Przez kilkadziesiąt lat spoczywał w zaroślach biedruskiego poligonu, częściowo zaryty w ziemię. Kilka dni temu odnaleźli go żołnierze z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Wrak radzieckiego czołgu T-34 trafił do Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. Tam czeka go renowacja.
Jeszcze kilkanaście lat temu tę sylwetkę znało chyba każde polskie dziecko. A wszystko za sprawą serialu pt. „Czterej pancerni i pies”. Popularny Rudy 102, którym bohaterowie niestrudzenie parli na Berlin, to właśnie T-34.
– Mamy ich u siebie kilka. Jeden stoi na pomniku przy wejściu do jednostki – wylicza mjr Tomasz Ogrodniczuk, kustosz Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. Zaraz jednak dodaje, że nowy nabytek jest niezwykle cenny. – To egzemplarz wojenny. Do dziś zachowało się ich niewiele i bardzo trudno je zdobyć – podkreśla mjr Ogrodniczuk.
Ten przez kilkadziesiąt lat spoczywał w zaroślach biedruskiego poligonu. Jakie były jego dzieje? Czołg został wyprodukowany w 1945 roku. Zjechał z taśm zakładu nr 112, który znajdował się w mieście Gorki. Maszyna mogła brać udział w szturmie Berlina. – Czołgi były wówczas produkowane w ogromnych ilościach i eksploatowane tak mocno, że po wojnie Armia Czerwona często po prostu przestawała się nimi interesować – tłumaczy kpt. Jacek Thomas, rzecznik Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Znaleziony egzemplarz został sprzedany Polakom. Trafił na poligon w Biedrusku i został ustawiony w tak zwanym pasie dla piechoty. Służył za cel podczas ćwiczeń.
– W latach 90. poligon był czyszczony z wszelkiego rodzaju wraków. T-34 jakimś cudem się uchował – opowiada mjr Ogrodniczuk. Potem czołg z wolna popadał w zapomnienie. – Stanowił łakomy kąsek dla zbieraczy złomu. Choć poligon jest strzeżony, zapuszczali się i tam – wyjaśnia mjr Ogrodniczuk. Wreszcie o T-34 przypomnieli sobie pasjonaci skupieni wokół muzeum. Poprosili komendanta CSzWL o zgodę na wydobycie wraku. Operacja została przeprowadzona w połowie ubiegłego tygodnia.
– Kosztowała nas ona wiele zachodu. Wrak nie ma kół, a trzeba go było umieścić na transporterze. Ale ostatecznie udało się – wspomina mjr Ogrodniczuk. Czołg trafił do Muzeum Broni Pancernej. – Na razie doczepiliśmy do niego koła. Dzięki temu można go było przemieścić – tłumaczy mjr Ogrodniczuk. Ale renowacja to skomplikowane przedsięwzięcie. Wrak nie ma na przykład silnika. – W tej chwili jesteśmy zajęci remontami innych eksponatów. T-34 z Biedruska zostanie wstępnie zakonserwowany i będzie musiał poczekać na swoją kolejkę – zapowiada mjr Ogrodniczuk.
T-34 był produkowany w latach 1941–1958. Bardzo szybko zyskał miano najnowocześniejszego czołgu II wojny światowej. Jego ogromnym atutem była szybkość. Armia Czerwona wykorzystywała T-34 do prowadzenia manewrów oskrzydlających siły przeciwnika. Maszyny w pewnym stopniu przejęły rolę, która wcześniej przypadała kawalerii.
Łącznie z taśm radzieckich fabryk zjechało ponad 84 tysiące maszyn tego typu. Walczyły na wszystkich niemal kontynentach. Kubańska armia wykorzystywała je do odparcia desantu w Zatoce Świń, Gwardia Cypryjska zaś w batalii przeciwko wojskom Turcji. Jeszcze w połowie lat 90. czołgi T-34 służyły m.in. w armiach Albanii, Rumunii, Wietnamu czy Etiopii.
autor zdjęć: Maciej Boruń
komentarze