27 osób – żołnierzy i cywili – pod egidą Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych z Poznania wystartowało wczoraj w ekstremalnym biegu Runmageddon. Brodzili w błocie, dźwigali ciężary, pokonywali wysokie ściany – wszystko po to, aby udowodnić, że kluczem do sukcesu jest współpraca, a żołnierze nigdy nikogo nie zostawiają.
Inicjatorem i organizatorem drużyny Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych jest chorąży Marcin Szubert, rzecznik prasowy SPWL z Poznania. Jak mówi, planował wystartować już w poprzedniej edycji Runmageddonu, ale uniemożliwiła mu to kontuzja. Był zmuszony przełożyć bieg o kilka miesięcy. W tym czasie opowiadał o swoich planach znajomym, a ci przekazywali te informacje dalej. – I zaczęły zgłaszać się do mnie kolejne osoby, które chciały pobiec, ale wiele z nich obawiało się, że nie dadzą sobie rady – opowiada. To właśnie wtedy postanowił zorganizować drużynę, aby każdy, kto ma chęć, mógł spróbować swoich sił w ekstremalnym biegu. – Moim celem nie było bicie rekordów, chodziło o to, by fajnie spędzić czas i trochę się sponiewierać – mówi żartobliwie.
Na start w barwach drużyny Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych zdecydowało się w końcu 27 osób. Wśród nich byli nie tylko kadeci, ale też reprezentanci: Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, 14 Wojskowego Oddziału Gospodarczego, 12 Brygady Zmechanizowanej, 5 Pułku Inżynieryjnego, 5 Pułku Artylerii, Centralnej Grupy Działań Psychologicznych, Zespołu Wsparcia Dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego i 16 Batalionu Remontu Lotnisk. W większości są to szeregowi i podoficerowie, ale nie zabrakło też po prostu sympatyków wojska. – Kilka osób przyjechało do Poznania z rodzinami, aby maksymalnie wykorzystać ten weekend – mówi Szubert. – Niektórzy zabrali ze sobą dzieciaki, które pobiegły w Runmageddonie Kids, a kilku żołnierzy namówiło do uczestnictwa w imprezie swoje żony – dodaje. Wszyscy wystartowali w koszulkach upamiętniających zdobycie Monte Cassino, bowiem za kilka dni przypada 72. rocznica tej zwycięskiej bitwy nad Niemcami z czasów II wojny światowej.
18 zawodników z podoficerskiej drużyny rozpoczęło zmagania w Runmageddonie wczoraj o 9 rano. Trasa Classic, którą wybrali wojskowi, liczyła 12 kilometrów i 50 przeszkód. Zawodnicy musieli pokonywać ściany, bagna, przeszkody wodne, czołgać się i wspinać po linach. Były też zadania siłowe, takie jak dźwiganie opon czy worków z piaskiem, oraz logiczne, podczas których trzeba było wykazać się znajomością chemii i wykonywać zadania matematyczne. Dostępu do mety broniła drużyna futbolu amerykańskiego Kozły Poznań.
Szubert, który został kapitanem drużyny, przyznaje, że uczestnicy nie obrali jakiejś specjalnej strategii na pokonanie trasy. – Jesteśmy żołnierzami, więc o sprawność fizyczną dbamy cały czas – mówi. – Ten bieg nie ma, co prawda, nic wspólnego z pokonywaniem naszych wojskowych ośrodków sprawności fizycznej, ale wierzyliśmy, że nam się uda – dodaje. Zaznacza, że zależało mu tylko na jednym: aby wszyscy ukończyli Classica cali i zdrowi. Dlatego przez większość trasy drużyna biegła razem. Uczestnicy wspólnie pokonywali przeszkody i wspierali się w słabszych momentach. – To w imię zasady, że żołnierze nigdy nikogo nie zostawiają! – podkreśla Szubert.
Potwierdza to starszy sierżant Rafał Witkowski, instruktor wychowania fizycznego w poznańskiej uczelni. – Kasia Lachor, która jest u nas na kursie służby przygotowawczej do Narodowych Sił Rezerwowych na potrzeby korpusu podoficerskiego, jest świetną biegaczką. Narzuciła bardzo fajne, szybkie tempo, więc z kilkoma kolegami do niej dołączyliśmy. Nie chcieliśmy, aby pokonywała tę trasę sama – wspomina. Wsparcie drużyny okazało się bardzo pomocne szczególnie przy mierzeniu się ze ścianą. Młodszy chorąży Marek Jaceczko mówi, że o ile pokonanie takich wysokości nie stanowi problemu, to tym razem pojawiły się niedogodności, bowiem szczyt przeszkody na Runmageddonie był zakończony bardzo śliskimi elementami. – To pewnie taka złośliwość organizatorów, ale razem daliśmy radę – żartowali po biegu żołnierze.
Dzięki zespołowej pracy czołówka podoficerskiej drużyny wpadła na metę już po dwóch godzinach. Jako pierwszy jej linię przekroczył chorąży Jaceczko, z czasem 2 godziny 11 minut i 41 sekund. Katarzyna Lachor – uzyskując czas 2 godziny 12 minut i 12 sekund – była trzecią zawodniczką z drużyny na mecie i zarazem czwartą kobietą w klasyfikacji generalnej. Jako ostatni z drużyny na metę dotarł Szubert. Jak mówi, celowo trzymał się na końcu, bo zależało mu na tym, aby wszyscy bezpiecznie ukończyli bieg i postanowił tego dopilnować. – Zdarzyło nam się parę wpadek: a to ktoś postawił źle nogę i odnowiła mu się dawna kontuzja, a to inny dostał kolki. Ale najważniejsze, że wszyscy spotkaliśmy się za metą. To był nasz cel – podkreśla.
Drużyna Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych ukończyła Classica z czasem łącznym 11 godzin 6 minut i 54 sekundy, co dało drużynie szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. W ramach drużyny w Runmageddon Kids pobiegło też pięcioro dzieci, a kolejne cztery osoby w nocnym Rekrucie z soboty na niedzielę. W biegu, podczas którego trzeba pokonać sześć kilometrów i 30 przeszkód, po raz drugi wystartował tego dnia słuchacz SPWL starszy szeregowy Michał Tyborowski. – Dziewczyny bały się biec w nocy, więc Michał zdecydował się bronić je przed ciemnością – żartuje Szubert.
Mimo wysiłku, który ekipa włożyła w pokonanie trasy, bieg nie wyczerpał żołnierzy. Jaceczko rozważał nawet, czy nie pobiec drugi raz w nocnym Rekrucie, ale ostatecznie wybrał rower. Z kolei Witkowski twierdzi, że bieg był dla niego świetną rozrywką. – W porównaniu do tej imprezy Katorżnik to po prostu wyścig w błocie – żartował. A Bieg Katorżnika to nie byle co: uznawany za najbardziej „brudny” w Polsce, z elementami szkolenia wojsk specjalnych, a organizują go Wojskowy Klub Biegacza Meta oraz Jednostka Wojskowa Komandosów w Lublińcu.
Największy niedosyt po runmageddonowej imprezie miał Szubert. – Chciałbym móc kiedyś pokonać taką trasę w mundurze, w pełnym oporządzeniu, jak na żołnierza przystało – mówi. – Może kiedyś takie biegi będą organizowane w ramach wojskowych zajęć z wf-u? – zastanawia się. Ale póki co, zbiera już kolejnych chętnych do drużyny, która 19 czerwca wystartuje w Formoza Challenge. Ale po co? Rzecznik prasowy SPWL przyznaje, że chce zwrócić uwagę społeczeństwa na służbę wojskową. – Do wstąpienia w nasze szeregi nie można nikogo namawiać, ale może dzięki temu, że będziemy się włączali w ciekawe inicjatywy, ktoś zwróci na nas uwagę i chociaż zastanowi się nad tym, aby zostać żołnierzem – uważa.
Jak przyznają organizatorzy imprezy, żołnierze często biegają w Runmageddonie, ale rzadko decydują się na oficjalny start pod szyldem swoich jednostek. Wojsko po raz pierwszy oficjalnie włączyło się w organizację biegu w styczniu. Wówczas to Runmageddon został zorganizowany na terenie Akademii Obrony Narodowej, a ,,żywą blokadę”, którą zazwyczaj tworzą rugbiści, zastąpił zaimprowizowany posterunek Żandarmerii Wojskowej.
Ekstremalne biegi pod szyldem Rumageddonu odbywają się od 2014 roku. W ramach imprezy można pobiec w sześciokilometrowym Rekrucie, 12-kilometrowym Classicu oraz półmaratonie Hardkor (21 km i 97,5 metra). We wszystkich biegach uczestnicy muszą pokonać również przeszkody, których liczba jest dostosowana do długości trasy – im dłuższy dystans, tym ich więcej. Na 2016 rok organizatorzy zaplanowali aż 20 biegów. Odbędą się one między innymi w Warszawie, Poznaniu, Gdyni, a także na Śląsku, Mazurach oraz w Beskidach. W tym roku zawodnicy będą mogli po raz pierwszy pobiec również w Anglii oraz w Czechach. Ukończenie wszystkich trzech dystansów umożliwia zdobycie odznaki Runmaggedon Weteran.
Od początku swego istnienia Runmageddon prowadzi program charytatywny, w którym biorą udział m.in. były trener reprezentacji Polski w piłce ręcznej Bogdan Wenta, czołowy polski lekkoatleta Paweł Czapiewski czy gwiazda boksu Dariusz Michalczewski. Organizatorzy imprez przekazali na konta organizacji charytatywnych ponad 30 tysięcy złotych.
autor zdjęć: mł. chor. Marcin Zajdowski
komentarze