W pełnym umundurowaniu, z bronią i z plecakami ważącymi blisko 20 kilogramów maszerowali 20 kilometrów. Wojskowi studenci sprawdzili się też w strzelaniu, przeszli strefę skażeń chemicznych i odparli atak przeciwnika. Ponad 600 podchorążych Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych wzięło udział w marszu kondycyjnym.
– Nie zwalniamy tempa szkolenia także przed świętami. W kwartalnym marszu kondycyjnym wzięli udział podchorążowie wszystkich roczników naszej uczelni – mówi mjr Piotr Szczepański, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych. – Głównym celem zajęć było sprawdzenie umiejętności oraz wzmocnienie kondycji fizycznej i psychicznej.
Marsz na alarm
Zajęcia rozpoczęły się od alarmu. O szóstej rano podchorążowie 1 Batalionu Szkolnego WSOWL musieli pobrać broń i jak najszybciej przygotować się do zadań. Na zbiórce zameldowali się wojskowi studenci z pięciu kompanii szkolnych. Wszyscy w pełnym umundurowaniu, z bronią i plecakami ważącymi około 20 kg. Musieli zabrać ze sobą m.in. dodatkowe obuwie, zapasowy mundur i indywidualny strój do ochrony przed skażeniami.
Równocześnie z podchorążymi ćwiczył także sztab batalionu, który wystawił w terenie stanowisko dowodzenia. Ćwiczenia odbywały się według scenariusza, który zakładał, że niedaleko Wrocławia wybuchł konflikt zbrojny. Wojsko i wspierający je wojskowi studenci musieli odeprzeć atak agresora. – Zadania, jakie studenci musieli wykonać podczas marszu, były dla nich zaskoczeniem. Dzięki temu mogliśmy oceniać ich umiejętności i obserwować, w jaki sposób współpracują ze sobą w pododdziałach – przyznaje płk dr Piotr Pertek, prorektor do spraw wojskowych wrocławskiej uczelni.
Jakie zadania czekały podchorążych? Na początek wojskowi studenci musieli sprawdzić swoje umiejętności na strzelnicy. Po zajęciach ogniowych ruszyli w teren. – Pierwszym zadaniem było przejście przez rzekę. Mogli przejść przez most, ale musieli go najpierw sprawdzić i jeśli trzeba było – rozminować albo poszukać alternatywnej drogi – wyjaśnia ppłk Jacek Szlęk, dowódca batalionu szkolnego. – Następnie w odzieży ochronnej przeszli przez czterokilometrową strefę skażeń chemicznych.
To jednak nie wszystko. Podchorążowie przećwiczyli także zadania związane z obroną przeciwlotniczą, walczyli z grupami dywersyjno-rozpoznawczymi, musieli także poradzić sobie w zasadzce.
Bez odpoczynku
– Przed chwilą mieliśmy kontakt ogniowy. Działaliśmy w dwóch drużynach: aeromobilnej i rozpoznania – opowiadał podczas marszu kpr. pchor. Jacek Szczęsny, pomocnik dowódcy 4 plutonu. – Przeciwnik zaatakował nas z sektora, który mieliśmy osłaniać. Zaraz po wykryciu jego obecności zaszliśmy go od lewego skrzydła i odparliśmy zagrożenie.
Podczas ćwiczeń oceniane były wszystkie pododdziały, ale główną ocenę dostawali dowódcy plutonów, czyli podchorążowie ostatniego roku nauki na WSOWL. – Mimo że podchorążowie nie znali scenariusza ćwiczeń, to zadania, które wykonywali, nie były dla nich nowością – mówi por. Przemysław Stanisz, dowódca kompanii szkolnej. – Uczą się tego w trakcie kształcenia. Co prawda, inny poziom umiejętności prezentują podchorążowie pierwszego roku, a inny ostatniego. Ci najmłodsi uczą się od czterech miesięcy, więc mieli najtrudniejsze zadanie.
Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych kształci przyszłych dowódców oraz cywilnych studentów. Obecnie w Szkole Oficerskiej uczy się blisko 1000 podchorążych oraz ok. 2000 cywilów. Dodatkowo uczelnia prowadzi różnego rodzaju kursy (kwalifikacyjne, doskonalące, językowe, przeszkolenia kadry rezerwy), w których rocznie bierze udział ok. 1400 wojskowych.
autor zdjęć: mjr Piotr Szczepański
komentarze