Żołnierze przekazuję Wam podziękowania, które papież Franciszek złożył na moje ręce dla Wojska Polskiego – mówił minister Antoni Macierewicz. Ojciec Święty dziękował za udział w organizacji Światowych Dni Młodzieży. Jednak żołnierze byli w Krakowie także jako pielgrzymi. 700 wojskowych z 10 krajów uczestniczyło w naukach papieża. Towarzyszył im reporter polski-zbrojnej.pl.
Tłum przekracza wyłączony z ruchu most. Po całonocnym czuwaniu i kilkudziesięciu kilometrach marszu doskwiera im olbrzymie zmęczenie. Piekące słońce i gwałtowne ulewy utrudniają powrót z Brzegów do Krakowa, a jednak pielgrzymi są niezwykle radośni. Wśród nich maszeruje ponad 700 żołnierzy z dziesięciu państw. Grupa Polaków z Wojskowej Akademii Technicznej oraz Litwinów ze zmechanizowanej brygady piechoty "Geležinis Vilkas" (Żelazne Wilki) żartuje z kłębiących się nad miastem chmur. Mimo trudności, ludzie śpiewają, tańczą, grają na instrumentach. Gdzieniegdzie wśród polowych mundurów można dostrzec charakterystyczny piaskowy kamuflaż Łotyszy lub francuskie kapelusze kadetów. Najbardziej w tłumie wyróżniają się jednak polscy żołnierze, oni też w każdej chwili służą pomocą innym pielgrzymom.
– W pewnym momencie dotarliśmy do miejsca, gdzie wolontariusze wydawali pielgrzymom jedzenie. Pomagali im policjanci oraz żołnierze z 6 Brygady Powietrznodesantowej. Jednak zaczął robić się chaos i dowodzący odcinkiem poprosił nas o pomoc – opowiada sierżant podchorąży Łukasz Lewnau z Wojskowej Akademii Technicznej. W drodze do Brzegów szedł ze studentami z WAT-u oraz Litwinami. Cała grupa błyskawicznie przystąpiła do akcji, wyrównała napierające szeregi i szybko opanowała sytuację. Pomagała im szeregowa Zalatouriute z brygady "Geležinis Vilkas". – To była potężna masa ludzi zdezorientowanych i coraz bardziej zdenerwowanych. Krzyknęłam do swoich kolegów, by podnieśli mnie ponad tłum i zaczęłam wszystkich uspokajać. W końcu się udało – opowiada szeregowa Zalatouriute nieco zachrypniętym głosem. Podkreśla, że ta drobna przygoda podczas wizyty w Krakowie też ma swoje znaczenie. – Przecież papież Franciszek mówił, aby w każdej sytuacji szukać pozytywnych stron. Dziś jestem pewna, że te doświadczenia zebrane na Światowych Dniach Młodzieży pomogą mi kiedyś w pracy i życiu prywatnym. To jest dla mnie najcenniejsze – dodaje.
Wielokulturowość w wojsku
Poza 400 żołnierzami Wojska Polskiego, na Światowe Dni Młodzieży dotarli również mundurowi z Włoch, Słowacji, Litwy, Łotwy, Francji, Austrii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych oraz Nowej Zelandii. Najdłuższa i najtrudniejsza podróż czekała tych ostatnich. Dwóch oficerów nowozelandzkiej armii, Oliver i David, postanowili odwiedzić Kraków. W drogę ruszyli wraz z Tulitą, dziewczyną jednego z nich, która tydzień przed wylotem złamała nogę. Tulita przez cały czas musiała poruszać się na wózku, ale dzięki pomocy, razem z wojskowymi pielgrzymami brała udział we wszystkich wydarzeniach. – Dla katolika udział w Światowych Dniach Młodzieży to ważne doświadczenie, odległość nie jest tu żadna barierą. Lekcje papieża Franciszka na zawsze zapadną mi w pamięć. Dzięki jego naukom chciałbym być lepszy, mam takie postanowienie, aby po powrocie do Nowej Zelandii być bardziej cierpliwy i wyrozumiały – mówi porucznik Oliver Sanderson.
Słowa Ojca Świętego dotyczące budowania mostów między ludźmi najbardziej zapadły w pamięć kapitanowi Thomasowi Presley z Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. – Najważniejszym przesłaniem tych dni jest budowanie relacji z innymi. Czasem wystarczy po prostu wyciągnąć rękę. Tę zasadę trzeba przekładać także na relacje międzykulturowe – podkreśla Amerykanin, który ma w swojej jednostce żołnierzy pochodzących z różnych krajów, a na misjach służy ramię w ramię z kolegami z wielu armii.
Kapelan blisko ludzi
Wśród żołnierzy pielgrzymów było też wielu kapelanów. Dla służących w wojsku księży Światowe Dni Młodzieży były nie tylko osobistym doświadczeniem, ale również szansą by lepiej poznać swoich podopiecznych. – Papież Franciszek rozmawia z ludźmi prostym językiem, używa prostych słów. Jest bardzo blisko ludzi. To wzór, który jako duchowni powinniśmy naśladować – mówi ksiądz kapitan Edgaras Vegys, kapelan wojska litewskiego. Maszeruje równo z żołnierzami, spędza z nimi czas, żartuje, motywuje. Ksiądz Vegys cieszy się zaufaniem i dużym szacunkiem także najmłodszych żołnierzy, wśród których jest kapral Andrej Choruzij, wciąż uśmiechnięty Litwin polskiego pochodzenia. Mimo że wisząca nad nami burza w końcu przeistacza się w prawdziwą nawałnicę, Andrej nadal ma świetny humor. W pewnej chwili odwraca się przez ramię, woda ścieka mu po twarzy i wyszczerzonych w uśmiechu zębach: – Nauki kościoła są uniwersalne, również dla nas, żołnierzy. Tu nie ma znaczenia, w jakiej jesteś armii. Życie czasem stawia nas w obliczu trudnych decyzji, ale najważniejsze to odróżnić dobro od zła – mówi kapral. I po chwili dodaje: – A gdy przyjadę na Litwę, będę mógł się pochwalić: spotkałem papieża!
autor zdjęć: Michał Zieliński
komentarze