Kiedy ktoś pyta mnie, który materiał dziennikarski był dla mnie najtrudniejszy, bez wahania odpowiadam, że tekst o pewnym odważnym saperze. Nazywał się Szymon Sitarczuk i zginął w Afganistanie, rozerwany miną pułapką odpaloną zdalnie przez terrorystę. Aby napisać do „Polski Zbrojnej” opowieść o Szymonie, musiałem spotkać się z jego rodzicami. Usiąść i twarzą w twarz rozmawiać z jego matką i ojcem, którzy tysiące kilometrów od domu stracili syna – swoje jedyne dziecko. To była najtrudniejsza rozmowa, jaką przeprowadziłem podczas wielu, wielu lat pracy dziennikarskiej. Myli się ten, kto sądzi, że my, dziennikarze, jesteśmy odporni na wzruszenia, bo tego wymaga od nas fach. Podczas tej rozmowy wzruszenie wiele razy odbierało mi mowę.
Pisanie o Szymonie – mimo że przed sobą nie miałem już zapłakanej twarzy jego mamy Marii, lecz ekran komputera – wcale nie było łatwiejsze. Bo jak „na chłodno” opisać historię dwudziestokilkulatka, który miał tyle planów, marzeń, przyjaciół i nagle zginął. Jak, bez żadnych emocji, pisać, że gdy na afgańskiej polnej drodze ten dzielny saper znalazł „ajdika”, pierwsze co zrobił, to ostrzegł kolegów, by natychmiast się wycofali. Został sam na sam z zagrożeniem. Zdalnie odpalony ładunek wybuchowy zabił Szymona na miejscu.
Gdy przed świętem żołnierzy wojsk inżynieryjnych piszę i czytam teksty o saperach, zawsze wspominam Szymona. Ale nie tylko on poległ na służbie. Na „saperskich ścieżkach” zginęło aż 23 minerów, a 33 zostało okaleczonych. To byli chłopcy, którzy wyjeżdżając poza bazy, zawsze narażali się podwójnie. Narażali się na wybuch miny pułapki lub ostrzał jako uczestnicy patrolu czy konwoju. Ale ryzykowali także wtedy, gdy musieli wysiąść i idąc na czele kolumny sprawdzali, czy pod mostem lub przepustem ktoś nie podłożył ładunków.
W najbliższym „Kurierze Weterana”, dodatku do „Polski Zbrojnej”, ukaże się historia kaprala Michała Ożóga, sapera, który podczas misji w Afganistanie – jadąc w pojazdach na czele kolumny – dwukrotnie „wyleciał” na ajdiku. Na moją uwagę, że ma już chyba dosyć tej roboty, uśmiechnął się i zapewnił, że gdy otrzyma propozycję kolejnego wyjazdu w jakiś niebezpieczny rejon świata, w ciągu 24 godzin będzie gotowy do drogi.
Jako dziennikarz opisywałem wiele dramatów ludzi, których dotknęła powódź. Pamiętam chociażby tę tysiąclecia na Dolnym Śląsku w 1997 roku. I zawsze podczas walki z kataklizmem spotykałem setki żołnierzy. Większość służyła w jednostkach inżynieryjnych. Do dzisiaj mam przed oczami spocone twarze zmęczonych chłopaków w mundurach, którzy noszą na wały ciężkie worki z piaskiem. Pamiętam obsługi pływających transporterów samobieżnych (PTS), wpływających ciężkim sprzętem między zabudowania, aby ewakuować kogoś, dostarczyć żywność czy wodę pitną albo przewieźć w bezpieczne miejsce czyjś dobytek i zwierzęta.
Pewnej nocy w okolicach Wrocławia zapytałem kierowcę PTS-a, kiedy ostatnio spał; powiedział, że nie pamięta. Zaraz dodał z uśmiechem, że na spanie nie ma czasu, bo trzeba ludzi ratować...
Więc gdy dzisiaj, przy okazji Święta Wojsk Inżynieryjnych, ktoś pyta mnie, co myślę o żołnierzach tego rodzaju wojsk, odpowiadam krótko – szacunek saperom.
ŻOŁNIERZE WOJSK INŻYNIERYJNYCH POLEGLI W MISJACH
ISAF – Afganistan
1. sierż. Marcin Poręba
2. sierż. Szymon Sitarczuk
3. plut. Waldemar Sujdak
4. plut. Paweł Stypuła
5. kpr. Grzegorz Politowski
6. kpr. Paweł Brodzikowski
7. kpr. Paweł Szwed
8. kpr. Szymon Graczyk
9. kpr. Rafał Szyszkiewicz
10. kpr. Paweł Staniaszek
pies– saper – Roki
MNDCS – Irak
11. por. Piotr Mazurek
12. kpr. ndt. Andrzej Zielke
13. kpr. ndt. Grzegorz Nosek
KFOR – Kosowo
14. plut. Jerzy Abram
UNTAC – Kambodża
15. chor. Andrzej Wydrzyński
16. chor. Stefan Sekuła
UNPROFOR – była Jugosławia
17. mjr Witold Kowalczyk
18. ppor. Wiesław Kuciński
UNDOF – Syria
19. szer. Robert Jankowski
UNIFIL – Liban
20. st. chor. szt. Zbigniew Jaszdejewski
21. st. sierż. Kazimierz Boroch
Podczas misji w Iraku i Afganistanie zostało poszkodowanych 33 żołnierzy wojsk inżynieryjnych.
komentarze