Sytuacja polityczna Jemenu właściwie nigdy nie należała do spokojnych i stabilnych. Wydarzenia z ostatnich miesięcy są eskalacją od dawna istniejących różnic (szyicka północ, sunnickie południe), a działania terrorystycznych ugrupowań, tj. AQAP, a od niedawna także i tzw. Państwa Islamskiego (PI), stanowią katalizator zachodzących wydarzeń – pisze Katarzyna Kobrzyńska z Wojskowego Centrum Geograficznego.
Ugrupowanie Huti, które skutecznie zajęło we wrześniu 2014 roku stolicę kraju Sanę, a z początkiem roku zmusiło prezydenta do wyjazdu z kraju, nie jest nowym graczem w regionie. Już w 2004 roku ówczesny lider zajdytów (odłam szyizmu) z górskich regionów graniczących z Arabią Saudyjską – Hussajn al-Huti zbrojnie wystąpił przeciw rządowi ówczesnego prezydenta Ali Abdullaha Saleha (szyita) w Sanie. Rebelia została stłumiona, a sam Huti zabity. Jednak do krwawych rebelii dochodziło jeszcze pięć razy, aby z początkiem 2010 roku ostatecznie podpisano zawieszenie broni.
W 2011 roku sytuacja po raz wtóry się zmieniła. W ramach Arabskiej Wiosny, po miesiącach walk na ulicach stolicy, prezydent Saleh otrzymał gwarancję immunitetu i ostatecznie oddał władzę. Nowym prezydentem został dotychczasowy wiceprezydent Abdrabbuh Mansur Hadi (sunnita). W rozmowach nt. nowego kształtu państwa (powołanie federacji) uczestniczyli także Huti. Jednak gdy w połowie 2014 roku doszło do protestów społecznych przeciw podwyżkom cen (efekt m.in. wysadzenia jednego z głównych ropociągów w kraju), Huti wyczuło szansę zmian dla siebie. To groźne, ale lokalne ugrupowanie militarne, stało się w niedługim czasie na tyle silne, by wyprzeć rządowe siły i przejąć władzę w kraju, przynajmniej w jego północnej części.
Południowy Jemen jest regionem sunnickim. Tutaj wcześniejsze rządy szyickiego prezydenta Saleha i obecne działania Huti znajdują silny opór wśród ludności. Religijny podział kraju na szyicką północ i sunnickie południe ma też odzwierciedlenie historyczne. Oba regiony zjednoczyły się w jedno państwo w 1990 roku w imię lepszych perspektyw ekonomicznych (złoża ropy naftowej na terenach granicznych). Na czele nowego państwa stanął przedstawiciel północy (w osobie Saleha). Wśród ludności na południu jednak coraz bardziej rosło rozczarowanie nowymi rządami i już w 1994 roku próbowała ona oddzielić się. Do secesji ostatecznie nie doszło, ale rząd w Sanie nie zdobył realnej władzy nad tym regionem. Dzięki temu był to świetny teren dla terrorystycznej i szkoleniowej działalności Al-Kaidy. Obecnie jej gałąź funkcjonująca w kraju, czyli Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP), uznawana jest za najgroźniejszą w ramach organizacji. Za zgodą rządu Jemenu od lat walczy z nią USA, prowadząc naloty na jej stanowiska w kraju. AQAP jednak pozostaje cały czas silnym graczem w Jemenie.
Podobnie jak tzw. Państwo Islamskie. W marcu jego członkowie zorganizowali dwa samobójcze ataki na szyickie meczety w Sanie. Dla islamistów chaos w Jemenie jest idealnym polem do budowy kolejnego przyczółku islamskiego kalifatu. Wśród ludności południa kraju, sunnitów, odnajdują oni sprzymierzeńców.
Do pełnego obrazu walk w Jemenie między postępującym ugrupowaniem Huti, a spychanymi ku południu siłami rządowymi oraz atakami terrorystycznymi AQAP i PI, dodać trzeba jeszcze naloty. Organizowane są one przez Arabię Saudyjską oraz Kuwejt, Katar, Bahrajn, ZEA, a także Maroko, Egipt, Jordanię i Sudan. Ich celem jest wyparcie Huti (prawdopodobnie wspieranych przez Iran) i przywrócenie rządów prezydenta Hadiego. Natomiast USA cały czas prowadzi, mniejsze niż do tej pory, naloty na AQAP. Do akcji lądowej jeszcze nie dochodzi. Tak dużego zaangażowania zewnętrznych sił nie chce ani strona rządowa, ani arabska koalicja.
Jaki będzie dalszy rozwój wypadków? Szyickie Huti nie jest w stanie kontrolować sunnickiego południa i odpierać ataków sunnitów oraz AQAP i PI. Uwarunkowania tego regionu pokazują, że tylko kompromis i rozmowy wszystkich zainteresowanych stron mogą być przyczynkiem pokoju. Udało się to w 1990 roku, udało się też po 2011 roku. To co jest pewne, to fakt, że konflikt w Jemenie stanowi nową odsłonę rywalizacji w regionie Środkowego Wschodu między dwoma najsilniejszymi graczami, tj. Arabią Saudyjską i Iranem.
komentarze