Norweskie okręty podwodne były budowane z myślą o warunkach zimnego, północnego Atlantyku. Pływanie po cieplejszych wodach powodowało przegrzewanie się baterii akumulatorów i groziło awarią. Polscy marynarze opracowali rozwiązanie techniczne, dzięki któremu „polskie” Kobbeny pływają nawet po Morzu Śródziemnym.
Z roku na rok rośnie liczba zgłaszanych przez żołnierzy i pracowników wojska modyfikacji technicznych i organizacyjnych. Tylko w ubiegłym roku dzięki takim pomysłom Wojsko Polskie zaoszczędziło prawie 8 mln zł. Projekty racjonalizatorskie dotyczą zmian w sposobie wykorzystania sprzętu, jego przebudowy oraz naprawy usterek i uszkodzeń.
Jak się okazuje, działalność ta wcale nie jest wyłącznie domeną naukowców ze specjalistycznych wojskowych instytutów badawczych. Wartościowe pomysły powstają w całej Polsce, w jednostkach wojskowych wszystkich rodzajów sił zbrojnych – opracowują je żołnierze i pracownicy wojska, na co dzień używający sprzętu i stykający się z problemami w jego eksploatacji.
Problem z przegrzewającymi się bateriami akumulatorów okrętów podwodnych Kobben zauważono zaraz po ich wejściu do służby w polskiej Marynarce Wojennej. Według norm producenta, temperatura elektrolitu eksploatowanych ogniw nie powinna być wyższa niż 45 stopni Celsjusza. Póki okręty pływały w zimnych wodach, nie było problemu. Południowy Bałtyk jest jednak dużo cieplejszy niż Ocean Atlantycki, na którym działa flota norweska. Dlatego długotrwałe użytkowanie okrętów w takich warunkach może skończyć się awarią baterii lub doprowadzić nawet do pożaru na pokładzie.
Problem nabrał szczególnego znaczenia w 2005 roku, gdy ORP „Bielik” przygotowywał się do natowskiej operacji Active Endeavour na Morzu Śródziemnym. Jak wspomina kmdr ppor. rez. Andrzej Zuba, dwa lata wcześniej w tamtym rejonie operował duński okręt podwodny i miał ogromne problemy z utrzymaniem właściwej temperatury. Pomimo stosowania systemu chłodzenia, okręt musiał przerwać misję i został na pokładzie jednostki transportowej przyprowadzony do Danii.
Chłodnica i pompa cyrkulacyjna wody destylowanej. Fot. arch. kmdr ppor rez. Andrzej Zuba
Kmdr ppor. Zuba, w tym czasie specjalista Szefostwa Budowy i Eksploatacji Okrętów Logistyki Marynarki Wojennej, razem z kmdr por. rez. Teodorem Makowskim, ówczesnym starszym specjalistą w Szefostwie, uznali, że lepszym rozwiązaniem niż schładzanie całego okrętu, jest skupienie się na bateriach. Zaproponowali wykonanie pośredniego systemu chłodzenia elektrolitu baterii akumulatorów, poprzez wprowadzenie płynnego czynnika chłodzącego do mostków biegunowych baterii. – Woda destylowana wtłaczana jest przy pomocy pompy cyrkulacyjnej, a następnie po zebraniu nadmiaru ciepła jest w obiegu zamkniętym chłodzona w chłodnicy wodą zaburtową. W dopracowaniu szczegółów instalacji bardzo pomogła nam załoga okrętu – podkreśla Andrzej Zuba.
Gdyby na okręcie nie został zainstalowany ten system, okręt musiałby wracać do bazy w Polsce już po trzech miesiącach od rozpoczęcia operacji. Jednak ORP „Bielik” w tej pierwszej misji uczestniczył od stycznia do kwietnia 2005, a kolejne dwa pobyty były jeszcze dłuższe – sześciomiesięczne. Pół roku spędził też w tym rejonie ORP „Kondor”.
Rozwiązanie zastosowano na pozostałych dwóch okrętach podwodnych typu Kobben eksploatowanych w Polsce: ORP „Sęp” i ORP „Sokół”. W praktyce pozwala ono znacznie przedłużyć żywotność baterii akumulatorów i uniknąć wielomilionowych kosztów związanych z wymianą uszkodzonych w wyniku przegrzania elementów. – System jest uruchamiany nawet na Bałtyku z uwagi na panujące latem w tym rejonie wysokie temperatury. Warto to robić, choć eksploatacja jego wymaga wiele pracy załogi – dodaje Andrzej Zuba, którego kontakt z tymi okrętami trwa nadal, gdyż razem z Teodorem Makowskim uczestniczą w ich remontach jako pracownicy Stoczni Marynarki Wojennej.
autor zdjęć: Marian Kluczyński, kmdr ppor rez. Andrzej Zuba
komentarze