Jak ustalili polscy historycy, przez polską niewolę przeszło ok. 100-110 tysięcy jeńców bolszewickich, z czego zmarło 15-17 tysięcy. Rosjanie uważają, że zmarło ich 18-20 tysięcy. Jeńcy ci znajdowali się pod opieką państwa polskiego i państwo ponosiło odpowiedzialność za ich los, podobnie jak za losy polskich żołnierzy i obywateli. Śmierć jeńców rosyjskich w obozach jeńców jest faktem, ale nie można skutków epidemii nazywać planową eksterminacją. Z kolei polskich jeńców w obozach w Rosji było ok. 60 tysięcy, z czego do Polski powróciło jedynie 26 440 – pisze ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii wojskowości, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo Historyczne, ustami swojego przewodniczącego Władymira Medinskiego, zarzuciło Polsce wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy jeńców bolszewickich podczas wojny 1920 roku w „polskich obozach śmierci”. Niestety, widać, że praca polsko-rosyjskiej komisji naukowej, ukoronowana wydaniem dwóch zbiorów dokumentów o losach rosyjskich i polskich jeńców, poszła na marne. Widać, że nie są ważne fakty. Ważne są fakty medialne.
Z inicjatywą postawienia pomnika upamiętniającego śmierć sowieckich jeńców wojennych w „polskich obozach śmierci” wyszło Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo Historyczne (ros. RWIO). Przewodniczący Towarzystwa – Władymir Medinski – jest jednocześnie ministrem kultury Federacji Rosyjskiej. W ten sposób został przypomniany jeden z mniej znanych aspektów wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920, czyli losy polskich i sowieckich jeńców wojennych. To, że coś jest mniej znane, nie znaczy jednak, że nie jest zbadane. Po prostu, nie jest nagłaśniane, a przez to nie istnieje w świadomości społecznej. To ułatwia, mówiąc kolokwialnie, robienie ludziom „wody z mózgu”.
Przewodniczący RWIO stwierdził ostatnio m.in., że „do polskiej niewoli trafili nie tylko czerwonoarmiści, ale także białogwardziści i bojownicy różnych formacji narodowych, np. petlurowcy, łącznie ok. 150 tys. osób. Sytuacja była trudna, samym Polakom nie było łatwo żyć, stosunek do jeńców był… nie według konwencji genewskiej, 50 tys. z nich zginęło. W ocenie polskich historyków zginęło tylko 20 tys. sowieckich jeńców, ale to błędny rachunek, liczą tylko tych, którzy umarli w obozach dla jeńców, a jest jeszcze wielka ilość poległych na polu bitwy, tych, których pozostawiono, nie dowieziono do obozu, nie zarejestrowano, umarli od chorób, zostali rozstrzelani z powodu prób nieposłuszeństwa i nie trafili do statystyk”.
Strona polska została oskarżona o celowe spowodowanie śmierci kilkudziesięciu tysięcy jeńców sowieckich w „polskich obozach śmierci”. W założeniu RWIO, gehenna tych jeńców ma usprawiedliwić mord czterech tysięcy polskich oficerów w Katyniu dwadzieścia lat później (o pozostałych 18 tysiącach wymordowanych w czterech innych miejscach kaźni zapomniano). Wynika z tego, że śmierć rosyjskich jeńców w polskiej niewoli jest stawiana w opozycji do zbrodni katyńskiej. Jest to o tyle dziwne, gdyż zazwyczaj porównuje się losy żołnierzy i cywilów w tej samej wojnie. To znaczy, że losy Rosjan w polskiej niewoli w latach 1919-1922 powinny być rozpatrywane w porównaniu do losów Polaków w niewoli bolszewickiej w tych samych latach a nie do wydarzeń dwadzieścia lat później. Z oświadczeń przewodniczącego RWIO oraz ministra kultury FR w jednej osobie można jednak wysnuć wniosek, iż żaden polski żołnierz nie doświadczył niewoli sowieckiej i że nie ma z czym w 1920 roku porównać losów bolszewików w polskiej niewoli.
Należy jednak przyznać, że jeden z założonych celów tego wydarzenia medialnego został osiągnięty. W przestrzeni publicznej przewodniczący RWIO i jednocześnie minister kultury Federacji Rosyjskiej nagłośnił fakt medialny istnienia „polskich obozów śmierci” na długo przed wybuchem drugiej wojny światowej. Do „obozów śmierci” Auschwitz, Treblinka czy Majdanek dochodzi obecnie Tuchola, Strzałków, a nawet, o zgrozo, nasze, legionowe Szczypiorno. Dzięki temu bezstronny, europejski obserwator może dostrzec „nową świecką tradycję” Polaków w budowie „polskich obozów śmierci”. Niestety, ponosimy tutaj konsekwencje dotychczasowych zaniechań właściwych instytucji i urzędów przy prawnym ściganiu tego typu oszczerstw.
Pewne możliwości reakcji na postawione zarzuty są. Cztery lata temu, 16 września 2010 roku TVP wyemitowała w „porze największej oglądalności”, tj. o godz. 0.50 film dokumentalny pt. „Co mogą martwi jeńcy”. W filmie wypowiadają się polscy i rosyjscy historycy o losach jeńców bolszewickich w Polsce oraz o tym, jak ta sprawa wykorzystywana jest w Rosji propagandowo. Autorom filmu chodziło o współczesne konsekwencje fałszowania historii, o kwestię tego, jaki wizerunek ma Polska w innym kraju. Nie sądzę, aby były prawne przeszkody przed wielokrotną emisją tego obrazu, nie tylko w polskiej TV.
Również polskie MSZ upubliczniło dokumenty Międzynarodowego Czerwonego Krzyża obrazujące sytuację w obozach jeńców w Polsce. Jako wytworzone przez neutralną organizację, są na pewno bardziej wiarygodne niż polskie czy rosyjskie dokumenty.
Na pytania polskich dziennikarzy o określenie „polski obóz śmierci” czy „polski obóz koncentracyjny” przewodniczący RWIO wytłumaczył, że „pod pojęciem obóz koncentracyjny rozumie się miejsce ogrodzone drutem kolczastym, przeznaczone do przetrzymywania dużej liczby jeńców wojennych”. Jest to trochę niebezpieczne rozumowanie, ponieważ zgodnie z nim można dojść do wniosku, iż cały Związek Sowiecki jako światowy potentat w produkcji i użytkowaniu wspomnianego drutu oraz przetrzymywaniu ok. 20 mln ludzi w łagrach, może zostać in corpore uznany jako „sowiecki obóz koncentracyjny” czy nawet „sowiecki obóz śmierci”.
Trudne rozdziały w historii Związku Sowieckiego i Polski, czyli prawie cała historia tych państw, były w ostatnich latach przedmiotem żmudnych badań wspólnej polsko-rosyjskiej komisji naukowej. Jednym z badanych problemów był los polskich i rosyjskich jeńców wojennych z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Polscy i rosyjscy historycy i archiwiści, w celu ustalenia rzeczywistego przebiegu wydarzeń, przeprowadzili bardzo staranne kwerendy i opublikowali dwa obszerne tomy dokumentów wszechstronnie prezentujące losy czerwonoarmistów w polskiej niewoli i losy polskich jeńców w niewoli bolszewickiej. Pozwolę sobie w tym miejscu wymienić pełne dane bibliograficzne tych tomów: „Krasnoarmiejcy w polskom plenu w 1919-1922 gg. Sbornik dokumientow i materiałow, Reid. N.J. Jelisiejewa i drugije, Rossijskij gosudarstwiennyj wojennyj archiw, Izdatielstwo Letnij sad, Moskwa 2004” oraz „Polscy jeńcy wojenni w niewoli sowieckiej w latach 1919-1922, Materiały archiwalne, red. M. Skowronek, A. Gutowski, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych Wydział Edukacji, Warszawa 2009”. Może ktoś, kiedyś się spręży i wręczy te dwa tomy z dedykacją i życzeniami, podczas jakiegoś dyplomatycznego rautu, właściwym osobom z MSZ Federacji Rosyjskiej oraz Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo Historycznego, tak do poczytania ale ze zrozumieniem.
Naiwni polscy i rosyjscy naukowcy uważali, że „te dwie publikacje zamykają okres sporów historycznych, dla których pożywkę stanowił brak dostępu do podstawowych przekazów historycznych”. Sądzili również, że „obie książki, upowszechniając oryginalne dokumenty archiwalne, przyczynić się powinny do wyeliminowania z życia społecznego negatywnych praktyk wykorzystywania tragicznych momentów w historii Polski i Rosji do celów bieżącej polityki, niezgodnej z interesami społeczeństwa polskiego i rosyjskiego”. Jak widać po inicjatywie Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo Historycznego, wspomniani naukowcy wspólnym dużym wysiłkiem „odwalili kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”. Nie wzięli pod uwagę istnienia Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo Historycznego oraz postrzegania przez niego historii.
Przewodniczący RWIO stwierdził, że „polskie władze, gdy uważnie przestudiują dokumenty, będą musiały przyznać, że piękne zasady rycerskiego prowadzenia wojny w tamtych latach zostały przez Polskę – delikatnie mówiąc – złamane. – Świadectwem tego są dziesiątki tysięcy czerwonoarmistów, którzy w nieludzkich warunkach zginęli w polskich obozach dla jeńców wojennych”.
O ciężkich warunkach w obozach jenieckich dla jeńców bolszewickich alarmowała polska prasa codzienna, Sejm powołał komisję do sprawdzenia, w jakich warunkach żyją rosyjscy jeńcy. Były również reakcje na nadużywanie władzy wobec jeńców. Dwóch oficerów (jednym z nich był por. Malinowski, późniejszy znany historyk) zostało postawionych przed sądem i skazanych za znęcanie się nad jeńcami. Wysoka śmiertelność wśród jeńców nie wynikała z planowej eksterminacji, a była wynikiem chorób i epidemii grypy, tyfusu, cholery i dyzenterii, jakie wybuchały w obozach i poza nimi oraz warunków sanitarno-bytowych w obozach. Niewielu ludzi zdaje sobie dziś sprawę, że w wyniku epidemii grypy „hiszpanki” w latach 1918-1919 zmarło na świecie więcej ludzi, niż zginęło podczas Wielkiej Wojny. Jak ustalili polscy historycy, przez polską niewolę przeszło ok. 100-110 tysięcy jeńców bolszewickich, z czego zmarło 15-17 tysięcy. Rosjanie uważają, że zmarło ich 18-20 tysięcy. Jeńcy ci znajdowali się pod opieką państwa polskiego i państwo ponosiło odpowiedzialność za ich los, podobnie jak za losy polskich żołnierzy i obywateli. Śmierć jeńców rosyjskich w obozach jeńców jest faktem, ale nie można skutków epidemii nazywać planową eksterminacją. W 1921 roku, na polecenie władz, został skierowany do obozu jenieckiego w Strzałkowie wybitny epidemiolog, prof. Feliks Przesmycki. W obozie panowała epidemia cholery, z którą profesor poradził sobie w ciągu sześciu tygodni. Państwo, które chce celowo „wykończyć” jeńców epidemią nie wysyła nikogo do walki z nią. No chyba, że uznamy wysłanie profesora do obozu w Strzałkowie za sabotaż i dywersję. Podobnie, w wyniku epidemii i chorób umierali również polscy żołnierze oraz cywile. Na Powązkach Wojskowych są groby dziesięciu sanitariuszek i pięćdziesięciu sanitariuszy, zmarłych w wyniku zarażenia się chorobą przy opiece nad zakaźnie chorymi żołnierzami. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku na terenach nekropolii, gdzie spoczywają jeńcy sowieccy z obozów jenieckich w Tucholi i Strzałkowie postawiono skromne pomniki. Swoją drogą, celowym jest rozważenie budowy równie skromnego pomnika na cmentarzu w Krakowie, gdzie jest pochowanych 174 zmarłych jeńców sowieckich.
Z kolei polskich jeńców w obozach w Rosji było ok. 60 tysięcy, z czego do Polski powróciło jedynie 26440. Polski wywiad w marcu 1920 roku informował Ministerstwo Spraw Wojskowych o sytuacji jeńców z 5 Dywizji Strzelców Polskich w obozie w Irkucku, że „warunki, w jakich znajdują się jeńcy, są b. ciężkie. Epidemii tyfusowej ulega obecnie 30-40 proc. jeńców, z których 20 proc. umiera, czyli, że zmarło na tyfus 700-1000. Głód i chłód potęgują epidemię do rozmiarów zagrażających całej dywizji, jeżeli nie zostanie udzielona natychmiastowa pomoc”. Członkowie delegacji polskiej w komisji mieszanej, którzy wizytowali w 1921 roku obozy jenieckie w Rosji oceniali, że zmarło w nich z powodu epidemii ok. 35 proc. polskich jeńców. Sytuacja w obozach w Rosji była podobnie tragiczna jak w obozach w Polsce. Mam nadzieję, że może kiedyś uda się opublikować archiwalne artykuły sowieckiej prasy alarmujące o tragicznej sytuacji polskich jeńców w obozach. I że w Irkucku stoi pomnik polskich jeńców.
Poległych liczy się osobno, jeńców osobno. Jest prawdą, że nie wszyscy wzięci jeńcy dotarli do obozów jenieckich i tyczy to jeńców z obydwu walczących stron. Świadczą o tym relacje i wspomnienia opublikowane po wojnie a także opracowania naukowe.
Z meldunku dowódcy II Batalionu 32 pułku piechoty: „Przy odpieraniu ataków wroga w dn. 24.05.1920 niżej wymienionych rannych szeregowych II/32 pp. z powodu okrążającego ruchu nieprzyjaciela nie zdołano wynieść i pozostawiono na placu boju pod wsiami Zamosze-Zawidno. W dniu 25.05 po odbiciu wroga i przywróceniu starych pozycji znaleziono ich z rozprutymi brzuchami, powyrywanymi wnętrznościami, porąbanymi czaszkami, pokłutymi pachwinami, poprzestrzeliwanych kulami dum-dum i ogólnie potłuczonych kolbami karabinów(…)”.
Z zeznania ogniomistrza Włodzimierza Garbowiaka o traktowaniu oficerów pociągu pancernego „Gen. Dabrowski” w niewoli w dniu 4.07.1920 r.: „Pierwszego wywołali por. Grabowskiego krzycząc „ej ty łysyj idi siuda” i zapytali się „ej ty oficer” na co por. Grabowski odpowiedział, że jest studentem, po których to słowach wypytujący komisarz wydał rozkaz skinieniem głowy, poczem dwaj kozacy stojący z tyłu por. Grabowskiego z obnażonymi szablami poczęli rąbać go. Po pierwszym uderzeniu szablami głowa została rozpołowiona na dwie części i po upływie kilku sekund por. Grabowskiego rąbali na drobne części, tak że ciało nieboszczyka zostało zupełnie zniekształcone”.
Gen. Żeligowski w swoich wspomnieniach „Rok 1920” pisze o pobojowisku pod Chorzelami, gdzie III Korpus Konny Gaika Brzyżkjana przerwał obronę naszej Brygady Syberyjskiej: „Widok pola walki robił przykre wrażenie. Leżała na nim wielka liczba trupów. Byli to w ogromnej większości nasi żołnierze, ale nie tyle ranni i zabici w czasie walk, ile pozabijani po walce. Całe długie szeregi trupów, w bieliźnie tylko i bez butów, leżały wzdłuż płotów i pobliskich krzaków. Byli pokłuci szablami i bagnetami, mieli zmasakrowane twarze i powykłuwane oczy”.
Pisząc o innej sytuacji, prof. Norman Davies na podstawie kolekcji fotografii Instytutu gen. Sikorskiego stwierdza, że „w Lemanie koło Kolna polscy jeńcy puszczeni luzem, lecz ze związanymi na plecach rękami, zostali użyci jako żywe manekiny do ćwiczeń w ścinaniu szablą”. W tym akurat przypadku oddział sowiecki, który dokonał masakry został wzięty do niewoli. Przeprowadzono dochodzenie, w wyniku którego ustalono, iż dopuścili się oni naruszenia praw wojny, albowiem zamordowali kilkuset żołnierzy, którzy oddali się do niewoli. Nie było żadnej wojskowej potrzeby ich zabijania. Wyrok polskiego sądu polowego mógł być tylko jeden. Jeńców odprowadzono na pole bitwy a raczej pole ćwiczeń w ścinaniu szablą i rozstrzelano. Nawiasem mówiąc, po wyzwoleniu w 1945 roku postawiono im, jako „poległym w walce o wolność” pomnik.
Gdy było więcej czasu, polskiego jeńca można było zakopać żywcem, tak, aby na powierzchni ziemi wystawała tylko ręka. Potem, po ruchach tej ręki można było zaobserwować, kiedy jeniec skona. Cóż, na froncie nie było zbyt dużo rozrywek. Jaka kultura taka rozrywka.
Z rosyjskimi żądaniami przeprowadzenia przez Polaków „rachunku sumienia” z postępowania wobec jeńców bolszewickich jest pewien problem. Zawsze mi się wydawało, że nie można wymagać od innych więcej, niż wymaga się od siebie.
komentarze