Lot do oddalonej od brzegu o 100 kilometrów platformy wiertniczej zajmuje około 35 minut. Piloci muszą najpierw bezpiecznie „posadzić” śmigłowiec na niewielkim lądowisku, a później z niego wystartować. Takie zadania wykonywali piloci 7 eskadry działań specjalnych. Żołnierze z Powidza trenowali pod okiem instruktorów z 43 Bazy Lotnictwa Morskiego.
– Lądowanie na morskich platformach jest jednym z najtrudniejszych zadań, do jakich przygotowują się lotnicy. Dlatego w szkoleniu nad Bałtykiem wzięli udział najbardziej doświadczeni piloci z 7 eskadry – mówi kpt. Włodzimierz Baran, rzecznik prasowy 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego, któremu podlega 7 eds.
Szkolenie nad Bałtykiem trwało dwa dni i było podzielone na dwie części: teoretyczną i praktyczną. Zajęcia prowadzili piloci instruktorzy z 43 Bazy Lotnictwa Morskiego: kmdr por. pil. Waldemar Orliński oraz st. chor. sztab. pil. Waldemar Domański.
Film: 3 Skrzydło Lotnictwa Transportowego
– Mimo że na kurs trafili do nas świetnie wyszkoleni piloci, którzy lądowali już w różnych trudnych miejscach, np. na dachach budynków, to musieliśmy trochę czasu poświęcić na przygotowanie teoretyczne. Pokazywaliśmy im zdjęcia platformy, omawialiśmy szczegóły lotu i warunki bezpieczeństwa, tak by nic nie było dla nich zaskoczeniem – relacjonuje dowódca eskadry z 43 Bazy Lotnictwa Morskiego kmdr por. pil. Waldemar Orliński. Oficer jest także pilotem śmigłowców ratowniczych W-3RM Anakonda.
Jak wyglądał trening w powietrzu? Piloci Mi-17 musieli dolecieć do oddalonej od lotniska w Babich Dołach o ponad 100 km platformy wiertniczej, a później bezpiecznie na niej wylądować. Nie było to jednak proste. Lądowisko ma wymiary 25m na 25m i jest zbudowane 32 metry nad poziomem morza. – Wirnik nośny Mi-17 ma ponad 21 metrów, co daje zaledwie 3 metry zapasu. Trzeba mistrzowskiej precyzji, jak u pilotów SH-2G lądujących na fregatach – dodaje kmdr ppor. Czesław Cichy, oficer prasowy Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
– Lot na platformę trwał około 35 minut. Dolatując do niej, piloci muszą jeszcze wykonać specjalny manewr w powietrzu – opowiada kmdr Orliński. – Polega to na tym, że trzeba najpierw sprawdzić warunki bezpieczeństwa i ocenić, czy nie ma żadnych przeszkód uniemożliwiających lądowanie. Później piloci odlatują od platformy na 3 lub 4 kilometry, wracają i lądują pod wiatr.
Podczas tego manewru pilotowi pomagają także strzelcy pokładowi, którzy wychylając się przez boczne drzwi, precyzyjnie naprowadzają go na lądowisko. – Nie można pozwolić sobie na żadne błędy – dodaje dowódca eskadry – Przy takich manewrach poziom ryzyka jest duży. Będąc na otwartym morzu, piloci są zdani wyłącznie na siebie.
– Tuż przed startem sprawdzamy jeszcze warunki pogodowe. Cały czas mamy też kontakt radiowy z pracownikami platformy. Oni podają nam prędkość i kierunek wiatru – dodaje jeden z pilotów. – Przed samym lądowaniem na platformie czeka także straż pożarna, a obok konstrukcji jest okręt dozorujący.
Podobne szkolenie w 2011 roku przeszli także piloci 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Załogi śmigłowców przygotowywały się w ten sposób do działania w sytuacjach kryzysowych. Pilotów z Nowego Glinika szkolili także piloci instruktorzy z 43 Bazy Lotnictwa Morskiego.
7 Eskadra Działań Specjalnych powstała w 2010 roku w Powidzu. Jej głównym zadaniem jest transport lotniczy i wsparcie wojsk specjalnych. Za szkolenie i utrzymanie w gotowości jednostki odpowiadają siły powietrzne. Podczas operacji bojowych jednostka będzie podporządkowana wojskom specjalnym. W ubiegłym roku 7 eds przeszła certyfikację, która potwierdziła jej zdolność do współdziałania ze specjalsami. Piloci eskadry zdobywali doświadczenie na misjach w Iraku i Afganistanie.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roik / Combat Camera DORSZ
komentarze