku. Major Henryk Sucharski został komendantem składnicy w 1938 roku.
Źródło: Jarosław Tuliszka, „Westerplatte 1926–1939”, Toruń 2002.
komentarze