Nurkowie Marynarki Wojennej zakończyli badanie wraku niemieckiego bombowca, który spoczywa na dnie Bałtyku. Wnioski: samolot jest mocno skorodowany i mógłby się rozpaść przy próbie wydobycia. Ale żadne decyzje o przyszłości znaleziska jeszcze nie zapadły.
Wrak Junkersa, o którym w ubiegłą sobotę jako pierwsza napisała polska-zbrojna.pl, przez kilka ostatnich dni badali nurkowie z Brzegowej Grupy Ratowniczej 3 Flotylli Okrętów. Pod wodę schodzili z okrętu ORP „Piast”.
– Wokół samolotu nie odkryli oni żadnych niewybuchów. Niewykluczone jednak, że jakieś spoczywają pod maszyną – wyjaśnia kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej. Junkers nie rozpadł się od uderzenia w wodę, co stanowi przypadek niezwykle rzadki. – Sama konstrukcja jednak niemal na pewno została naruszona. W dodatku poszycie maszyny jest mocno skorodowane – tłumaczy kmdr por. Zajda.
To wszystko sprawia, że raczej trudno myśleć o wydobyciu jej na powierzchnię. – Można by oczywiście podjąć Junkersa w częściach albo podciągnąć na specjalnie zbudowanej platformie. Istnieje jednak duże ryzyko, że samolot po prostu się rozpadnie: jeśli nie przy pierwszym poruszeniu, to na skutek działania powietrza – zaznacza kmdr por. Zajda. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że wrak jest dość głęboko zaryty w piasku. – Zebrane przez nurków materiały zostaną teraz poddane analizie. Decyzja na temat przyszłości znaleziska zapadnie wkrótce – zapowiada rzecznik MW.
Tymczasem znalezisko wzbudza duże zainteresowanie. Marynarze przyznają, że obraz zarejestrowany przez załogę okrętu ORP „Arctowski”, która natrafiła na Junkersa, i to, co zastali na dnie nurkowie z ORP „Piast” znacznie się różni. – Różnice dotyczą wyglądu wraku i jego otoczenia – przyznaje kmdr por. Zajda. Może to oznaczać, że do znaleziska zdążyli dotrzeć podwodni eksploratorzy. Ale, jak zastrzega rzecznik MW, nie musi. Samolot mógł zostać na przykład zahaczony rybacką siecią. Jakkolwiek by było, przestrzegamy przed badaniem wraku na własną rękę – podkreśla kmdr por. Zajda. Urząd Morski nie wydaje zgody na nurkowanie w tamtym rejonie. Wnioskowało o to Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej. – Jak już wspomniałem, pod wrakiem mogą znajdować się niewybuchy – zaznacza rzecznik MW.
Junkers to niemiecki bombowiec z czasów drugiej wojny światowej. Na wrak maszyny natrafiła załoga okrętu hydrograficznego ORP „Arctowski”. Doszło do tego podczas rutynowych prac nad wytyczaniem szlaku żeglugowego. Samolot spoczywa na głębokości ok. 30 metrów. Nie wiadomo, czy został zestrzelony czy awaryjnie lądował. Według wstępnych ocen, nie powinien zagrażać bezpieczeństwu żeglugi, dlatego najprawdopodobniej nie zostanie oznaczony na żadnej mapie.
Kilka lat wcześniej załoga „Arctowskiego” odkryła w pobliżu polskiego wybrzeża wrak niemieckiego okrętu „Steuben”. Dzięki niej również ostatecznie zidentyfikowany został lotniskowiec „Graf Zeppelin”, który poszedł na dno krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej.
Film nagrany przez podwodny pojazd, na którym można zobaczyć wrak Junkersa możecie obejrzeć na portalu polska-zbrojna.pl.
Sensacyjne znalezisko na dnie Bałtyku
Wrak niemieckiego bombowca Junkers z czasów drugiej wojny światowej odkryła na dnie Morza Bałtyckiego załoga okrętu hydrograficznego ORP „Arctowski”. To niezwykle rzadkie znalezisko. – Samoloty podczas upadku zazwyczaj się roztrzaskują, a tutaj wrak jest w dobrym stanie – podkreśla dowódca okrętu. |
autor zdjęć: st. mar. Sebastian Antoniewski/Marynarka Wojenna
komentarze