Rząd w Tokio chce rozmawiać z Rosją na temat zwrotu Wysp Kurylskich. Pod koniec lutego premier Shinzo Abe spotka się w tej sprawie z prezydentem Rosji. To kolejne rozmowy japońsko-rosyjskie na ten temat. Spór ciągnie się od 1945 roku, gdy Armia Czerwona zajęła należące do Japonii wyspy Archipelagu Kurylskiego.
Japończycy twierdzą, że ich niszczyciel „Yudachi” został namierzony radarem kierowania ogniem przez chiński okręt.
W czwartek, gdy w Japonii obchodzono Dzień Terytoriów Północnych, w rejonie Archipelagu Kurylskiego dwa rosyjskie myśliwce Su-27 naruszyły przestrzeń terytorialną Japonii. Zdaniem Tokio samoloty Federacji Rosyjskiej przebywały nad japońskim terytorium przez kilka sekund. Doniesieniom tym zaprzeczył rzecznik ministerstwa obrony Rosji ppłk Aleksandr Gordiejew. Podkreślił on, że na południowych Kurylach rosyjskie siły powietrzne odbywają ćwiczenia.
Sporne kwestie terytorialne mają być omawiane podczas zaplanowanej na koniec lutego wizyty byłego premiera Japonii Yoshiro Mori w Moskwie. Problem w tym, że stanowiska Rosjan i Japończyków w tej sprawie są tak rozbieżne, że trudno znaleźć rozwiązanie kompromisowe.
Obecny premier Shinzo Abe oświadczył, że jest zdeterminowany negocjować z Moskwą zwrot Kuryli. – W grudniu rozmawiałem z prezydentem Putinem. Powiedziałem, że chciałbym, abyśmy wypracowali takie rozwiązanie problemu, które zadowoli obie strony – mówił niedawno szef japońskiego rządu.
Od rozwiązania sporu o Kuryle Japończycy uzależniają zawarcie traktatu pokojowego z Rosją. Jednak dla Moskwy żądania Japończyków, by Rosjanie zwrócili Kuryle, to podważanie wyników drugiej wojny światowej.
Japonia ma także problem na swoich południowych krańcach, gdzie toczy spór z Chinami o kilka wysepek na Morzu Wschodniochińskim. Pierwsze z państw nazywa je Senkaku, a drugie Diaoyu. Konflikt zaostrzył się po 11 września 2012 roku, gdy rząd w Tokio odkupił trzy z wysp od prywatnego właściciela.
Ten konflikt ma wymiar nie tylko historyczny, ale też polityczno-ekonomiczny. Kontrola nad wyspami daje prawo do rozszerzenia strefy wód ekonomicznych. A w ich rejonie są bogate łowiska i złoża gazu ziemnego.
W okolicy archipelagu dochodzi do licznych incydentów. Tokio zarzuca Chinom, że ich żołnierze naruszają japońskie wody terytorialne i przestrzeń powietrzną. Ostatni incydent miał miejsce 30 stycznia. Japonia oskarżyła chińskich marynarzy, że namierzali radarem kierowania ogniem japoński niszczyciel „Yudachi”. Do zdarzenia miało dojść na Morzu Wschodniochińskim. Jednostki były od siebie oddalone o około 3 km. Premier Abe uznał działania chińskiej floty za „niebezpieczne” i „prowokacyjne”. Jednak Pekin zaprzeczył doniesieniom japońskich władz i zarzucił Japończykom prowadzenie kampanii oszczerstw.
Japoński minister obrony Itsunori Onodera powiedział, że do podobnego incydentu doszło także 19 stycznia. Wówczas chińska fregata typu Jangkai I namierzała radarem japoński śmigłowiec pokładowy SH-60 z niszczyciela „Onami”, należącego do 6 Flotylli Eskortowej.
Podobnie jak w przypadku sporu o Kuryle, Japończycy deklarują gotowość do rozmów z Chińczykami.
Źródła: AFP, Reuters, presstv.ir, asahi.com, BBC News, asiaone.com
Spory terytorialne w rejonie Pacyfiku wynikają nie tylko z imperialnych ambicji. To przede wszystkim walka o cenne złoża na dnie mórz. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Wielka gra o mały archipelag |
Japonia się zbroi. Chce postraszyć Chiny?
|
autor zdjęć: US Navy
komentarze