Militarne zaangażowanie Rosji w konflikt syryjski po stronie Baszszara al-Asada nie tylko zmieniło sytuację w samej Syrii, lecz także doprowadziło do przewartościowania stosunków między regionalnymi i globalnymi mocarstwami. O tym, co Moskwa chciała uzyskać interwencją na Bliskim Wschodzie, pisze Tomasz Otłowski w grudniowym numerze „Polski Zbrojnej”.
Celem rosyjskiej interwencji w Syrii jest zwalczanie różnego rodzaju struktur radykalnego islamu, które wykorzystując chaos w regionie, pojawiły się w ciągu ostatnich kilku lat. Autor tekstu „Pokerowe zagranie” zauważa, że rosyjska machina propagandowa określa te struktury zbiorowym mianem „terrorystów”. „I choć obiektywnie trudno się z takim określeniem nie zgodzić, to z perspektywy Stanów Zjednoczonych i ich regionalnych sojuszników (państw rejonu Zatoki Perskiej i Turcji) część z tych struktur odgrywa ważną rolę w dążeniu do obalenia reżimu Baszszara al-Asada” – pisze Tomasz Otłowski.
Tu jednak zaczynają się problemy, bo o ile odsunięcie od władzy rządu Al-Asada jest wspólnym celem różnych ugrupowań syryjskiej opozycji i ich regionalnych patronów (Arabii Saudyjskiej, Turcji, Kataru itd.), o tyle postulowane przez nich wizje zmian ustrojowych i politycznych są już odmienne. Amerykanie i ich europejscy sojusznicy (głównie Francja, Wielka Brytania, Niemcy) wciąż mają nadzieję na wolną (w rozumieniu zachodnim) i demokratyczną Syrię. Arabowie widzą jednak tę część regionu raczej jako zarzewie „umiarkowanej” rewolucji islamskiej, która wyłoni coś na kształt państwa islamskiego (zbieżność nazwy przypadkowa), rządzącego się prawami islamu i będącego przykładem dla innych części regionu. A także, co równie ważne, będzie swoistą alternatywą dla kalifatu Państwa Islamskiego. Syria – według Saudów i ich sojuszników z Rady Współpracy Państw Zatoki Perskiej (Gulf Cooperation Council – GCC) – ma więc być wyznaniowo sunnicka i ustrojowo islamska. – Ani słowa tu o demokracji, liberalizmie, wolnościach obywatelskich i prawach człowieka. Swoje trzy grosze dorzuca także Turcja, która jednak, nieco inaczej niż arabskie kraje regionu, wolałaby na miejscu dyktatury Al-Asada bliższy swym doświadczeniom „świecki islam” – zaznacza Tomasz Otłowski.
W tej sytuacji rosyjska narracja sprowadzająca wszystkie islamskie ugrupowania opozycyjne mianem terrorystycznych zyskuje przychylność wielu obserwatorów. W istocie bowiem różnica między dżihadystycznym Frontem al-Nusra a np. wspieranym przez Zachód syryjskim ugrupowaniem rebelianckim Brygada Sokołów Lewantu, które stało się celem rosyjskich nalotów już pierwszego dnia operacji prowadzonej przez wojska Federacji Rosyjskiej w Syrii, jest czysto symboliczna. „Obie struktury odwołują się przecież do tej samej ideologii radykalnego sunnickiego islamu w jej salafickim, dżihadystycznym wydaniu. Ta pierwsza jest jednak otwarcie związana ze zbrodniczą Al-Kaidą, będącą od ponad 20 lat jawnym i zadeklarowanym wrogiem świata zachodniego. Druga zaś jest ugrupowaniem dającym zachodnim obserwatorom i decydentom ułudę „umiarkowanego” islamu – chyba jednak tylko ze względu na swój opozycyjny wobec reżimu Al-Asada charakter i ogólną „świeżość” organizacyjną.” – pisze ekspert.
Więcej o skutkach rosyjskiej interwencji w Syrii w grudniowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: MO Rosji
komentarze