W obwodach donieckim i ługańskim na wschodniej Ukrainie odbyło się referendum zorganizowane przez prorosyjskich separatystów walczących przeciwko rządowi w Kijowie. Jak twierdzą organizatorzy, miażdżąca większość głosujących opowiedziała się za odłączeniem od Ukrainy. Mimo mniejszych incydentów, głosowanie przebiegało spokojnie.
Uczestnicy głosowania w obwodach odpowiadali tylko na jedno pytanie, czy są za powstaniem Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. – 89,07 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością, a 10,19 proc. było przeciwnych – oświadczył kilka godzin po zakończeniu głosowania przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Roman Lagin. – Można to uważać za rezultat końcowy – powiedział Lagin. Dodał, że frekwencja wyniosła 74,87 proc. Nie wiadomo na razie, jakie wyniki są w obwodzie ługańskim.
Głosowanie przebiegało w miarę spokojnie. Jedynie w Krasnoarmiejsku w wymianie ognia zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne. Na razie nie wiadomo dokładnie, kto i dlaczego strzelał. Początkowo pojawiła się informacja, że do ludzi zaczęli strzelać funkcjonariusze jednostki specjalnej „Dniepr”, jednak ukraińskie MSW zaprzeczyło. Także w noc poprzedzającą referendum i w niedzielę doszło do kilku starć separatystów z ukraińską armią m.in. w Słowiańsku. Ukrinform podaje, że nad ranem w niedzielę napastnicy ostrzelali z moździerzy ochranianą przez ukraińskie siły bezpieczeństwa miejscową wieżę telewizyjną w Słowiańsku. „Ukraińska Prawda” donosi, że w sobotę milicja zatrzymała pod Słowiańskiem grupę uzbrojonych separatystów, którzy przewozili ok. 100 tysięcy już wypełnionych kart wyborczych. Znalezione karty były wypełnione „za” niepodległością samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Zatrzymani mężczyźni mieli przy sobie również karabiny, pistolety i naboje, a także wstęgi św. Jerzego, uznawane w Rosji za symbol zwycięstwa nad faszyzmem, a ostatnio – znak rozpoznawczy prorosyjskich separatystów.
Władze w Kijowie twierdzą, że referenda są nielegalne. W niedzielę kolejny raz oświadczył to prezydent Ukrainy Ołeksandr Turczynow. Nazwał referendum „krokiem w przepaść”. „Zwolennicy ogłoszenia niepodległości nie rozumieją, że to oznacza całkowite zniszczenie gospodarki i programów pomocy socjalnej oraz obniżenie standardów życia wszystkich. To krok w przepaść dla regionu” – czytamy na stronie internetowej prezydenta. W opublikowanym komunikacie MSZ Ukrainy stwierdziło, że separatystyczne referenda na wschodzie Ukrainy „nie mają mocy prawnej” i „nie będą miały żadnych następstw dla jedności terytorialnej Ukrainy”. MSZ stwierdziło, że referenda były „przestępczą farsą” finansowaną przez Rosję.
Według organizatorów frekwencja w lokalach była bardzo wysoka. – Jest znacznie powyżej oczekiwań. Ludzie w kolejkach do lokali i komisje wyborcze pracują na pełnych obrotach – mówił w niedzielę rano Roman Lagin. Ogłosił, że podczas referendum będą działały 53 komisje wyborcze, a wszystkich punktów do głosowania będzie ponad 1,5 tys. Wyniki głosowania zostaną uznane bez względu na frekwencję. Obserwatorów na referendum nie będzie. Nikt się nie zgłosił – powiedział.
Głównie dlatego, że jego wyników, poza samymi organizatorami i pewnie Rosją nikt nie zamierza uznawać. Przeciwko referendum wypowiedziały się nie tylko władze Ukrainy, ale i Stanów Zjednoczonych oraz państw unijnych, które oświadczyły, że nie uznają wyników tego plebiscytu. Także polskie MSZ wydało oświadczenie, w którym informuje: „Polska nie uznaje niedzielnych referendów zorganizowanych przez prorosyjskich separatystów w Doniecku i Ługańsku”.
W kwietniu na Ukrainie opublikowano wyniki badań opinii publicznej, z których wynika, że ponad 71 proc. mieszkańców kraju opowiedziałoby się w referendum za państwem unitarnym.
autor zdjęć: www.kyivpost.com
komentarze