Czerwiec 1944 roku na Lubelszczyźnie zapisał się wyjątkowo tragicznie. Najpierw, na Porytowym Wzgórzu polskie i sowieckie oddziały partyzanckie, w sile 3 tys., zostały okrążone przez 30 tys. żołnierzy niemieckich. Później, pod Osuchowem, z Niemcami starło się ponad 1100 żołnierzy z AK i Batalionów Chłopskich. Była to największa bitwa partyzancka w Polsce podczas II wojny światowej. Jak to się stało, że na Porytowym Wzgórzu, przy wielokrotnej przewadze strony niemieckiej, Polakom i Rosjanom udało się wyjść cało z „kotła”, a pod Osuchami, straty sięgnęły około 400 żołnierzy?
Bitwy, do których doszło 14 czerwca w lasach janowskich oraz 21–25 czerwca na skraju Puszczy Solskiej, rozegrały się w ramach dwóch operacji antypartyzanckich, jakie Niemcy przeprowadzili w czerwcu 1944 roku. Pierwsza, o kryptonimie „Sturmwind I” („Wicher”), miała miejsce między 11 a 15 czerwca 1944 roku. Niemcy ściągnęli na Lubelszczyznę około 30 tys. żołnierzy mających przeczesać lasy lipskie i janowskie w poszukiwaniu partyzantów. Na miejscu zameldowały się: 154 i 174 Dywizja Rezerwowa, 213 Dywizja Ochronna, 115 Pułk Strzelców Krajowych, 965 i 966 Batalion Ochronny, samoloty rozpoznawcze i bombowe z 4 Floty Powietrznej, pododdział rozpoznawczy z 4 Armii Pancernej oraz służby transportowe, łącznościowe, zaopatrzeniowe i sanitarne. Dowództwo nad tym związkiem taktycznym objął gen. Siegfried Haenicke. W „kotle” na obszarze lasów lipskich i janowskich zostało zamkniętych osiem oddziałów sowieckich, dowodzonych przez tak wytrawnych partyzantów, jak: kpt. Mikołaj Kunicki ps. „Mucha”, mjr Wiktor Karasiow, mjr Włodzimierz Czepiga, ppłk Nikołaj Prokopiuk, st. lejtn. Iwan Jakowlew, lejtn. Sergiusz Sankow, lejtn. Michaił Nadielin i ppłk Walentin Pielich ps. „Galicki”. Wspomagały je brygady AL im. Ziemi Lubelskiej i im. Wandy Wasilewskiej, oddział łącznikowy AL „Janowskiego” oraz oddział NOW-AK dowodzony przez ppor. Bolesława Usowa ps. „Konar”.
3 tysiące partyzantów kontra 30 tysięcy Niemców
Siły partyzanckie przygotowujące się do obrony w rejonie Porytowego Wzgórza liczyły około 3 tys. żołnierzy pod dowództwem ppłk. NKWD Nikołaja Prokopiuka. Warto w tym miejscu podkreślić, że ten sowiecki oficer podczas wojny domowej w Hiszpanii był rezydentem GUGB NKWD w Barcelonie, następnie starszym doradcą w 14 Korpusie Armii Republikańskiej. We wrześniu 1941 roku objął dowództwo 4 Batalionu w 2 pułku OMSBONu, tj. elitarnej samodzielnej brygady strzelców zmotoryzowanych specjalnego przeznaczenia, podporządkowanej czwartemu (partyzanckiemu) zarządowi NKWD. Od września 1942 roku zarządzał grupą NKWD-NKGB o kryptonimie „Myśliwi”. Ten krótki rys biograficzny pokazuje, że był to zawodowy oficer sowieckiego aparatu terroru, wykonujący „bez mrugnięcia okiem” wszystkie rozkazy moskiewskiej centrali i, co najważniejsze, traktujący doraźnie współpracę z polskim podziemiem niepodległościowym.
Warto też dodać, że w 1944 roku sowieckie oddziały rajdowe praktycznie niczym nie różniły się od regularnych jednostek Armii Czerwonej. Były doskonale uzbrojone i wyposażone w broń automatyczną, maszynową, przeciwpancerną oraz stromotorową. Dzięki zrzutom lotniczym dysponowały wystarczającą ilością amunicji i materiałów wybuchowych do prowadzenia operacji wojskowych na bezpośrednim zapleczu frontu wschodniego. Sowieccy partyzanci nie byli związani z żadnym terenem i nie reprezentowali interesów ludności cywilnej. Ich poczynania, oprócz czysto wojskowych, miały również charakter wywiadu politycznego, rozpracowującego lokalne struktury Polskiego Państwa Podziemnego.
Punkt kulminacyjny operacji „Sturmwind I” nastąpił 14 czerwca 1944 roku w rejonie Porytowego Wzgórza, 15 km na południe od Janowa Lubelskiego. W ciągu całodniowych zażartych walk partyzantom sowieckim i polskim udało się odeprzeć wszystkie ataki niemieckiej piechoty, wspieranej ogniem artylerii. Dużym ich sukcesem było przejęcie wrogiej dokumentacji, opisującej zasady nakierowywania lotnictwa na cele naziemne. Znając niemiecką sygnalizację, udało się partyzantom zmylić poczynania samolotów bombowych. Dowództwo sił oblegających ostatecznie wyłączyło je z walki, w obawie przed zbombardowaniem własnych jednostek. Przez wiele lat komunistyczna historiografia zapominała o chwalebnym udziale w bojach oddziału NOW-AK ppor. Bolesława Usowa ps. „Konar”. W czasie zwiadu w rejonie miejscowości Momoty Górne i Dolne patrol narodowców zdobył dwie haubice 75 mm. Gdy przyciągnięto je na stanowiska na Porytowym Wzgórzu, st. ogniomistrz Marian Mizgalski ps. „Wrona” prowadził z nich skuteczny ostrzał pozycji niemieckich. Za ten bohaterski czyn na polu walki został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy. To dzięki ppor. „Konarowi”, znającemu doskonale topografię lasów janowskich, udało się nocą, bez walki wyjść z „kotła” całemu zgrupowaniu ppłk. Prokopiuka i skierować się w rejon Puszczy Solskiej.
Krwawe walki na skraju Puszczy Solskiej
Po nieudanej operacji „Sturmwind I” dowództwo niemieckie zdecydowało się kontynuować działania pod kryptonimem „Sturmwind II”, na obszarze rozległych kompleksów leśnych na wschód od Biłgoraja. W okrążeniu, prócz oddziałów sowieckich i AL, znalazły się formacje AK–BCh, dowodzone przez inspektora Inspektoratu Zamojskiego AK mjr. Edwarda Markiewicza ps. „Kalina”.
Odpowiedzią dowództwa Armii Krajowej na rozpoczynające się 21 czerwca 1944 roku niemieckie natarcie było wycofywanie się w głąb Puszczy Solskiej. Po skutecznym powstrzymaniu niemieckiego zagonu pancernego w rejonie spalonej leśniczówki Karczmisko, 23 czerwca do obozu polskiego zgrupowania na lewym brzegu rzeki Sopot przybyli dowódcy oddziałów sowieckich. Jeden z żołnierzy AK, którego relacja jest obecnie przechowywana w Oddziale Zbiorów Specjalnych Biblioteki Uniwersyteckiej KUL, tak zapamiętał to spotkanie: „Jest to d-ca zgrupowania płk. Prokopiuk, z szefem sztabu. Po wzajemnym zapoznaniu się, Prokopiuk rozwija mapę, na której wzajemnie orientujemy się, odnośnie położenia nieprzyjaciela. Wiadomości tak jednej, jak i drugiej strony są ogólnikowe, gdyż ani Prokopiuk, ani my, nie mieliśmy dokładnego rozeznania w usytuowaniu się nieprzyjaciela. Położenie sił n-pla oparte było, tylko na wnioskach wyciągniętych z rozpoznania bojowego, a więc tylko wycinkowe. Prokopiuk oznajmia nam, że chce się przebijać w kierunku na Karpaty, proponuje wspólne przebijanie się. Kalina zgadza się. [podkreślone w oryginale – MP] Na to Prokopiuk oświadcza, że zażąda lotnictwa radzieckiego, które zbombarduje odcinek wspólnie ustalony. Kwestia usytuowania oddziałów do przebicia się – zostanie później uzgodniona. Dla utrzymania łączności pomiędzy zgrupowaniami zobowiązuje się przysłać swoich łączników”. Dowództwo sowieckie jednak nie dotrzymało uzgodnień zawartych z mjr. Edwardem Markiewiczem „Kaliną”. W nocy z 23 na 24 czerwca, idące w awangardzie trzy sowieckie grupy szturmowe przełamały niemiecki pierścień okrążenia między miejscowościami Kozaki a Borowce. Przez ten wyłom w szykach nieprzyjaciela, przeszło całe zgrupowanie ppłk. Prokopiuka i skierowało się w kierunku Karpat. Po odejściu Sowietów i tajemniczej śmierci inspektora Inspektoratu Zamojskiego AK mjr. Edwarda Markiewicza ps. „Kalina” dowództwo nad zgrupowaniem AK-BCh objął rtm. Mieczysław Rakoczy ps. „Miecz”, a po jego rezygnacji por. Konrad Bartoszewski ps. „Wir”.
Sytuacja stawała się coraz bardzie dramatyczna. Z godziny na godzinę niemiecki pierścień okrążenia zaciskał się coraz bardzie wokół polskich oddziałów partyzanckich. Należało go jak najszybciej przebić! Zgodnie z wytycznymi por. „Wira”, w godzinach porannych 25 czerwca 1944 roku żołnierze AK i BCh ruszyli do frontalnego szturmu na pozycje niemieckie, rozlokowane wzdłuż rzeki Sopot, od miasta Osuchy do miasta Fryszarka. Pomimo dużej przewagi ogniowej nieprzyjaciela, części polskiego zgrupowania udało się przełamać wrogie linie okopów i skierować do leśnego punktu zbornego w rejonie stawów Michalskiego koło Kozaków Osuchowskich. Tym, którym ta sztuka się nie udała, pozostała walka do ostatniego naboju na uroczysku Maziarze. W prawdziwych redutach leśnych, niczym Leonidas pod Termopilami, drogo sprzedali swoje życie, dając dowód umiłowania Ojczyzny.
Nazwa oddziału | Dowódca | Stan osobowy | Uzbrojenie ciężkie |
Oddział AK „Corda” | ppor. Józef Stegliński ps. „Cord” | około 200 żołnierzy |
1 ckm 7,92 mm wz. 30 Browning; |
Oddział AK „Topoli” | ppor. Jan Kryk ps. „Topola” | około 100 żołnierzy | |
Pluton AK „Korczaka” | pchor. Ryszard Siwiński ps. „Korczak” | około 28 żołnierzy | |
Oddział AK „Wira”
Kurs Młodszych Dowódców Piechoty Obwodu AK Biłgoraj |
por. Konrad Bartoszewski ps. „Wir” | około 100 żołnierzy |
1 ckm; |
Oddział AK „Woyny” 1 Kompania Sztabowa Inspektoratu Zamojskiego AK |
por. Antoni Haniewicz ps. „Woyna” | 102 żołnierzy | broń zrzutowa; angielskie zrzutowe mundury koloru zielonego |
Łącznie wszystkie oddziały AK liczyły około 560 żołnierzy | |||
I batalion BCh „Rysia” | plut. Antoni Warchoł ps. „Szczerba” | 300 żołnierzy | |
Oddział BCh „Błyskawicy” | plut. Jan Kędra ps. „Błyskawica” | 50 żołnierzy | |
Oddział BCh „Burzy” | plut. Antoni Wróbel ps. „Burza” | 60 żołnierzy | |
Oddział BCh „Skrzypika” | plut. Józef Mazur ps. „Skrzypik” | 100 żołnierzy | |
Łącznie wszystkie oddziały BCh liczyły około 570 żołnierzy |
Opracowanie autora na podstawie:
J. Markiewicz: Paprocie zakwitły krwią partyzantów. O wielkich bitwach w Puszczy Solskiej w czerwcu 1944 roku. Lublin 1987, s. 202–210; J. Jóźwiakowski: Armia Krajowa na Zamojszczyźnie. T. II. Lublin 2001, s. 738 nn.
autor zdjęć: st. chor. Jacek Łukaszyk
komentarze