Pracownik szkoły podstawowej w Mielenku Drawskim znalazł na jej terenie materiały wybuchowe, chemikalia i zapalniki. Natychmiast ewakuowano ponad setkę dzieci i powiadomiono służby kryzysowe. Do akcji wkroczyli strażacy oraz żołnierze z Polski, USA i Litwy. Usuwanie niebezpiecznego znaleziska było częścią ćwiczenia „Anakonda-16”.
Mielenko Drawskie to mała wieś położona niedaleko poligonu w Drawsku Pomorskim. – Ćwiczenia z ewakuacji przeprowadzamy trzy razy w roku, więc nasza kadra oraz dzieci wiedzą co robić w razie zagrożenia – zapewnia Wiesława Hnatewicz, dyrektorka miejscowej Szkoły Podstawowej im. Orła Białego. – Jednak ćwiczenia ze strażą i wojskiem były dla nas nowością – dodaje zaraz potem.
Syreny w szkole zawyły wczoraj po tym, jak woźny odkrył w kotłowni tajemnicze rzeczy. Nie wiedział skąd się wzięły. A po baczniejszym zbadaniu okazało się, że są groźne: materiały wybuchowe, niewybuchy, chemikalia. Od razu została uruchomiona procedura kryzysowa. Dyrektorka powiadomiła służby, ewakuowano dzieci oraz personel szkoły. Na miejsce przyjechali strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Drawsku Pomorskim. Wstępnie obejrzeli kotłownię. – Strażacy zdecydowali, że w tym wypadku sami sobie nie poradzą. Nie mieli bowiem sprzętu do przeciwdziałania zagrożeniu. Wezwali więc na miejsce nas – mówi ppłk Norbert Hołysz, szef grupy koordynacji pododdziału wojsk chemicznych podczas ćwiczeń „Anakonda-16”.
Do akcji wkroczyło 80 żołnierzy z 1 Pułku Saperów w Brzegu, 5 Pułku Chemicznego w Tarnowskich Górach, 44 Batalionu Chemicznego Gwardii Narodowej stanu Illinois oraz grupa saperów z Litwy. Wspierał ich zespół medyczny z 25 Grupy Zabezpieczenia Medycznego. Jako pierwsze do szkoły wprowadzono roboty inżynieryjne, przy pomocy których chemicy sprawdzili zagrożony teren. – Roboty są wyposażone w kamery i wysięgniki. Dzięki temu dowódca grupy widzi w czasie rzeczywistym, co się dzieje na miejscu zdarzenia, z jakiego rodzaju ładunkiem ma do czynienia – opisuje ich działania ppłk Hołysz.
Następnie do szkoły weszli polscy żołnierze ubrani w gazoszczelne kombinezony. – Zespół ratownictwa chemicznego zidentyfikował, z jakim zagrożeniem mamy do czynienia. Byli więc ubrani w odzież gazoszczelną. Są też przeszkoleni medycznie na wypadek konieczności udzielenia pomocy rannym. Są również specjalistami od przeprowadzania ewakuacji – wyjaśnia szef grupy koordynacji pododdziału wojsk chemicznych.
Kombinezon gazoszczelny jest odporny na działanie wszelkich substancji żrących. Jeśli więc zdarzy się na przykład wyciek substancji, żołnierz noszący taką odzież będzie bezpieczny. Wojskowi byli też wyposażeni w butle z tlenem. – Jeśli nie wiemy, co dokładnie znajduje się w miejscu zdarzenia, nie możemy dobrać odpowiedniego filtra do maski gazowej, trzeba zastosować zasadę całkowitego zabezpieczenia – tłumaczy ppłk Norbert Hołysz.
Niestety podczas sprawdzania pomieszczenie nastąpił wybuch. Rannych zostało dwóch pracowników szkoły, którzy nie ewakuowali się z budynku. Zajął się nimi zespół medyczny, natomiast żołnierze dalej wykonywali swoje czynności. – Zespół laboratoryjny pobrał próby, które zostały natychmiast przebadane. Pododdziały skażeń i pobierania prób są wyposażone w ręczne detektory skażeń, pozwalające stwierdzić obecność pierwiastków, które wchodzą w skład substancji niebezpiecznych – relacjonuje szef grupy.
Gdy było już wiadomo, z jakim skażeniem służby miały do czynienia, do szkoły weszli również Amerykanie w maskach gazowych z odpowiednim filtrem. – Usunęli materiały wybuchowe i zbadali substancje chemiczne, które znajdowały się w zamkniętych pojemnikach i nie stanowiły już zagrożenia – wyjaśnia ppłk Hołysz.
Niebezpieczne materiały zostały zneutralizowane na poligonie przez litewskich saperów.
autor zdjęć: biuro prasowe ćw. "Anakonda", Gwardia Narodowa Illinois
komentarze