Ten szczyt traktujemy jako najważniejsze wydarzenie od wejścia Polski do NATO. Naszym celem jest zapewnienie trwałej obecności wojsk Sojuszu na terenie naszego kraju – mówił wicepremier Tomasz Siemoniak podczas sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Szef MON rozmawiał z posłami o przygotowaniach do spotkania NATO w Warszawie.
Przywódcy Paktu Północnoatlantyckiego przyjadą do Polski na początku lipca 2016 roku. Wśród gości będą najważniejsi politycy i wojskowi państw członkowskich: 65 prezydentów i premierów oraz ministrowie obrony, spraw zagranicznych i szefowie sztabów generalnych. Wtorkowa Komisja Obrony Narodowej była poświęcona przygotowaniom do szczytu. Tomasz Siemoniak, wicepremier i szef MON, mówił także o tym, co Polska chce osiągnąć podczas lipcowego spotkania. – Ten szczyt traktujemy jako najważniejsze wydarzenie w Polsce od naszego wejścia do NATO. Chcemy, aby był też najważniejszym od czasów zakończenia zimnej wojny – podkreślał.
Trwałe zmiany
Szef MON przekonywał, że decyzje, które zapadły na szczycie NATO w Newport w 2014 roku (m.in. o utworzeniu tzw. szpicy, grup integracyjnych NFIU i wzmocnieniu Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie), były istotne i odpowiadały na zagrożenia wynikające z konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ale miały „charakter doraźny”. – W Warszawie chcemy osiągnąć to, żeby zmiany w działaniu NATO były trwałe. Zagrożenia są trwałe, dlatego Sojusz powinien się trwale zmienić – przekonywał. Wicepremier przypomniał, że polskie propozycje reformy Sojuszu są zawarte w dokumencie nazwanym Warszawską Inicjatywą Adaptacji Strategicznej.
Głównym celem Polski jest uzyskanie zgody na „stałą obecność wojsk Sojuszu na wschodniej flance NATO, w tym na terenie Polski”. Posłowie zastanawiali się jednak, na ile ten cel jest realny. – W doniesieniach medialnych czytamy dość sceptyczne wypowiedzi wojskowych służących w strukturach NATO. Twierdzą oni, że Sojusz nie zgodzi się na to, by w Polsce były stałe bazy wojsk sojuszników – zauważył poseł Michał Jach (PiS). Dodał, że zastrzeżenia do tego pomysłu mają także Niemcy. – Radzę zachować dystans do medialnych doniesień, bo, z całym szacunkiem do cytowanych wojskowych, to nie oni będą wyrażać zgodę. Do Warszawy przyjedzie prezydent Barack Obama i od niego oczekujemy decyzji. Przypomnę też, że Niemcy nie mają prawa weta w tej sprawie. Nikt zresztą nie będzie ich pytał o pozwolenie na stałą obecność w Polsce wojsk amerykańskich – przekonywał minister Siemoniak. I wyjaśnił, że USA często działają „dwutorowo” – w ramach NATO, ale też jako samodzielne państwo.
Wschód kontra południe?
Polska będzie również zabiegać o rozmieszczenie składów sprzętu bojowego oraz nowe inwestycje NATO w infrastrukturę obronną w Europie Środkowo-Wschodniej. Wicepremier Siemoniak mówił, że zależy nam na „uruchomieniu dodatkowych sojuszniczych pakietów inwestycyjnych dotyczących infrastruktury obronnej”, ponieważ – jak tłumaczył – „kraje naszego regionu były pod tym względem w gorszej sytuacji w porównaniu z zachodnimi sojusznikami, a kryzys rosyjsko-ukraiński wymusił zmiany”. – Liczymy na to, że szczyt NATO w lipcu 2016 roku będzie niwelował te różnice – zaznaczał Siemoniak.
Posłowie pytali, czy uda się przekonać sojuszników do większego zaangażowania w rozwój bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. – Czy problemy Europy Środkowo-Wschodniej znajdą zrozumienie u sojuszników z południa kontynentu? Europa boryka się teraz z dwoma zagrożeniami: ze strony Państwa Islamskiego i ze strony Rosji – rozważał Stanisław Wziątek (SLD), wiceprzewodniczący komisji. Wicepremier Siemoniak zapewniał, że naszą intencją nie będzie „przeciwstawianie kłopotów południa i problemów wschodu Europy”. – Idea Sojuszu wyklucza jego fragmentaryzację. Rozumiemy potrzeby sojuszników z państw południowych, ale też nie zamierzamy godzić się na logikę gry o sumie zerowej, w której każda sojusznicza inwestycja we wzmocnienie wschodniej flanki musi być automatycznie równoważona analogicznymi działaniami na południu – przekonywał.
Wdrożyć ustalenia z Newport
Ważnym punktem szczytu w Warszawie będzie dyskusja na temat realizacji postanowień z poprzedniego spotkania przywódców NATO. Wicepremier przypomniał, że w Newport podjęto decyzje o zwiększeniu liczebności Sił Odpowiedzi NATO z 13 do 40 tys. personelu oraz o przyspieszeniu procedur zmierzających do ich uruchomienia. – Połączone siły bardzo wysokiej gotowości VJTF, tak zwana szpica, osiągnęły zdolność operacyjną, co zostało sprawdzone i wysoko ocenione przez sojuszników podczas ćwiczenia „Noble Jump” na poligonie w Żaganiu w czerwcu tego roku. Chcemy, aby do szczytu NATO w Warszawie główne postanowienia z Newport zostały wdrożone, to znaczy aby siły VJTF osiągnęły gotowość operacyjną w docelowej strukturze – podkreślał Tomasz Siemoniak.
Z kolei ambasador Tomasz Chłoń, szef zespołu przygotowującego szczyt, podkreślał, że lipcowe wydarzenie jest nie tylko wyzwaniem politycznym i wojskowym, ale również logistycznym. – Do Warszawy przyjedzie ponad 200 osób mających status osoby chronionej – przypomniał ambasador Chłoń, pełnomocnik szefa MSZ ds. przygotowania szczytu NATO. Gości będzie jednak kilka razy więcej. Już teraz zarezerwowano dla nich ponad cztery tysiące miejsc w hotelach. Spotkanie przywódców NATO oznacza więc nie tylko konieczność wprowadzenia wyjątkowych środków bezpieczeństwa, ale także problemy z zakwaterowaniem i poruszaniem się po mieście.
autor zdjęć: Krzysztof Żuczkowski
komentarze