Najgroźniejsze cyberataki to oczywiście takie, których celem jest infrastruktura krytyczna państwa. Ale groźne są też inne działania. Konflikt na Ukrainie wyraźnie pokazał, jak za pomocą Internetu można manipulować opinią publiczną – mówi Krzysztof Liedel w rozmowie z „Polską Zbrojną”. Najnowszy numer tego miesięcznika poświęcony jest m.in. walce z cyberterroryzmem.
Według najnowszego raportu PricewaterhouseCoopers w 2014 roku na całym świecie odnotowano blisko 43 mln cyberataków na firmy prywatne. Jak wyliczyli analitycy, roczne straty z tego tytułu to nawet 575 mld dolarów – suma ponadpięciokrotnie przekraczająca budżet Polski. W 2007 roku cyberatak w Estonii na kilka dni sparaliżował kraj. Nie funkcjonowała sieć internetowa, przestały działać systemy banków, strony parlamentu czy mediów. Zawiódł też system zarządzający dostawami energii. Nie działał telefon alarmowy 112. „Przez dwa tygodnie państwo było bezsilne, o zakończeniu ataku zadecydowali cyberprzestępcy, którzy prawdopodobnie byli sponsorowani przez jakieś państwo”, przyznał przedstawiciel Estonii na jednym z posiedzeń natowskich.
– Cyberatak zapewnia względną anonimowość – w pierwszej fazie trudno ustalić, kto nas atakował: przestępca, terrorysta czy może wrogie państwo. Tym bardziej, że wiele osób może w ten sposób uderzyć. Koszty takich działań są niewielkie – wystarczą grupa dobrze wyszkolonych ludzi, sprzęt komputerowy i dostęp do sieci. To nieporównywalnie mniejsze nakłady niż wyposażenie armii w czołgi czy samoloty – tłumaczy Krzysztof Liedel, zastępca dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Pozamilitarnego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W najnowszym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna” mówi o kulisach prac nad opublikowaną niedawno polską doktryną cyberbezpieczeństwa i pokazuje jakiego rodzaju ataki są najgroźniejsze.
W numerze przeczytacie też m.in., jak z cyberterrozymem walczą Stany Zjednoczone – najbardziej zinformatyzowane na świecie i jednocześnie najbardziej narażone na ataki w sieci państwo. Dziś Amerykanie z pewnością mają najbardziej rozbudowany system ochrony infrastruktury krytycznej przed tego rodzaju atakami. Jednak kiedy w latach dziewięćdziesiątych był on tworzony, mało kto zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Powołane wtedy instytucje i wprowadzone rozwiązania istnieją do dziś, rozwinięte przez kolejne dwie administracje. Nie oznacza to jednak, że amerykańska infrastruktura krytyczna jest zabezpieczona.
komentarze