moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Mundur jak marzenie

Weterani konspiracji, zwłaszcza żołnierze bojowych pionów Armii Krajowej, w swoich wspomnieniach wielokrotnie podkreślają, że marzyli o chwili, gdy będą mogli włożyć mundur potwierdzający ich wojskową przynależność, szarżę i specjalizację oraz stanąć z bronią w ręku do otwartej walki. Pragnęli, by mieć choć rogatywkę, choć orzełka przedwrześniowej armii, nie mówiąc o kurtce czy płaszczu. Po prostu partyzant czuł się żołnierzem, nosząc oryginalny polski mundur.

„Ja w żadnym razie broni nie złożę, munduru nie zdejmę, tak mi dopomóż Bóg” – te słowa mjr. Henryka Dobrzańskiego, sławnego „Hubala”, przeszły do narodowej legendy. Major był im wierny do końca – zginął w mundurze kawalerzysty 30 kwietnia 1940 roku pod Anielinem. Dziś cytat ten często interpretuje się jako deklarację majora pozostania żołnierzem regularnym za wszelką cenę – wbrew temu, że Niemcy i Sowieci zajęli cały kraj i nie wahali się łamać brutalnie i krwawo każdego, nawet najmniejszego przejawu oporu. Zdarzają się nawet opinie, że „Hubala” nie można nazywać „pierwszym partyzantem”, bo był przeciwny konspiracji i chciał walczyć jak regularne wojsko.

Gdyby tak było istotnie, „Hubala” można by przezwać tak, jak robili to Niemcy – „szalonym majorem”. Nic z tych rzeczy, bo trzeba pamiętać o realiach, w jakich założony przez niego Oddział Wydzielony Wojska Polskiego działał. Major Dobrzański był przekonany i mocno wierzył w to, że wiosną 1940 roku z Zachodu ruszy aliancka ofensywa i zmiecie okupantów z Polski. „Im słoneczko wyżej, tym Sikorski bliżej”. Pragnął więc do tej wielkiej ofensywy, w której miała brać udział także Armia Polska we Francji, dotrwać i utrzymać swój oddział jako kadrowy, z którego rozrośnie się powstańcze wojsko.

Jak relikwie

REKLAMA

A mundur? Dla mjr. Dobrzańskiego i jego żołnierzy ich mundury armii II RP były świętością. Zresztą nie tylko dla nich, bo tam, gdzie pojawili się ułani czy piechurzy „Hubala”, tam budzili oni radość, wzruszenie i nadzieję. Słowem, dzięki polskiemu mundurowi rosło morale i gdyby sprawdziły się przewidywania majora, to wiosną 1940 roku jego żołnierze istotnie mogliby być awangardą zwycięskiej ofensywy… Ale jak wiemy, historia potoczyła się inaczej i to komendant ZWZ-etu, wtedy jeszcze pułkownik Stefan Rowecki miał rację, uważając, że na utrzymywanie silnego oddziału partyzanckiego, nawet w Górach Świętokrzyskich, jest jeszcze za wcześnie. Zresztą mjr Dobrzański, po pierwszych oporach, podporządkował się rozkazowi „Grota” i dał swoim ludziom wolną rękę w pozostaniu przy nim lub odejściu z oddziału.

Kilku niezidentyfikowanych powstańców z nieustalonego oddziału AK na barykadzie na ul. Chmielnej między Hotelem Astoria a narożną kamienicą, Fot. H. Śmigacz, z zasobu Archiwum IPN.

Konspiracja wykluczała noszenie jakichkolwiek elementów kojarzących się z wojskiem. Żołnierz dywersji, Kedywu, miał niczym nie wyróżniać się na ulicy. Nawet te słynne oficerki – tak często pokazywane na filmach o walce okupacyjnej – były w istocie niewskazane. Ktoś w wojskowych butach był od razu wyłuskiwany przez agentów Gestapo czy żandarmów jako potencjalny członek konspiracji. Już cichociemni podczas szkolenia w Wielkiej Brytanii byli na te kwestie uczulani. Ba, uczono ich nawet, by nie nosili zbyt wysoko głowy i nie przyjmowali wojskowej postawy, która od razu mogłaby ich zdradzić na okupowanej ulicy. Niestety, w istocie bohaterowie popularnego serialu „Czas honoru” nie zdaliby egzaminu w szkole dywersji komandosów już przez sam swój wygląd…

Las idzie

Zupełnie inaczej miały się sprawy w lesie (bo na wsi czy w małych miasteczkach było podobnie jak w wielkich ośrodkach miejskich – groźba dekonspiracji). Kiedy zaczęły powstawać pierwsze większe oddziały i zgrupowania partyzanckie Armii Krajowej, jedno je z pewnością z Oddziałem Wydzielonym Wojska Polskiego łączyło: ich żołnierze pragnęli, by mieć choć rogatywkę, choć orzełka przedwrześniowej armii, nie mówiąc o kurtce czy płaszczu. Po prostu partyzant czuł się żołnierzem, nosząc oryginalny polski mundur. Dochodziło do tego, że żołnierze „polonizowali” zdobyczne niemieckie mundury, farbując je ze znienawidzonego koloru feldgrau na zielony i przyszywając polskie guziki oraz naramienniki i odznaki. W praktyce było tak, że najpełniej umundurowani byli dowódcy i kadra oficerska, a także (rzadziej) podoficerska, a partyzancka brać walczyła w tym, w czym do oddziału przyszła – w ubraniach cywilnych lub mundurach zdobycznych. Zawsze jednak starając się mieć przynajmniej przyszyty na czapce lub berecie biało-czerwony proporczyk. A wojskowa opaska na ramieniu? To przecież jeden z symboli AK! Lecz to dopiero rok 1944 i mobilizacja w ramach akcji „Burza”. W pamięci pozostaje faux-pas, jakie popełnili twórcy kontrowersyjnego niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, przedstawiając akowców w opaskach przed tą datą…

Ale i u nas jest z tym problem, gdyż biało-czerwone opaski z odbitymi literami „WP”, wojskowym orłem i numerem jednostki utożsamia się tylko z powstaniem warszawskim. Tymczasem obowiązek noszenia opaski mieli żołnierze wszystkich koncentrujących się do „Burzy” zgrupowań AK – tych na Kresach, tych w Górach Świętokrzyskich czy tych na południu Polski. Dobrze to widać na zdjęciach, choćby z operacji „Ostra Brama” w Wilnie, z walk 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, oczywiście powstania warszawskiego czy akcji podhalańczyków AK w Małopolsce. Opaska oznaczała, że się jest regularnym żołnierzem, była więc mundurem. Lecz i tak guzik czy orzełek z 1939 roku pozostawał skarbem największym.

Piotr Korczyński , historyk, p.o. redaktor naczelny kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: H. Śmigacz z zasobu Archiwum IPN

dodaj komentarz

komentarze


Świeże siły w Jasionce
 
Szef Pentagonu: Polska wzorem dla innych
Pamięci żołnierzy AK
Znaki do zmiany. Ze względu na tradycję i bezpieczeństwo
Półmaraton Komandosa – pękła bariera tysiąca
Na „nieludzką ziemię”
Umowa MON-u z Microsoftem
Pionier (z) Abramsa
Bokserski trening w 1 Brygadzie
Trzy tysiące Piorunów ze Skarżyska-Kamiennej
Natychmiastowa reakcja polskich myśliwców
Nowelizacja prawa lotniczego – MON chce listy wysokich budynków
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Pete Hegseth: Mamy podobny etos wojownika
Polska oferta zbrojeniowa dla Ukrainy
Fenomen podziemnej armii
Terytorialsi sprawdzili się w wieloboju żołnierskim
Najważniejsze dni od wielu miesięcy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Mikrodrony nad poligonem
Święto miłośników lotnictwa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Pierwsza potyczka w wojnie polsko-bolszewickiej
Walka w półcieniu
Igrzyska Invictus Games w Kanadzie zakończone!
Pilnujemy bezpieczeństwa na Bałtyku
Cel: odbudować i być gotowym na zagrożenia
Szczyt w Paryżu: bez decyzji, ale z deklaracjami o większej współpracy
Buzdygan Internautów 2024 – głosowanie
SKON: presja migracyjna maleje
Rekompensaty dla weteranów poszkodowanych
Invictus Games: Finał siatkówki bez Polaków
NATO bliżej Ukrainy, Ukraina bliżej NATO
Rozbroić miny na wojnie
„Ferie z WOT”, czyli droga do armii
What Can Europe Do?
AI pod kontrolą
11 lat walki o zdrowie. Pomóżmy Antosi rozwijać się lepiej
Prezydent zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego
Mundury do testów
Foch stawia warunki
Jakie podwyżki dla żołnierzy?
Sokół dla studentów WAT-u
„Brave Band ‘25” na półmetku
Najszybsza na ściance wspinaczkowej
Negocjacje czas zacząć
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
Polskie dowództwo w sercu US Army
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Zapomniana historia w Hohenfels
Sprzęt US Army pod opieką Polaków
Zaklinacz czworonogów
Zobaczyć, dotknąć, opowiedzieć
Prawdziwi invictus!
Homar-K bez tajemnic
„Aleo Mout”, czyli odzyskać miasto
Opanować miasto wspólnymi siłami
Ostatnie szlify na „Wodniku”
Konsorcjum robotyczne
Jak działają sojusznicy
Zmiany w zadaniach korpusu czy kontynuacja?
Paweł Bejda o zagubionych minach: Wnioski zostały wyciągnięte
NATO wzmacnia wschodnią flankę
Przez uchylone okno

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO