Kiedyś zespół Elektryczne Gitary w jednym ze swoich przebojów śpiewał piosenkę dotyczącą długich włosów. Jedna ze zwrotek opisywała wojskowego, który usiłował wyłamać się z obowiązującego wzorca: „idzie żołnierz z długimi włosami, WSW go goni alejami, a ty noś, noś długie włosy jak my”. Dziś pod żołnierskim beretem kryją się i długie, i krótkie włosy. Czy to oznacza pełną dowolność w wyborze fryzury? – pisze mjr rez. Tomasz „Burza” Burzyński, były oficer JWK Lubliniec.
W ciągu ostatnich 10 lat wojskowe fryzury przeszły znaczną metamorfozę. Kiedyś, szczególnie w czasach armii poborowej, wojsko nosiło się „na zapałkę”. Z czasem dopuszczono też „jeża” i uczesanie „na bok”. Na kształtowanie się wojskowych trendów najbardziej wpłynęła zmiana regulaminów. W słynnych „czerwonych książeczkach”, które opisywały styl i zakres ingerencji maszynki do golenia, długość włosów określono z aptekarską dokładnością – w centymetrach, stopniach i innych jednostkach miary. Powiew wolności przyniosły „brązowe” regulaminy. Odchodziły one od matematycznych sposobów opisania dozwolonych fryzur na rzecz bardziej swobodnej interpretacji paragrafów odpowiedzialnych za długość owłosienia na żołnierskiej głowie.
Przełomowe okazały się także wyjazdy na misje, gdzie polscy żołnierze mogli obejrzeć światowe nowinki wojskowego fryzjerstwa. Właściwie w niektórych przypadkach prowadziło to do całkowitego odstawienia fryzjerskich nożyczek. I tak nastała moda na długowłosych brodaczy. Prekursorami byli komandosi, którzy na misjach mogli się nie golić i nie strzyc. Oczywiście ze względów strategicznych.
Kwestię włosów zarówno żołnierza mężczyzny, jak i żołnierza kobiety określa „Regulamin ogólny Sił Zbrojnych” w pkt. 100, na stronie 22. Mężczyzna ma mieć włosy (wąsy, brodę) „schludne i krótko ostrzyżone”, kobieta zaś ma mieć „włosy krótko upięte”.
Jeżeli chodzi o kobiety, większego problemu nie ma. Natomiast długość męskiego włosa na głowie nadal przyprawia o ból głowy niektóre „środowiska opiniotwórcze”. Bo co oznacza regulaminowe pojęcie „włosy krótko ostrzyżone”? Dla jednych to 1 cm, dla innych – 10 cm.
Jest jeszcze jedna kwestia, na którą zwróciła mi uwagę brać wojskowa. Rzecz dotyczy włosów w kontekście równouprawnienia w wojsku. Być może to dzielenie włosa na czworo, ale... Skoro żołnierz kobieta może nosić długie włosy i wykonywać swoje obowiązki służbowe bez ujmy dla siebie i munduru, to czemu takiego samego prawa, prawa do noszenia długich włosów, nie może mieć żołnierz mężczyzna? Jak równouprawnienie to równouprawnienie.
Fakt, czasami można zobaczyć na ulicy naprawdę długowłosych brodaczy w mundurach, ale najczęściej widzi się ich na płycie lotniska, gdy wracają po długotrwałej służbie na zagranicznej misji. Zwykle jednak już w progu rodzinnego domu wita ich stęskniona małżonka czy dziewczyna trzymająca w rękach maszynkę do golenia i fryzjerskie nożyczki.
Sam, gdy jeszcze służyłem w JWK, nosiłem długie włosy, które stanowiły pokłosie wyjazdów na zagraniczne misje. Podobno były „bardzo” długie, ale nie stanowiły jakiegoś problemu dla moich przełożonych i tym samym dla mnie. Beret trzymał się głowy, a na strzelnicy loki nie zasłaniały celownika.
Mamy więc mały węzeł gordyjski z długością męskich żołnierskich włosów. Rozwiązaniem zdaje się być po prostu zdrowe podejście do tematu. W końcu podstawowym wymogiem jest schludna fryzura, a to nie zależy od długości włosów, ale od higieny osobistej.
„Kucyk” czy „jeżyk” – przyszłość pokaże, jakie zwierzę jest bardziej przystosowane do służby w Wojsku Polskim.
komentarze