Jadąc na Litwę od czasu do czasu spoglądałem w niebo. Ciemnoszare chmury, które pojawiały się na horyzoncie mogły poważnie utrudnić moje nowe zadanie.
Zazwyczaj pracuje na lądzie. Nieraz realizowałem materiał ze śmigłowców nad afgańskim niebem, ale tym razem siedząc na otwartej rampie samolotu transportowego miałem robić zdjęcia myśliwcom MiG-29.
Do bazy lotniczej w Szawle dotarłem nad ranem, rozmowa z dowódcą, instruktaż i do roboty. Przyznam, że chłonąłem wszystko, co działo się wokół polskich myśliwców przed ich startem. Sposób, w jaki technicy przygotowywali maszyny do wylotu, jak sprawnie je uzbrajali i jak się ze sobą komunikowali wykonując kolejne procedury. W powietrzu niósł się huk silników MiG-ów i zapach spalin.
W trakcie pierwszego alarmu bojowego wszystko działo się błyskawicznie. Nie zdążyłem zrobić ani jednego dobrego ujęcia. Piloci szybko zajęli miejsca w kokpicie, krótkie procedury do startu i ruszyli. Zostałem z drżącą ręką i ujęciem kołującego na pas startowy samolotu…
Na szczęście później było już lepiej. Wiedziałem jak wygląda przygotowanie samolotu, więc odpowiednio wcześniej mogłem się przygotować. Ale to, co będę pamiętał do końca życia miało się dopiero wydarzyć.
Startujemy! Razem z kilkoma fotoreporterami wchodzę na pokład litewskiego samolotu transportowego C-27J Spartan. Loadmaster sprawdza nasze uprzęże i liny tak, aby w trakcie manewrów samolotu było bezpiecznie.
Na kilku tysiącach metrów otwiera się rampa załadunkowa. Widok zapiera dech w piersiach. Wokół kłębiące się chmury. W dole mozaika z pól i lasów. Zimno.
Ze względu na dużą wysokość loadmaster wyciąga maski tlenowe. Oddech rzeczywiście staje się cięższy, a serce bije szybciej. Ja byłem jednak pewny, że to ze względu na emocje. Siedzimy na końcu rampy.
Nadlatują MiG-i! Widok samolotów, z charakterystyczną biało-czerwoną szachownicą, wydawał mi się tak filmowy, że aż nierzeczywisty. Maszyny zbliżały się szybko, a wydobywające się z silników spaliny tworzyły w powietrzu coś na kształt wąsów.
Nie ma czasu na manualne ustawienia aparatu, daję preselekcję przysłony na 10, ISO 200, a balans bieli na auto. Krótki czas naświetlania sprawia, że na zdjęciach nie odbiją się nerwowe ruchy moich rąk i szybkie manewry samolotów. Jest dobrze!
Ale z kamerą było znacznie trudniej. Aby stabilnie zrobić choć kilka dobrych zdjęć, musiałem się nieźle wysilić. Ujęcia na wydechu, dłonie na tyle luźno, aby choć trochę zniwelować ruch kamery.
W kabinie MiG-a widzę wyraźnie twarz pilota, uśmiecha się do nas, jakby prowadzenie skomplikowanej maszyny było dla niego niewiele trudniejsze od gry na komputerze. Mnie uderzyła precyzja, z jaką piloci wykonywali kolejne manewry.
Czas ochłonąć – lądujemy! Po powrocie podziękowaliśmy wszystkim tym, którzy umożliwili nam tę podniebną przygodę, a w szczególności polskim i litewskim pilotom oraz dowódcy PKW Orlik-4. Jeszcze tylko wspólna fotografia i musieliśmy się pożegnać.
Po długiej podróży na Litwę i całym dniu zdjęciowym w PKW byłem potwornie zmęczony, ale tego wieczoru długo nie mogłem zasnąć.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roik/Combat Camera/DOSZ
komentarze