moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Żołnierska Wielkanoc sto lat temu i obecnie

Święta to czas wytchnienia i refleksji. To także okres radości, który niekiedy przechodzi w pewną niesubordynację. Zdarzało się tak sto lat temu, zdarza i dziś. Wielkanoc obchodzona przez legionistów w 1916 roku niewiele różniła się od tej, którą organizowali polscy żołnierze w „Dywanowni” czy „Gazowni”. W końcu obrzędy wielkanocne to nie tylko ilustracja wiary, ale i kultury.

Wielkanoc 1916 roku legioniści I i III Brygady spędzali w większości na tyłach frontu, w Leszniewce, Karasinie, Legionowie czy Gradyskach. Jedynie 4 kompania 5 pułku I Brygady kończyła wtedy swoją służbę myśliwską jako Jagdkommando nad Wiesiołuchą. Z kolei II Brygada święta spędziła w okopach.

Procesja wśród salw moździerzy

Przygotowania do Wielkanocy rozpoczęły się kilka tygodni wcześniej zarówno duchowe, jak i te bardziej materialne. Kapelani, których nie było zbyt wielu, spowiadali przez kilka godzin dziennie. W pierwszej kolejności w oddziałach liniowych, frontowych, a następnie w sztabach i różnego rodzaju oddziałach etapowych. Pod tą enigmatyczną nazwą kryły się wszelkiego rodzaju oddziały tyłowe. Bystry i bezwzględnie szczery obserwator ksiądz Józef Panaś, kapelan II Brygady, zauważył olbrzymią różnicę pomiędzy żołnierzami oddziałów tyłowych a frontowych. „Dobry żołnierz siedzi cierpliwie na froncie, a gorszy pod każdym względem „łazik” stara się dostać na tyły, gdzie bezpiecznie można żyć i swawolić”.

W 4 pułku jego dowódca major Andrzej Galica, z cywila architekt, zbudował w sosnowym lesie wysoką kaplicę, w której urządzono Boży grób. Rankiem 22 kwietnia odpalono 8 kg trotylu. Był to sygnał do rozpoczęcia uroczystej procesji, której droga wiodła wzdłuż czworoboku czwartaków. Procesję prowadził legionista niosący krzyż, za nim maszerował chór i orkiestra, następnie warta honorowa, czyli trzech czternastoletnich legionistów z karabinami, potem żołnierze z kadzielnicą i dzwonkami. Wśród salw moździerzy, błysku rakiet oświetlających i silnego światła trzech reflektorów szedł ks. Panaś, niosąc Sanctissimum. Wokół niego szło czterech sierżantów trzymających baldachim sporządzony ze sztandaru pułkowego. Co prawda, jedna z rakiet oświetlających spadła celebransowi wprost pod nogi, lecz została natychmiast ugaszona i obeszło się bez wypadku.

Tego samego dnia świąteczną i „niezapowiedzianą” (kilka dni wcześniej zbudowano dla niego schron na wypadek ostrzału artyleryjskiego) wizytę na froncie złożył minister obrony krajowej generał Fryderyk von Georgi. Z tej okazji w Wołczecku zorganizowano specjalną defiladę oddziałów legionowych.

Z powodu niewystarczającej liczby kapelanów w Legionach oraz dużych odległości pomiędzy pułkami rezurekcje odprawiano w kolejnych dniach aż do wtorku w poszczególnych pułkach i oddziałach.

Coś dla ciała i paczki od narodu

Na świątecznych stołach pojawiło się wyświęcone w sobotę pożywienie. Piekarnie polowe wypiekły pewną ilość „bielszego” chleba. Pomyślano nawet o kiełbasach, ale jeden z ułanów, siedzący akurat w improwizowanym areszcie, wydostał się z niego i zwędził większość przygotowanych i uwędzonych przysmaków. Sprawcy udowodniono winę i skazano na tydzień aresztu, lecz kiełbas to nie wróciło.

Z kraju nadeszły paczki z podarkami świątecznymi. Ich wysyłkę organizowała Liga Kobiet. Był to prosty sposób na podniesienie morale wojska, dzięki temu żołnierze wiedzieli, że „ktoś”, czyli społeczeństwo, o nich i o ich walce pamięta. Jak wyglądała taka paczka? Legionista Adolf Kotarba w prowadzonym pamiętniku skrzętnie wyliczył jej zawartość: koszula, 3 chusteczki do nosa, strucla, czekolada, zabawka (pajacyk) oraz bilecik z życzeniami, lecz bez adresu nadawcy.

Oprócz jedzenia wydano legionistom przydział rumu na trzy dni z góry, czyli po ćwierć litra na, w większości, młodą głowę. Czwartakom udało się nawet sprowadzić piwo. Kończyło się to różnie. Dotychczasowy zadeklarowany abstynent, osiemnastoletni legionista Kotarba po raz pierwszy w życiu z powodu wypitych procentów stracił kontakt z rzeczywistością, a ostatnie, co pamiętał, to swój pościg z ławą w ręku za kimś kto mu ubliżył. Niestety, końca tej akcji nie zapamiętał.

Święta to również była i jest okazja do odwiedzin bliskich i znajomych. I tak „Zuchowatych” w Leszniewce odwiedzili „Beliniacy”. Jak wspominał wizytę „Beliniaków” późniejszy premier i marszałek Sejmu ppor. Kazimierz Świtalski ze sztabu I Brygady: „Gdzie oni po drodze wstępowali na święcone – nie wiem. Jakim cudem mogli trafić w takim stanie do nas, a to by się trzeba było pytać ich koni. Dość, że przyjechali i twierdzili, że są najtrzeźwiejsi, to na dowód tego popisywali się sztuką wjeżdżania z końmi do chałup”.

Lany poniedziałek w 1916 i 2006 roku

W lany poniedziałek legioniści również nie próżnowali. Największa bitwa wodna wywiązała się w sztabie I Brygady, gdzie początkowo oblewano się z kubków, potem z manierek i menażek. Bitwa skończyła się tym, że późniejszy premier ppor. saperów Jędrzej Moraczewski wlał skrępowanemu przez kolegów, późniejszemu Inspektorowi Armii i Naczelnemu Wodzowi, szefowi sztabu I Brygady, ppłk. Kazimierzowi Sosnkowskiemu wiadro wody za kołnierz. Okazano więc totalny braku szacunku dla stopnia i funkcji. Ale czego się można spodziewać po „cywilbandzie”, za jaką w oczach Austriaków uchodziła I Brygada.

Niemal sto lat później obrzędy święta Wielkiej Nocy nie zmieniły się zbytnio. Podczas VI zmiany PKW Irak odprawiana w bazie „Echo” w Wielką Sobotę o 21.00 liturgia światła została przerwana po 7 minutach ostrzałem rakietowym, który początkowo skutecznie rozproszył wiernych zgromadzonych w kaplicy. Kapelan był niepocieszony, „Przecież tu jest najbezpieczniejsze miejsce w tej bazie”. Część żołnierzy i pracowników wojska nałożyła na siebie kamizelki kulochronne oraz hełmy (zgodnie z wymogami ogłoszonego stanu zagrożenia) i po pół godzinie powróciła do kaplicy. Kapelan, w ich asyście, kontynuował liturgię.

W poniedziałek w bazie „Echo” był prawie sąd Boży. Kobiety żołnierze US Army zostały wcześniej, podczas codziennego briefingu, poinformowane, że polewanie wodą to pradawny słowiański zwyczaj, a nie zachowanie typu „sexual harrasment”, co pozwoliło uniknąć zalewu skarg i zażaleń. Nie brano jeńców. Na przykład pewien oficer starszy (choć młody wiekiem) musiał skorzystać z toi toia. W tym czasie pod ten przybytek cichutko podjechał wóz strażacki i wycelował armatkę wodną w drzwi. Oficer starszy skończył, wyszedł z budki, zamknął za sobą starannie drzwi, odwrócił się i spojrzał prosto w otwór wylotowy armatki wodnej. Obok stali szeroko uśmiechnięci strażacy, w których oczach czaił się całkowity brak szacunku dla jego stopnia i funkcji.

ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, pasjonat historii

dodaj komentarz

komentarze


Żołnierze walczą z ogniem w Biebrzańskim Parku
 
Medale Pucharu Świata zdobyte przez żołnierzy na ringu
Szef MSZ do Rosji: Nigdy więcej nie będziecie tu rządzić
Nowi generałowie Wojska Polskiego
Wielkie czyszczenie poligonów
Pracowity dyżur Typhoonów
Spokojnych świąt na granicy!
Test wytrzymałości
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Tysiące świątecznych kartek dla żołnierzy
Szef MON-u złożył życzenia żołnierzom w Krakowie
Power is Here
Herculesy pod lepszą opieką w Poznaniu
„Pułaski” na Atlantyku
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Ocalić resztki światła ukryte w sercu
Więcej polskiego trotylu dla USA
Poszukiwania ofiar rzezi wołyńskiej
Więcej na mieszkanie za granicą
Priorytety dla Tarczy Wschód
Powstaje armia dronów
Walka z ogniem trwa
Strażnik nieba
Poznać rakietowego Homara
Rex Bolizlavus
W Ełku wykuwają charaktery
Tuzin rekordów Wojska Polskiego w pływaniu
Razem w walce ze skażeniami
Hercules wydobyty, załoga nie żyje
USA wycofają się z działań na rzecz pokoju w Ukrainie?
Bez technologii nie ma bezpieczeństwa
„Wojskowe” przepisy budowlane do zmiany
Pamięć ofiar
Kadisz za bohaterów
Kolejowy sabotaż udaremniony
Pani oficer za sterami Jastrzębia
Sport kształtuje mentalność
Pod żaglami – niepokonani z AMW
Motocykliści na weterańskim szlaku
Miliardy na wzmocnienie bezpieczeństwa
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Tarcza Wschód. Porozumienia z Lasami i KOWR-em
Trzy dekady DGW
Pierwsza misja Gripenów
Dobra wiadomość dla miłośników lotnictwa
Pilecki ucieka z Auschwitz
Double Eagle – podwodny tropiciel
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Wielka lekcja
Zarzuty w sprawie ujawnienia fragmentów planu „Warta”
Viva Polaki! Viva liberatori!
Wyrok za tragiczny wypadek
Zatopiony problem
Zmiany w organizacji bazy logistycznej w Jasionce
Medycyna na morzu
PKW Łotwa – sojusznicze zaangażowanie
Niezawiniona śmierć niezłomnego gen. Fieldorfa
Polskie F-16 w służbie NATO
GROM pod ostrzałem
Rodzina na wagę złota
Żołnierze usuwają skutki nawałnicy
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Podniebne wsparcie sojuszników
Wylicytuj Buzdygan i pomóż chorym dzieciom!
Bliżej wojska
Zwycięstwo mordercy
Musimy być gotowi na najtrudniejsze scenariusze
Polskie rakiety do Homara-K już za trzy lata

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO