Mamy wojnę terrorystyczną w Europie, a wydarzenia w Paryżu i w Brukseli w tragiczny sposób o tym przypominają. To, że dzisiaj miały miejsce zamachy w Brukseli jest kolejnym etapem tej wojny. Wreszcie służby belgijskie przestały udawać, że u nich nie ma ekstremistów i zaczęły wchodzić do dzielnic, z których prowadzone były ataki. Powinniśmy się uczyć na błędach Belgów i również przestać udawać, że to wszystko dzieje się gdzieś za granicą, że nas nie dotyczy. Właśnie takie zaniechania oraz brak koordynacji doprowadziły do tego, że mamy w Europie terrorystów i musimy sobie z tym problemem radzić. Do tragedii tej doprowadziła również źle rozumiana poprawność polityczna, która unikała narażania się społeczności islamskiej.
Zacznijmy właśnie od zaniechania pseudopoprawności politycznej, która pozwala niektórym imamom wzywać do aktów terroru, do nienawiści. To właśnie ta poprawność polityczna pozwala nie reagować na różne symptomy wskazujące na to, że mamy do czynienia z groźnymi ludźmi. Fatalne w skutkach jest również to, że mamy właściwie wyselekcjonowanych terrorystów, a jednocześnie nie potrafimy ich kontrolować. Cały wysiłek idzie w uprzykrzanie życia wszystkim obywatelom, zamiast punktowo uderzać w namierzone już siedliska.
Obawiam się, że obecnie ów wysiłek pójdzie w zwiększenie i tak już bardzo restrykcyjnych ograniczeń związanych z podróżowaniem, z naciskiem na transport lotniczy. Niektórzy ludzie nie rozumieją, że terroryści po prostu uderzają tam, gdzie gromadzi się duża liczba ludzi, a „wypychanie” ich na przykład poza teren lotniska spowoduje, że będą uderzać w inne miejsca. Takich miękkich celów jest mnóstwo – mogą to być imprezy sportowe bądź miejsca kultów religijnych. W takim wypadku nawet najbardziej profesjonalne służby bez pomocy społeczeństwa nie dadzą sobie rady, dlatego trzeba także budować świadomość społeczną. Warto spojrzeć na Izrael, gdzie ludzie pilnują tego, co się dookoła dzieje. Wówczas łatwiej nie tylko wyeliminować mniejsze patologie, ale także wypłoszyć potencjalnego terrorystę.
Polska jest krajem jednolitym kulturowo, trudniej jest u nas wmieszać się w tłum, a społeczeństwo jest w zdecydowanej większości katolickie. Stanowimy duże wyzwanie dla terrorystów, ale tym bardziej powinniśmy zachować czujność. Jak każdy człowiek, terroryści również lubią wyzwania i mogą szukać nowych obszarów, w których będą mogli wykazać się działalnością. Stąd bardzo ważne jest uregulowanie kwestii prawnych, które od lat czekają na normalizację i nie zostały zrealizowane. To, czego nam brakuje, to koordynacja na poziomie prawnym. Mamy wiele instytucji, które zajmują się zwalczaniem terroryzmu, ale te kompetencje nakładają się na siebie i trudno wskazać jedną do końca odpowiedzialną. Nieuregulowane są również kwestie prawne nie tylko te dotyczące tzw. strzału ratunkowego, ale też w wielu innych aspektach działania policji, nie mówiąc już o wojsku. Zakres jego użycia na terenie kraju ogranicza się do demonstrowania obecności przez Żandarmerię Wojskową. Tymczasem doświadczone jednostki specjalne, nawet jeżeli byłyby obecne na ulicach, nie mają podstawy prawnej używania siły, nie mówiąc już o ochronie prawnej tych żołnierzy, gdyby do takiej sytuacji doszło. Kropką nad i jest bałagan w służbach, które nie potrafiły sobie dać rady z kelnerami podsłuchującymi polityków. I które w ostatnich latach, zamiast prognozować oraz analizować zagrożenia terrorystyczne, w dużej mierze zajmowały się sobą.
Czasem jest tak, że musi być źle, żeby później było lepiej. Intensyfikacja działań przez śp. gen. Tadeusza Buka podczas misji w Iraku wiązała się z początkowym wzrostem zagrożenia, ale później następował spokój. Gdy pracowałem w stołecznym Urzędzie Miasta i robiłem porządek w centrum Warszawy, to wszystkie wskaźniki przestępczości poszły w górę. Wiązało się to z wykrywalnością i ze skutecznym działaniem. Tak to jest, że w chwili, w której podejmuje się ostrą walkę, początkowo może to skutkować zdarzeniami, jakie miały miejsce w Brukseli. Ale to właśnie walka z terroryzmem i wchodzenie do niebezpiecznych stref jest jedynym sposobem, żeby zniszczyć zagrożenie, które się pojawiło.
Autor to były dowódca GROM-u, uczestnik misji m.in. w Afganistanie i Iraku. W 2005 r. był doradcą ds. bezpieczeństwa ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, a po wyborach parlamentarnych został doradcą szefa MSWiA ds. zwalczania terroryzmu, potem zastępcą i następnie szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jest autorem książek, m.in. opisującej koncepcję systemu zwalczania terroryzmu „GROM w działaniach przeciwterrorystycznych” oraz napisanych wspólnie z żoną – „Armia. Instrukcja obsługi” oraz „RozGROMić konkurencję”.
komentarze