Polska armia chce w najbliższych latach kupić trzydzieści aparatowni łączności troposferycznej. Mają zapewniać łączność na odległość co najmniej dwustu kilometrów i umożliwiać transfer danych z prędkością porównywalną do łączy satelitarnych, czyli około 20 megabitów na sekundę. Kontrakt wart jest kilkadziesiąt milionów złotych.
Troposfera to najniższa warstwa atmosfery naszej planety, która sięga od powierzchni Ziemi do siedmiu kilometrów nad poziomem morza w rejonie biegunów i aż osiemnastu kilometrów w rejonie równika.
Troposfera, odbijając sporą część fal radiowych (reszta ucieka w kosmos), umożliwia komunikację na duże odległości. Armie na całym świecie wykorzystują jej właściwości już od początku XX wieku. Wówczas wojsko potrzebowało przede wszystkim radiostacji krótkiego i średniego zasięgu, dlatego łącznością troposferyczną zainteresowały się służby wywiadowcze i korpus dyplomatyczny.
Sytuacja zmieniła się w latach siedemdziesiątych, gdy Amerykanie bardzo mocno postawili na rozwój wojskowej łączności satelitarnej. Wtedy też zalety łączności troposferycznej na nowo odkryła armia radziecka.
Mariusz Leszczykowski, były żołnierz 8 Pułku Zakłóceń Radioelektronicznych z Grudziądza, wyjaśnia, że Moskwa chciała mieć pewny i skuteczny środek łączności, którego Amerykanie nie mogliby zakłócić. – Rosjanie mieli świadomość, jak łatwo jest zakłócić sygnał z satelity, dlatego zbudowali system strategicznej łączności troposferycznej BARS. Jego komunikaty, owszem, można było przechwycić, ale już zakłócić, w żaden sposób – mówi.
System BARS (z rosyjskiego Leoparda) składał się z oddalonych od siebie o około 300 kilometrów 26 stacji nadawczo-odbiorczych, które zapewniały komunikację pomiędzy Związkiem Radzieckim a Polską, Niemiecką Republiką Demokratyczną, Bułgarią, Węgrami i Czechosłowacją.
Zalety łączności troposferycznej docenili także zafascynowani technologią satelitarną Amerykanie. Na początku lat osiemdziesiątych zlecili firmie Raytheon opracowanie na potrzeby wojska stosownych radiostacji, które swój bojowy test zdały podczas I wojny w Zatoce Perskiej.
Polska armia także chce wyposażyć żołnierzy w system łączności troposferycznej. Na początku kwietnia Inspektorat Uzbrojenia MON zaprosił do dialogu technicznego firmy, które chciałyby dostarczyć naszej armii dwadzieścia dziewięć „Aparatowni łączności troposferycznej”. Wojsko oczekuje, że będą one zapewniały łączność na co najmniej 200 kilometrów, pracowały w paśmie „C” i „Ku” i umożliwiały transfer danych z prędkością około 20 megabitów na sekundę.
Ponieważ „aparatownie” muszą być w pełni kompatybilne z systemami łączności, których już używa armia, wymagane jest, aby współpracowały z następującymi protokołami komunikacyjnymi: OSPFv2, BGPv4, RIPv1, RIPv2, EGP, EIGRP, IPv4, IPv6, DHCP IPv6, i zostały wyposażone w następujące porty do komunikacji: światłowodowy CTOS zgodny ze STANAG 4290, elektryczny G.703 (dla szybkości 2048, 2 x 2048 i 4 x 2048 kbps), elektryczny STANAG 4210 (dla szybkości 256 do 2048 kbps), światłowodowy Ethernet l 00 Base FX, światłowodowy GigaBit Ethernet l 000 Base SX, elektryczny RJ-F Ethernet 10/100 Base-TX, IEE 802.3 Ethernet ze stykiem RJ 45, ITU-T V .ll ze stykiem V.35 oraz ITU-T G.703 niesymetryczne (75 Q współosiowy).
autor zdjęć: Andrzej Wojtusik
komentarze