Wszyscy musimy być przygotowani na misje bojowe. Gdy zajdzie potrzeba, będziemy w stanie wykonać każde zadanie – zapewnia gen. bryg. Andrzej Reudowicz, nowy dowódca 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Nie planuje zmian strukturalnych w formacji, ale zapowiada dużą modernizację wyposażenia, w tym daleko idącą cyfryzację.
Od 23 listopada 12 Szczecińską Dywizją Zmechanizowaną będą dowodzili ludzie w czarnych beretach. Czyżby zmotoryzowany związek taktyczny stawał się z wolna pancernym?
Gen. bryg. Andrzej Reudowicz: Nic takiego się nie stanie. Chcę przypomnieć, że jestem absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych. Swoją służbę wojskową rozpoczynałem właśnie w 12 Dywizji. Byłem tutaj dowódcą plutonu, kompanii, szefem sztabu batalionu. Czarny beret i naramiennik noszę z szacunku do żołnierzy 10 Brygady Kawalerii Pancernej, którymi dowodziłem. Mam jednak nadzieję, że teraz moi byli podwładni mi wybaczą, że obejmując dowodzenie szczecińską dywizją, wracając do korzeni mojej służby, zmienię kolor beretu na zielony.
Czyli dowódca zmieni kolor beretu, a jakie zmiany czekają dywizję w najbliższych latach?
Żyjemy w świecie, w którym zmiany zachodzą bezustannie. Trudno precyzyjnie przewidzieć przyszłość, bo zmienia się poziom bezpieczeństwa naszego świata. Musimy umieć szybko się adaptować do nowych wyzwań. Nie słyszałem o planach zmian strukturalnych, ale na pewno będzie trwała ciągła modernizacja wyposażenia dywizji. Zaczniemy używać między innymi systemu Tytan, czyli dostosujemy do najnowszych standardów wyposażenie indywidualne żołnierzy. Wymusi to zmianę działania na polu walki, a także systemu dowodzenia na najniższych szczeblach. Technologie te wprowadzą w pododdziałach większy stopień cyfryzacji. Dlatego musi się zmienić mentalność wielu ludzi, muszą się przystosować do stałego używania systemów informatycznych.
Przejmuje Pan dowodzenie tak ważną dywizją w trudnym czasie: wojny w Syrii, konfliktu na Ukrainie, walki z terroryzmem. Musi być Pan zatem przygotowany na najtrudniejsze scenariusze. Czy Pan i „dwunastka” jesteście gotowi do ewentualnych misji bojowych?
Mamy armię zawodową, więc wszyscy musimy być do tego przygotowani. Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach wszyscy żołnierze mają zasunięte zamki zasobników z wyposażeniem, czyli gotowe do akcji. Gdy zajdzie potrzeba, jesteśmy w stanie wykonać każde zadanie. Zarówno ja, jak i większość żołnierzy 12 Dywizji mamy za sobą udział w misjach w Iraku i Afganistanie. To był czas zdobywania bojowych doświadczeń. W niebezpiecznych sytuacjach sprawdzeni są nie tylko szeregowi, lecz także duża grupa podoficerów i oficerów – dowódców różnych szczebli. Jeśli zajdzie konieczność uczestniczenia w jakimś konflikcie zbrojnym, wiemy, jak się zachować.
Nowoczesne sposoby walki, systemy dowodzenia i wsparcia w misjach bojowych poznawał Pan już w 2001 roku jako jeden z pierwszych polskich dowódców.
Kiedy walka z terroryzmem osiągnęła apogeum i do Afganistanu wkroczyli Amerykanie, jako jeden z kilku Polaków znalazłem się w zespole łącznikowym dowództwa w Tampie na Florydzie. Poznałem tam nowoczesne sposoby walki, najnowocześniejsze systemy dowodzenia i wsparcia oraz ich możliwości. Wówczas był to dla mnie skok cywilizacyjny. Zobaczyłem, na czym polega sieciocentryczność, jaki jest dostęp do informacji i jakie są sposoby dzielenia się nimi. Nauczyłem się, jak to wszystko można efektywnie wykorzystać w działaniu. Poznałem wtedy procedury obowiązujące w międzynarodowym współdziałaniu i – co bardzo ważne – mentalność oficerów sojuszniczej armii. U nas była wówczas zasada, że dowódcy oddziałów, gdy wracali z odprawy u przełożonego, opowiadali podwładnym, o czym była mowa. Tam taką odprawę mogłem obserwować na ekranie komputera w czasie rzeczywistym. U nas też już są takie technologie. Zbliżyliśmy się bardzo do standardów najważniejszych armii NATO. Zwolennikiem takich rozwiązań, wprowadzania nowych technologii jest obecny dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. Podległe oddziały muszą się do tego dostosować. Pewne zmiany pod tym względem czekają więc także 12 Dywizję.
Czy ta wiedza ułatwi teraz podległej Panu 12 Brygadzie pełnienie dyżuru w Grupie Bojowej Unii Europejskiej? Rozpocznie go już 1 stycznia 2016 roku.
Stanowisko dowódcy dywizji obejmuję tuż po certyfikacji, czyli sprawdzeniu, czy grupa międzynarodowa, której trzonem są żołnierze 12 Brygady, jest dobrze przygotowana do zadań. Obserwowałem ten sprawdzian i wiem, że wypadł pozytywnie. Owszem służyłem radą, pomocą i doświadczeniem, ale najważniejszą rolę w przygotowaniu naszych żołnierzy do tego zadania odegrał mój zastępca – gen. bryg. Rajmund T. Andrzejczak. Ma w tym duże doświadczenie. Dowodząc 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną, w 2012 roku osobiście tworzył taką grupę i przez pierwszą połowę 2013 roku nią dowodził. Teraz swoją bogatą wiedzę na ten temat przekazał innym. A przygotowanie kontyngentu bojowego UE w tych niespokojnych czasach ma szczególne znaczenie. Dzisiaj nikt nie wie, jak potoczą się sprawy w Syrii. Niepokój panuje za naszą wschodnią granicą. We Francji odnotowaliśmy kolejną falę terroru. Musimy być gotowi, bo może się zdarzyć, że po raz pierwszy siły bojowe Unii mogą zostać użyte.
Pracował Pan w wielu ważnych sztabach i dowództwach, również międzynarodowych, dowodził Pan też 10 Brygadą Kawalerii Pancernej. To wystarczy, żeby dobrze pokierować tak dużą i ważną dywizją jak „dwunastka”?
Przełożeni uznali, że mam wystarczające doświadczenie. Jednak jest to duże wyzwanie. Wyznaję zasadę, że na każdym szczeblu dowodzenia trzeba się rozwijać, dokształcać, zdobywać nową wiedzę i doświadczenia. Priorytetem dla mnie będzie dobre poznanie swoich nowych podwładnych. Znając ich sposób rozumowania, będę mógł dobrać właściwe narzędzia zarządzania.
Ponad osiem tysięcy ludzi rozlokowanych w dziewięciu garnizonach zastanawia się teraz: jaki jest ich nowy dowódca, co ceni w ludziach, czego nie lubi, jaki ma styl dowodzenia, jakim jest człowiekiem?
Dla każdego bywam inny. Dla jednych mogę być dobry, dla drugich nie bardzo. Po odpowiedź na pytanie, co cenię u ludzi, odsyłam zainteresowanych do Kodeksu Honorowego Żołnierza Zawodowego – tam jest wszystko zapisane. Bardziej dociekliwych kieruję zaś po odpowiedź do moich poprzednich podwładnych, bo w szczegółowej ocenie samego siebie mogę być mało obiektywny. Z pewnością nie jestem cholerykiem. Nie uważam, że tembr głosu może być pomocny w dowodzeniu. Opanowanie, mądrość podejmowanych decyzji, rozwaga – to powinno cechować przełożonego na każdym szczeblu dowodzenia.
Generał brygady Andrzej Reudowicz urodził się 19 listopada 1961 roku w Piszu. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu. Był m.in. zastępcą dowódcy 15 Brygady Zmechanizowanej, szefem Zarządu Operacji Lądowych w Dowództwie Wojsk Lądowych, dowódcą 10 Brygady Kawalerii Pancernej, a ostatnio szefem Zarządu Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych w Inspektoracie Wojsk Lądowych DGRSZ. W latach 2010–2011 dowodził VIII zmianą Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie.
Ukończył wiele kursów i szkoleń, m.in. wyższe studia i podyplomowe w Akademii Obrony Narodowej oraz kurs International Capstone Course w Rzymie. Czynnie uprawia różne dyscypliny sportowe. Lubi czytać. W jego biblioteczce można znaleźć wiele książek z socjologii, prawa obronnego, kierowania bezpieczeństwem narodowym. Jest żonaty, ma dwóch synów.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roik / Combat Camera DORSZ, arch. PKW Afganistan
komentarze