W ostatnich dniach amerykańska Defense Intelligence Agency opublikowała jednostronicowy raport dotyczący oceny zagrożeń w kontekście powstania tzw. Złotej Kopuły, do której opracowania wezwał w styczniu prezydent USA Donald Trump. Warto odnotować powstanie tego dokumentu mimo jego niewielkiej objętości.
Mimo ostatniej deklaracji Trumpa, który 20 maja zapowiedział, że Złota Kopuła powstanie przed końcem jego kadencji, że będzie kosztowała 175 mld dolarów oraz zapewni Stanom Zjednoczonym ochronę przed pociskami balistycznymi i hipersonicznymi wystrzelonymi z dowolnego punktu globu, to tak naprawdę nie sposób dziś odpowiedzieć na pytanie, kiedy i w jakim kształcie ten system powstanie. Daleko idący zamysł można śmiało porównywać z reaganowskimi „Gwiezdnymi wojnami”, czyli Strategiczną Inicjatywą Obronną (SDI). Warto więc przypomnieć nieco historii.
Pierwszy raport wzywający do stworzenia systemów zdolnych do zwalczania zagrożeń balistycznych powstał w USA już w lecie 1945 roku, co było wynikiem analizy dotyczącej zastosowania niemieckich rakiet V-2 przeciwko Wielkiej Brytanii. Na tamtym etapie na przeszkodzie stała oczywiście dalece niewystarczająca technologia, jednak prace nad takimi systemami trwały. Nazwy Thumper, Wizard, Nike-Zeus, Sentinel, Safeguard zapisały się w historii. Jednak w dobie nuklearnej równowagi strachu zdolność do obrony była groźniejsza od zdolności do ataku. Konsekwencją tego faktu było podpisanie w 1972 roku układu ABM o ograniczeniu rozwoju systemów antybalistycznych. Z kolei zapowiedź wdrożenia SDI oznaczała de facto jego zerwanie. „Gwiezdne wojny” pozostały jednak jedynie projektem, wizją Ronalda Reagana, który autentycznie obawiał się jądrowej apokalipsy. Kolejny program, znany pod akronimem GPALS, był bardziej ograniczony w swoich założeniach, podobnie zresztą jak rozwijany za czasów prezydentury Billa Clintona program NMD i będący jego kontynuacją program Missile Defense (MD), wdrożony przez George’a W. Busha po porzuceniu układu ABM (lata 2001/2002). Stany Zjednoczone są obecnie zdolne do obrony przed ograniczonym lub nieintencjonalnym atakiem nuklearnym. Złota Kopuła ma jednak iść o kilka kroków dalej.
Jeśli spojrzymy na wspomniany raport DIA, zaskoczeniem jest pojawienie się na liście państw, Chin i Rosji, przed którymi Złota Kopuła ma chronić terytorium USA. Dotychczas ilekroć była mowa o tarczy antyrakietowej, Waszyngton zapewniał, że nie ma planów rozbudowy jej do takich rozmiarów, by stanowiła ona zagrożenie dla strategicznych arsenałów jądrowych tych mocarstw. Ta narracja była konsekwentnie utrzymywana od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Dziś zarówno Chiny, jak i Rosja mogą niestety powiedzieć, że ich obawy sprzed ćwierćwiecza były zasadne. I patrząc na ten dokument, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to właśnie Chiny są motorem napędzającym plany nowej administracji, nie tylko w tym obszarze zresztą. Według DIA Państwo Środka przeważa już dziś nad Rosją pod względem liczby pocisków międzykontynentalnych bazowania lądowego (ICBM) oraz pocisków hipersonicznych i manewrujących. Ustępuje Rosji jedynie pod względem liczby pocisków przenoszonych przez okręty podwodne, ale do 2035 roku i w tym obszarze dojdzie do zrównania się arsenałów (należy podkreślić, że Rosja wciąż ma więcej głowic). Zresztą raporty na temat gwałtownej rozbudowy chińskiego arsenału jądrowego pojawiają się już od kilku lat. Trump chce rzucić Pekinowi nowe wyzwanie, być może licząc na podobny efekt jak w przypadku Związku Radzieckiego, który upadł między innymi ze względu na koszty ponoszone w wyścigu zbrojeń. Tyle tylko, że Chiny dysponują dziś dużo silniejszą gospodarką niż ZSRR i są od niego bardziej innowacyjne.
Trudno sobie wyobrazić, by tak skomplikowany system – a właściwie system systemów – jak Złota Kopuła, powstał w ciągu trzech lat. Eksperci podkreślają, że bardziej prawdopodobna jest perspektywa 7–10 lat, choć i wówczas powstaną jedynie pewne jego elementy, nie wersja docelowa. I na pewno nie będzie to kosztować jedynie 175 mld dolarów. Według oceny biura budżetowego Kongresu wydatki w ciągu dwóch dekad sięgną 831 mld dolarów, przy czym należy pamiętać, że w wypadku niemal każdego współczesnego programu zbrojeniowego z biegiem lat wydatki wzrastają, często dość znacznie. Niemniej kierunek został nadany, prace powoli ruszają i raczej nic nie spowoduje zmiany tej decyzji. Świat coraz wyraźniej wkracza w erę drugiego jądrowego wyścigu zbrojeń.
Kiedy prezydent Bush przymierzał się do opuszczenia układu ABM, sprawujący wówczas mandat senatora Joe Biden mówił, że skutkiem może być rozbudowa chińskiego arsenału ICBM-ów z poziomu około 20 do 800 pocisków. Z perspektywy czasu należy przyznać, że była to niezwykle trafna ocena.
autor zdjęć: Alex Brandon/ Associated Press/ East News

komentarze