Namawiałbym prezydenta Andrzeja Dudę do mądrej kontynuacji polityki obronnej. Byłoby źle, gdyby zmiana rządu czy prezydenta za każdym razem oznaczała dla sił zbrojnych rewolucję – mówi Janusz Zemke, europoseł SLD, były wiceminister obrony narodowej.
Podstawowe potrzeby wojska są dla wszystkich jasne: przede wszystkim armia wymaga modernizacji. Ma być także zwiększona jej liczebności o około 10 tysięcy żołnierzy, którzy wzmocnią jednostki na ścianie wschodniej. Zasada, że wojsko wymaga planowania na kilka lat do przodu, a nie gwałtownych zmian, jest słuszna. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że będą pewne korekty w polityce obronnej, ale przypomnę, że prezydent, choć jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, nie może samodzielnie podejmować decyzji w sprawach dotyczących bezpieczeństwa kraju. Musi współpracować w tej materii z ministrem obrony narodowej. Dlatego liczę na konsensus pomiędzy ośrodkiem prezydenckim a rządem.
Prezydent Andrzej Duda i jego środowisko polityczne podkreślają potrzebę powiązania programu modernizacji technicznej armii z zamówieniami w krajowych zakładach zbrojeniowych. Mówi się nawet o wprowadzeniu w ustawie minimalnego poziomu zamówień u krajowych dostawców. Trzymam kciuki za znalezienie rozsądnego sposobu jak tego dokonać. Obawiam się, że w wielu przypadkach wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby sztuczne i odbijałoby się negatywnie na jakości sprzętu kupowanego dla wojska.
Owszem, przy realizacji niektórych programów modernizacyjnych udział polskiego przemysłu może być nawet stuprocentowy. Mam tu na myśli np. budowę niektórych bezpilotowców, okrętów rozminowania czy opracowanie i dostawę wyposażenia indywidualnego żołnierza. Jednak w wielu przypadkach polskie ośrodki naukowe i zakłady zbrojeniowe nie będą w stanie sprostać oczekiwaniom wojska. Przykładem może być system obrony powietrznej średniego zasięgu. Nigdy też nie mieliśmy własnej technologii budowy okrętów podwodnych. Inwestowanie ogromnych pieniędzy w badania, a następnie budowę w polskich stoczniach 3 okrętów podwodnych dla marynarki wojennej byłoby marnowaniem środków i czasu. Dlatego uważam, że choć powinniśmy wspierać krajową branżę obronną, to jednak nie możemy tego robić „na siłę”, wbrew możliwościom samej branży zbrojeniowej.
W pierwszym dniu urzędowania nowego zwierzchnika sił zbrojnych życzę mu wszystkiego dobrego i mocno trzymam kciuki, by ta zmiana nie oznaczała rewolucji dla wojska. Bo akurat tego wojsku nie potrzeba.
komentarze