Przeciwlotnicze zestawy Hibneryt ZU-23-2 niszczyły nisko lecące śmigłowce i samoloty. Strzały z broni ręcznej, huk 98-milimetrowych moździerzy i świst przeciwpancernych pocisków Spike słychać było w dzień i w nocy. Zakończyły się ćwiczenia 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Po dwóch tygodniach 1700 żołnierzy wraca do jednostek.
Dla 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej nie było to rutynowe szkolenie. W grudniu zmienił się bowiem dowódca brygady, powołano nowego dowódcę jednego z batalionów, zmiany zaszły też na kilku kluczowych stanowiskach w sztabie jednostki. Dlatego gen. bryg. Andrzej Kuśnierek, który stanął na czele „cyfrowej brygady”, chciał w terenie sprawdzić umiejętności swoich pododdziałów.
Ogień z Rosomaków i broni ręcznej
Trzy batalionowe zgrupowania taktyczne ćwiczyły na poligonach: w Żaganiu, Świętoszowie i Wędrzynie. W szkoleniu brało udział ponad 250 jednostek sprzętu oraz pojazdy, m.in. kołowe transportery opancerzone Rosomak, gąsienicowe bojowe wozy piechoty, samobieżne zestawy przeciwlotnicze Hibneryt, armatohaubice Dana, specjalistyczne wozy dowodzenia, łączności i logistyczne.
Najtrudniejsze zadanie mieli dowódcy, którzy kierowali ogniem kompanii i plutonów w dzień i w nocy. – W takich momentach z ostrej amunicji strzela jednocześnie około 100 ludzi z różnych rodzajów broni ręcznej oraz transporterów Rosomak. Tego rodzaju ćwiczenia, szczególnie w nocy, wymagają zachowania najdalej idących środków bezpieczeństwa – mówi ppłk Artur Łagoda, szef szkolenia 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Przez dwa tygodnie na trzech poligonach żołnierze wykonali ponad 150 różnego rodzaju zadań ogniowych, odbyli też kilkadziesiąt zajęć taktycznych i taktyczno-specjalnych. Ćwiczyli w dzień i w nocy.
Ułani w zasadzce
Na poligon w Wędrzynie wyjechali żołnierze 15 Batalionu Ułanów Poznańskich. – Każdy z pododdziałów co najmniej raz musiał przejść ćwiczenia, które trwały całą dobę – mówi ppłk Tomasz Borowczyk, dowódca batalionu.
Ułani niszczyli cele z broni pokładowej KTO Rosomak i gąsienicowych bojowych wozów piechoty, ćwicząc natarcie i obronę. Żołnierze obsługujący PPK Spike strzelali w dzień i w nocy. Kilkadziesiąt pocisków wystrzeliły także moździerze.
Prawdziwy test przeszła 12 kompania piechoty zmotoryzowanej. Żołnierze musieli otworzyć ogień podczas patrolu. Pododdział wpadł bowiem w zasadzkę. Podczas ćwiczenia rolę przeciwnika odegrały specjalne tarcze rozstawione w sektorze ostrzału. Tarcze były zsynchronizowane z urządzeniami, które imitowały strzały do uczestników konwoju. Ułani odparli atak i wydostali się z zasadzki.
Atak na miasto
Podwładni ppłk. Borowczyka ćwiczyli również obronę miasta i atak w terenie zabudowanym. Trenowali pokonywanie terenu, który został skażony środkami chemicznymi. Ćwiczyli też procedury związane z wykryciem na drodze min pułapek. – Podczas ćwiczeń działania przebiegały w bardzo dużym tempie, dlatego dowódcy wydawali krótkie rozkazy za pomocą radiostacji – mówi ppłk Borowczyk.
Dowódcy podkreślają, że ułani wykonali zadania na czwórki i piątki. – Cele szkolenia zostały osiągnięte. Efektywnie wykorzystaliśmy czas spędzony na poligonie – podsumował dwutygodniowe szkolenie gen. bryg. Andrzej Kuśnierek.
autor zdjęć: chor. Rafał Mniedło
komentarze