Na morzu jednostka została zaatakowana bronią chemiczną. Skażenie trzeba zlikwidować. Zajmie się tym czekająca już w porcie kompania specjalistów – oto jeden z najważniejszych epizodów ćwiczeń okrętowej grupy zadaniowej 8 Flotylli ze Świnoujścia. Żołnierze szkolili się także z załadunku min na pokład okrętu, strzelania z ładunków wydłużonych i ewakuacji rannych.
Przez cztery dni w Zatoce Pomorskiej ćwiczyły dwa okręty transportowo-minowe, trzy trałowce, kuter transportowy i zbiornikowiec. Wspomagał ich holownik H-6. – Pierwszego dnia trałowce wykonały zadanie, które polegało na przeprowadzeniu pozostałych jednostek przez akwen zagrożony występowaniem min morskich – opowiada kmdr ppor. Jacek Kwiatkowski, rzecznik 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Potem załogi trenowały strzelanie artyleryjskie zarówno do celów powietrznych, jak i nawodnych. – Jest to kluczowy element związany z osłoną szlaków komunikacyjnych. Rzecz niezwykle istotna, ponieważ to właśnie drogą morską przewozi się największą liczbę towarów. Każde zakłócenie żeglugi może zakłócić międzynarodowy handel, a w skrajnych przypadkach doprowadzić do kryzysu – podkreśla kmdr ppor. Kwiatkowski.
Wspólnie z Anakondą
Jednostki wchodzące w skład okrętowej grupy zadaniowej współpracowały też ze śmigłowcem ratowniczym Anakonda. – Wspólnie z załogami okrętów przećwiczyliśmy ewakuację rannych. Marynarze, którzy wcielili się w ich role, za pomocą pętli ratowniczej zostali podjęci z pokładu okrętu transportowo-minowego ORP „Toruń”, a także dwóch trałowców: ORP „Necko” i ORP „Wigry” – wyjaśnia kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Kolejne zdanie polegało na przeprowadzeniu załadunku na pokłady okrętów transportowo-minowych, które zacumowały naprzeciw plaży w Dziwnowie. Zwykle podczas tego typu operacji transportery i ciężarówki wjeżdżają na pływający pomost, który następnie dobija do opuszczonej rampy okrętu. Tym razem jednak marynarze ograniczyli się do przećwiczenia samych procedur.
Również w okolicach Dziwnowa załoga kutra transportowego 852 trenowała strzelanie z ładunku wydłużonego. To kilkudziesięciometrowy „wąż”, który składa się z silnika rakietowego, urządzenia pobudzającego i kilku pomniejszych ładunków. Podczas operacji bojowej wystrzeliwuje się go w kierunku brzegu. „Wąż”, opadając do płytkiej wody bądź na plażę, eksploduje, a przy okazji detonuje rozmieszczone przez nieprzyjaciela miny. W ten sposób toruje drogę desantowi. – Teraz ze względów bezpieczeństwa kierunek strzelania był nieco inny. Ładunek opadał równolegle do plaży – wyjaśnia kmdr ppor. Kwiatkowski.
Miny na pokład
Jednak największy nacisk podczas ćwiczeń położony został na dwa inne elementy. Pierwszy to nocny załadunek min. Został on przeprowadzony w warunkach bojowych. Oznacza to, że światła okrętów były wygaszone, a marynarze pozostawali w pełnej gotowości do odparcia ataku z lądu, wody bądź powietrza. Na pokłady trafił cały zapas min, czyli tyle, ile są w stanie pomieścić jednostki określonych typów. Załadunek odbył się z dala od portu wojennego. Okręty najpierw musiały wpłynąć na Świnę, a później już poza Świnoujściem przybić do nieuczęszczanego na co dzień nabrzeża.
Broń masowego rażenia
Ze szczególną pieczołowitością przeprowadzony został epizod, który wiązał się z ochroną okrętu przed bronią masowego rażenia. W myśl założeń dowódca okrętu transportowo-minowego ORP „Toruń” zameldował, że jego jednostka padła ofiarą ataku przy użyciu nieznanej substancji. W takich przypadkach może ona na przykład zostać rozpylona z samolotu. – Do portu, gdzie miał zawinąć okręt, wyruszyli żołnierze z kompanii chemicznej należącej do 8 Batalionu Saperów – opowiada kmdr por. Wojciech Buca, szef obrony przed bronią masowego rażenia w 8 Flotylli. Przywieźli oni ze sobą cztery instalacje rozlewcze, w których miesza się roztwór do odkażania, łaźnię polowo-namiotową, gdzie zabiegom poddawani są marynarze, a także specjalne pompy do oczyszczania okrętu.
Kiedy okręt przybił do brzegu, na jego pokład weszli specjaliści z patrolu rozpoznania skażeń. Zbadali oni skalę i rodzaj zanieczyszczenia. W oparciu o ich ustalenia dobrana została odpowiednia metoda działania. – Rozwinięcie okrętowego punktu likwidacji skażeń i samo odkażanie trwa od trzech do czterech godzin. Wszystko zależy od wielkości okrętu i rozmiarów zanieczyszczeń – tłumaczy kmdr por. Buca. Chemicy mogą przeprowadzić tego typu operację nie tylko w portach, ale też w punktach bazowania, a nawet prowizorycznych nabrzeżach. – Załogi okrętów również posiadają sprzęt i środki do walki ze skutkami ataku chemicznego, czasem jednak problem wykracza poza ich możliwości. Wówczas zmuszeni są szukać pomocy na brzegu – podsumowuje kmdr por. Buca.
Najbliższe tygodnie będą dla marynarzy z 8 Flotylli wyjątkowo pracowite. Kilka dni temu należące do niej trzy trałowce oraz okręt dowodzenia ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” skierowały się do Danii. Wezmą tam udział w międzynarodowych manewrach „Northern Coasts 2015”. Z kolei na początku października rozpocznie się największe tegoroczne ćwiczenie organizowane na szczeblu flotylli pod kryptonimem „Wargacz 2015”. W tym roku odbędzie się ono równolegle z analogicznym ćwiczeniem 3 Flotylli. Podczas niektórych zadań okręty ze Świnoujścia i Gdyni będą ze sobą ściśle współdziałać.
autor zdjęć: Marcin Purman
komentarze