Łączy motywy patriotyczne z baśnią i fantastyką. Dlatego w jego obrazach ułani szarżują na wroga u boku mechów – humanoidalnych robotów sterowanych przez usadowionego w środku pilota. Stworzył też m.in. własną opowieść o Niedźwiedziu Wojtku. – Wolę ukazywanie historii na mój własny, alternatywny sposób – mówi Jakub Różalski. Zapewniło mu to sukces, także za granicą. – Oddaję hołd bohaterskim Polakom i pokazuję światu kawałek nas – podkreśla artysta, pasjonat wojskowości.
Grafiki patriotyczne ostatnio bardzo zyskały na popularności, jednak pan przedstawia tematy historyczne w unikatowy sposób. Ułani szarżujący ramię w ramię z mechami czy cyborgi w roli nazistów to niecodzienne połączenie.
Jakub Różalski: Historia, tak jak i fantastyka to moje dwie wielkie pasje, a w swojej twórczości staram się po prostu łączyć to, co mnie interesuje najbardziej. Od ilustracji czysto historycznej czy komentującej bieżące wydarzenia wolę ukazywanie historii na mój własny, alternatywny sposób – mieszając fikcję z rzeczywistością. Tworzenie czegoś nowego, świeżego. Daje mi to większą satysfakcję jako artyście.
Od początku obrał pan tę drogę?
Nie. Gdy zaczynałem karierę zawodową, sztuka koncepcyjna nie była jeszcze tak popularna, a branża gier nie była tak potężnym przemysłem. Pracowałem jako grafik, projektant, ilustrator. Prace o tematyce, która tak naprawdę mnie interesowała, przez wiele lat wykonywałem głównie do szuflady. Prawdziwy sukces przyszedł dwa lata temu. Od tej pory jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Robię to, co kocham i jak chcę. Skupiam się na własnych autorskich projektach i z tego żyję.
Obserwując pana prace można dostrzec duże przywiązanie do detali. Zapewne do ich odtworzenia potrzebna jest wiedza nie tylko historyczna, lecz również z dziedziny wojskowości.
Wiedza historyczna na pewno się przydaje, nie sądzę jednak, że jest niezbędna. W sztuce koncepcyjnej liczą się głównie pomysł, idea, umiejętność łączenia dobrze znanych motywów z czymś nowym i świeżym oraz robienie tego w interesujący dla widza sposób. Jak wspominałem, historia, nie tylko Polski, interesuje mnie od dziecka. Jest to dość oczywisty i często powtarzający się motyw w mojej twórczości. Przywiązuję dużą wagę do detali, do uzbrojenia czy umundurowania. Staram się, by nawiązywały one i kojarzyły się z daną epoką czy wydarzeniami, ponieważ pomaga to budować odpowiedni klimat i dodaje realizmu. Natomiast bardziej interesuje mnie alternatywne ukazywanie rzeczywistości i tworzenie własnych, autorskich obrazów, niekoniecznie w stu procentach poprawnych historycznie.
Połączenie wiedzy z fantastyką w taki sposób, by dla widza była wiarygodna, wydaje się trudnym zadaniem. Skąd brać inspirację?
Moją największą skarbnicą są wiejskie krajobrazy, dzika przyroda i właśnie historia. Wiele razy zdarza mi się, że gdy wędruję po naszych pięknych górach czy lasach, widzę jakieś miejsca i wyobrażam siebie pewne sceny. Tak pojawiają się pomysły na nowe obrazy albo historie. Nie ma chyba złotego środka, każdy ma własny sposób wyrażania siebie. Ja robię to przez malarstwo i łączenie fikcji z historią.
Pana prace dosłownie podbiły Internet, nie tylko w Polsce. Odzew ze strony żołnierzy, weteranów, Ministerstwa Obrony Narodowej musi być naprawdę duży.
Rzeczywiście, odzew na to, co robię jest bardzo duży, zarówno w kraju, jak i zagranicą, z czego jestem bardzo dumny. Pamiętam, jak wiele maili i wiadomości dostałem po ukazaniu się serii z alternatywną wersją historii o Niedźwiedziu Wojtku. Pisały do mnie rodziny żołnierzy, którzy służyli w Armii Andersa, czasami były to bardzo osobiste listy. Jeśli chodzi o żołnierzy, to myślę, że wielu śledzi moją twórczość. Z MON-u nie było żadnego odzewu, być może to, co robię jest jednak zbyt alternatywne.
Jak reagują na pana prace ludzie z różnych pokoleń? To alternatywne podejście jest zrozumiałe dla osób starszych?
Mam fanów w różnym wieku, od bardzo młodych ludzi do seniorów. Nie sadzę, żeby wiek był w tej sprawie barierą czy czynnikiem decydującym. To, co robię albo się komuś podoba, albo nie, do jednych to trafia i porusza, dla innych nie ma w tym nic ciekawego.
Niektórzy protoplaści bohaterów pana prac wciąż żyją lub byli między nami jeszcze do niedawna. Nie są to odległe czasy.
Epoką najczęściej pojawiającą się w mojej twórczości jest rok 1920 oraz inne wydarzenia z początków XX wieku. Zawsze bardzo pasjonował mnie ten okres, to zderzenie tradycji z nowoczesnością, ten wciąż nieodkryty świat pełen tajemnic i mistyki, a z drugiej strony – postępu technologicznego i modernizacji. Pociągi pancerne, pierwsze czołgi, olbrzymie działa na jednym polu bitwy z kawalerią i bronią białą... Tę fascynację widać w moich obrazach. Rok 1920 to oczywiście nasza wiktoria w wojnie z bolszewicką Rosją i jednocześnie ostatnia wojna z tak znaczącym i wielkim udziałem kawalerii. Jeśli chodzi o motywy z II wojny światowej i działań powstańczych, to po prostu mam wielki szacunek do tych ludzi. W końcu walczyli za to, byśmy mogli dzisiaj żyć w wolnym kraju i mówić po polsku. Swoją twórczością staram się oddać im hołd i pokazać światu kawałek naszej historii. Także po to, by świat pamiętał.
To wyraz związania z wojskiem, pielęgnacji tradycji rodzinnych czy po prostu efekt pasji?
Nie jestem związany z wojskiem, lecz od zawsze dużo czytałem i pasjonowałem się wszystkim, co dotyczy militariów i wojskowości. Od modelarstwa, po amatorskie zabawy z bronią w lesie i kolekcjonowanie wyposażenia. To po prostu pasja. Gdy byłem młodszy, marzyłem, by zostać operatorem sił specjalnych. Niestety, jako astmatyk i alergik szanse na to miałem nikłe (śmiech). Pozostało mi malowanie.
W swoich pracach sięgnie pan w przyszłości do innych przedziałów historycznych albo nawiąże do innych części świata?
Planów jest dużo, ale dzisiaj skupiam się na dwóch projektach: rozbudowie świata i marki „1920+” oraz na moim nowym projekcie „1863 – Wataha”, opowiadającym o grupie nietypowych powstańców walczących z Imperium Rosyjskim. Oczywiście wszystko w alternatywnym i mrocznym świecie. Mam wiele ciekawych propozycji, także z Hollywood, ale teraz największą satysfakcję daje mi praca nad swoimi projektami i tworzenie własnych światów, a nie realizacja cudzych wizji.
Jakub Różalski – malarz, artysta koncepcyjny i ilustrator. Mieszka i pracuje w Krakowie. Przygodę ze sztuką rozpoczynał na papierze i płótnie, na długo przed odkryciem grafiki komputerowej. W swojej twórczości stara się łączyć klasyczne motywy i malarskość z nowoczesnym wzornictwem i ciekawymi, oryginalnymi koncepcjami. Prywatnie – miłośnik filmu, gier, literatury oraz górskich wędrówek.
autor zdjęć: grafiki Jakuba Różalskiego
komentarze