Ropa naftowa była już przyczyną wielu konfliktów. Można tu wymienić chociażby te w Nigerii, Sudanie czy Timorze Wschodnim. Wojny na tych terenach toczyły się o kontrolę nad złożami surowca i de facto o secesję. W dwóch ostatnich przypadkach do niej doszło. Niektóre współczesne konflikty – w Iraku, Libii czy Syrii – są bardziej złożone, ale również złoża ropy mają w nich niebagatelne znaczenie. A wiele miejsc roponośnych, takich jak chociażby Arktyka, może w przyszłości być miejscem ścierania się interesów największych graczy.
Ropa naftowa to od kilku dziesięcioleci najbardziej strategiczny surowiec mineralny świata. Zastąpiła na tym miejscu węgiel kamienny, odpowiedzialny za rozwój przemysłu w XIX wieku. Obecnie to ropa, zwana „czarnym złotem”, jest niezbędna w gospodarce – i praktycznie decyduje o jej rozwoju, ale także i polityce. Występuje właściwie na całej Ziemi, od równika po bieguny. Najwięcej jej jest, według dotychczasowych badań i szacunków, w pasie międzyzwrotnikowym. Najbardziej zasobna jest Wenezuela, która wyprzedza Arabię Saudyjską. Trzecia w rankingu Kanada ma 57 proc. tego, co Wenezuela.
Rozpoczęcie w XX wieku wydobycia ropy naftowej na masową skalę dla wielu państw oznaczało początek prosperity. Hojnie tym surowcem został obdarowany obszar nad Zatoką Perską i umiał z tego skorzystać. W latach 60. powstała OPEC (Organization of the Petroleum ExportingCountries – Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową), którą tworzyły w większości państwa właśnie z tego regionu, m.in.: Arabia Saudyjska, Irak, Katar, Kuwejt, Libia, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kraje zrzeszone w OPEC, przy zastosowaniu odpowiednich instrumentów politycznych, w ciągu kilkunastu lat stały się krezusami na światowym rynku, a jej mieszkańcy, jak mówi powiedzenie – w jednym pokoleniu przesiedli się z wielbłądów w mercedesy. Ceny ropy podlegały przez lata wahaniom, odpowiadając potrzebom światowej gospodarki, ale przede wszystkim będąc elementem i wyznacznikiem prowadzonej polityki.
I tak na początku lat 70. cena baryłki ropy naftowej wynosiła 2 dolary amerykańskie, by pod koniec dekady wzrosnąć do 15 USD. W okresie tym kraje OPEC szybko się wzbogaciły, a kontrolowały 85 proc. światowego eksportu. Przyczyną takiego stanu rzeczy było wprowadzenie przez nie embarga na kraje Zachodu i zmniejszenie podaży surowca na rynku. Dla importerów, uzależnionych już od ropy naftowej, był to czas kryzysu naftowego. Sytuacja ta stała się dla nich bodźcem do poszukiwań i odkrycia nowych złóż ropy, na przykład na Morzu Północnym czy Alasce. Zwiększona już podaż surowca w latach 80. przyczyniła się do ustabilizowania cen surowca, a państwa regionu OPEC straciły monopol na rynku.
Jak pokazuje historia notowań ropy naftowej, jej cena silnie jest skorelowana z prowadzoną polityką i konfliktami, które dotykają kraje roponośne. Tak było podczas rewolucji irańskiej, konfliktu w Kuwejcie czy wojny w Iraku. Doszło wtedy do spadku podaży (z powoduj ograniczenia lub wstrzymania wydobycia na niektórych polach naftowych czy kłopotów z transportem), a wzrostu popytu i w konsekwencji – cen. I tak baryłka ropy naftowej w 2004 roku przekroczyła wartość 50 USD, w 2008 roku – 100 USD, a w połowie 2014 roku – 115 dolarów amerykańskich. Po tym nastąpił czas gwałtownego spadku cen. Zaledwie pół roku później, w styczniu 2015 roku, za bryłkę płacono mniej niż 50 USD, a w styczniu 2016 roku już tylko 28 USD.
Taka obniżka może być odpowiedzią na spowolnienia gospodarcze Unii Europejskiej (kryzys euro) i Chin. Przyczyną też może być zwiększenie produkcji przez dużego jej konsumenta. USA zwiększyły produkcję ropy z rodzimych łupków, a pod koniec 2015 roku zdecydowały się nawet na zniesienie obowiązującego u niej od 40 lat zakazu eksportu surowej ropy naftowej. Tym samym kraj wyraźnie wszedł do grona eksporterów. Naturalnym krokiem światowego rynku, w celu utrzymania ceny, w takim przypadku powinno być zmniejszenie wydobycia. Jednak tak nie jest. Wszystkie kraje utrzymują produkcję na stałym poziomie, co powoduje, że surowca na rynku jest bardzo dużo. Praktycznie nie ma już gdzie go magazynować. Zbiorniki są zapełnione, stąd też obniżka cen.
Dla importerów to dobra sytuacja, ale dla eksporterów czas trudny. Wpływy ze sprzedaży są bowiem znacząco niższe, uszczuplając z każdym miesiącem wypracowane rezerwy budżetowe. Taka sytuacja może dziwić, biorąc pod uwagę, że to przecież te kraje dyktują warunki sprzedaży „czarnego złota”. Świadczy to niezbicie o tym, że polityka wzięła górę nad gospodarką. Światowi gracze, tj. USA, OPEC z Arabią Saudyjską na czele, Chiny, Kanada i Rosja oraz nowy na rynku Iran rozgrywają partię szachów baryłkami ropy. Jesteśmy świadkami ich próby sił, walki o nowy podział rynku.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest m.in. pogarszająca się sytuacja ekonomiczna i społeczna, szczególnie wśród pomniejszych krajów-eksporterów, o gospodarkach uzależnionych od ropy. W dłuższej perspektywie w niektórych z nich może dojść do wewnętrznych konfliktów, np. w Wenezueli. Wiele firm wydobywczych też nie wytrzyma takiego obciążenia finansowego i stanie się nierentownych. Tym samym też ten strategicznych rynek się uszczupli, zostawiając największych graczy.
komentarze