Sformowanie zupełnie nowej jednostki wojskowej nie jest zadaniem łatwym. Utworzenie w krótkim czasie całej brygady, i to w formie do tej pory nieznanej, to proces skomplikowany. Historia kawalerii Wojska Polskiego pokazuje, że na przełożenie tej eksperymentalnej w skali armii koncepcji na rzeczywisty i gotowy do walki związek taktyczny potrzeba trzech lat.
Samochód ciężarowy Polski Fiat 621L – jeden z podstawowych typów pojazdów wykorzystywanych w 10 BK.
W 1936 roku polski wywiad wojskowy informował, że istniejący wbrew ograniczeniom wersalskim Wehrmacht intensywnie się rozbudowuje. Wyrazem tego niebezpiecznego procesu stały się m.in. trzy dywizje pancerne. Całkowicie zmotoryzowane i bogato wyposażone w czołgi wielkie jednostki będące nowym i niebezpiecznym narzędziem walki. Z kolei obserwowani od lat Sowieci już od 1932 roku dysponowali związkiem szczebla korpusu, składającym się z dwóch-trzech brygad zmechanizowanych, bogato wyposażonym w czołgi i silną artylerię. W 1937 roku potencjał Armii Czerwonej wyrażał się już siłą trzech korpusów zmechanizowanych, osiemnastu brygad zmechanizowanych oraz licznych samodzielnych pułków i batalionów czołgów.
Mimo dynamiki, z jaką do zbrojeń przystąpili Niemcy, w połowie lat trzydziestych uważano, że największym zagrożeniem dla Rzeczypospolitej pozostaje Związek Sowiecki. Nieco wcześniej doszło nad Wisłą do istotnych zmian w kierownictwie armii, będących konsekwencją śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. W maju 1935 roku gen. Edward Śmigły-Rydz został mianowany przez prezydenta Ignacego Mościckiego Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych, a tekę ministra spraw wojskowych objął gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki. W czerwcu nowym szefem Sztabu Głównego został gen. bryg. Wacław Stachiewicz. Zmiany na najwyższych stanowiskach oraz świadomość wzrastającego potencjału militarnego sąsiadów Rzeczypospolitej stały się katalizatorem zakrojonego na szeroką skalę procesu modernizacji mającego nastąpić w Wojsku Polskim w kolejnych latach.
Z podwody na czołg
Pochodną studiów nad potencjałem armii Rosji i Niemiec stał się plan modernizacji armii łączący w sobie szereg celowych programów rozbudowy wszystkich broni i służb. Priorytet w pracach studialnych otrzymały artyleria przeciwpancerna i artyleria przeciwlotnicza, których brak wielkie jednostki WP odczuwały najbardziej. Warto tu wspomnieć podpisanie umów z Aktiebolaget Bofors obejmujących dostawę i licencyjną produkcję armat 37 i 40 mm, studia nad karabinem przeciwpancernym czy własną armatą przeciwlotniczą średniego kalibru. Dozbrojenie istniejących już wielkich jednostek WP stanowiło tylko część podjętych w latach 1935–1936 działań. Na posiedzeniu z 8 i 9 stycznia 1937 roku Komitet ds. Uzbrojenia i Sprzętu podjął uchwałę, na mocy której przewidziano utworzenie w ramach WP czterech zupełnie nowych wielkich jednostek, tzw. oddziałów motorowych (OM). Do zadań mającego być polską odpowiedzią na niemieckie dywizje pancerne i sowieckie korpusy zmotoryzowane związku taktycznego o czysto zaporowym charakterze zaliczano: szybkie rozpoznanie poruszeń wielkich jednostek pancerno-motorowych przeciwnika, opóźnienie i zahamowanie ich ruchu, współdziałanie w walce z innymi jednostkami, wzmocnienie manewru skrzydłowego BK lub DP.
Działon armaty ppanc. Bofors wz. 36 z dywizjonu przeciwpancernego 10 Brygady Kawalerii w trakcie ćwiczeń ogniowych.
Na efekty styczniowej uchwały nie trzeba było długo czekać. Do motoryzacji wytypowano dwupułkową 10 Brygadę Kawalerii z dowództwem w Rzeszowie. W skład OM nr 1 miały wejść 10 Pułk Strzelców Konnych z Łańcuta oraz 20 Pułk Ułanów z Rzeszowa. W wyniku oporu kadry drugiego z pułków, pierwotny zamiar skorygowano, typując do zmiany trakcji 24 Pułk Ułanów z Kraśnika. Dowódcą eksperymentalnego związku taktycznego został wieloletni dowódca 1 Pułku Szwoleżerów, oficer z legionową przeszłością, pułkownik dyplomowany Antoni Trzaska-Durski. O ile objęcie stanowiska przez kawalerzystę jest w pełni zrozumiałe, o tyle wyznaczenie oficera bez doświadczenia w dowodzeniu oddziałami mieszanymi uznać należy za nieuzasadnione. Już na początku marca na trzymiesięczny kurs samochodowy w 2 batalionie pancernym wyjechała grupa oficerów i podoficerów 24 Pułku Ułanów oraz 10 Pułku Strzelców Konnych.
Na przełomie marca i kwietnia minister spraw wojskowych wydał rozkaz dotyczący ćwiczebnej organizacji brygady pancerno-motorowej. W jej skład wchodziły: dowództwo, kompania łączności, oddział rozpoznawczy, dwa pułki kawalerii zmotoryzowanej oraz oddziały rozpoznawczy i przeciwpancerny. Wszystkie te jednostki w kolejnych miesiącach nabrały właściwego dla powierzonych im zadań kształtu, choć ostateczną formułę uzyskały dopiero z końcem 1938 roku. Zważywszy na wcześniejsze polskie doświadczenia z formowaniem wyraźnie mniej licznych grup pancerno-motorowych, motoryzację 10 BK traktowano, nie bez słuszności, jako działanie czysto eksperymentalne. O tym, jak dużym wyzwaniem dla całego wojska stało się wprowadzenie w życie styczniowej decyzji Komitetu ds. Uzbrojenia i Sprzętu, niech świadczy fakt, że chcąc dokonać zmiany systemu trakcji w niewielkiej w gruncie rzeczy 10 BK, należało czasowo wypożyczyć sprzęt motorowy i personel nie tylko z batalionów pancernych, lecz także jednostek artylerii przeciwlotniczej, saperów czy lotnictwa.
Szkolenie i pierwsze wnioski
Jednym z najwcześniejszych efektów intensywnego szkolenia motorowego, jak i przydziału specjalistów do rzeszowskiej brygady, był udział dywizjonu kawalerii zmotoryzowanej 24 Pułku Ułanów (dwa szwadrony) w defiladzie przed królem Rumunii Karolem II, która odbyła się na Polu Mokotowskim 27 czerwca 1937 roku. Krótko potem wielka jednostka silnikowa przeszła marszem kołowym do Obozu Ćwiczeń Barycz koło Końskich, rozpoczynając swoją pierwszą koncentrację. Na tym etapie formowania 10 BK, bez oddziałów przydzielonych, liczyła około trzystu pojazdów. Postępy w szkoleniu i zgrywaniu pododdziałów pozwoliły żołnierzom pułkownika Trzaski-Durskiego na udział w sierpniowych ćwiczeniach doświadczalnych „Nakło” i „Opoczno”, gdzie starli się oni z Mazowiecką Brygadą Kawalerii wzmocnioną m.in. artylerią motorową.
Zaporowy charakter brygad pancerno-motorowych wiązał się z potrzebą jak najlepszego wyszkolenia obsług armat ppanc. kal. 37 mm.
Niewiele później brygada przeszła do Wielkopolski, skąd po krótkim postoju ruszyła na Kujawy i uczestniczyła w manewrach pomorskich. Tutaj, mimo wzmocnienia czołgami, brygada nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. W wyniku braku zdecydowania dowódcy i niejednokrotnie błędnych decyzji brygada pancerno-motorowa nie wykorzystała swoich podstawowych atutów. Mało znanym faktem jest, że w ramach rozgrywki pomorskiej badano możliwość bombardowania kolumn maszerującej jednostki silnikowej przez niedawno wprowadzone do eskadr samoloty PZL.23 Karaś. Choć 10 BK nie została w ramach ćwiczeń pobita, to wśród wielu wojskowych pojawiły się wątpliwości, czy ten kosztowny eksperyment wart jest poświęcanych mu sił i środków. Ostatecznie zadecydowano o kontynuowaniu koncepcji OM w kolejnych miesiącach.
Zakończenie manewrów i powrót do koszar wiązały się nierozerwalnie z finałem cyklu szkolenia starszego rocznika i jesiennym poborem nowych rekrutów. Dla kadry brygady przełom 1937 i 1938 roku okazał się czasem niezwykle wymagającej służby i ciągłych zmian. W tle trwał spór między kierownictwem Ministerstwa Spraw Wojskowych a Sztabu Głównego dotyczący nie tylko składu samej brygady, lecz także jej przyszłości. O rozbieżności stanowisk na szczytach wojskowej hierarchii wspominali pułkownik dyplomowany Kazimierz Dworak oraz major dyplomowany Franciszek Skibiński, bezpośredni uczestnicy licznych narad i ćwiczeń aplikacyjnych.
Jednowieżowe czołgi lekkie Vickers Mk E ze składu 10 Brygady Kawalerii w trakcie defilady w Bielsku. Zbiory A. Kamińskiego
Mimo rozczarowania, jakie sprawiła 10 BK latem, jeszcze w listopadzie 1937 roku sformowano dywizjon przeciwpancerny, a 20 kwietnia 1938 roku powołano do życia dywizjon rozpoznawczy. Obie jednostki, stanowiące odtąd organiczny element 10 BK, stacjonowały w Rzeszowie. Zebrane w pierwszym roku funkcjonowania wielkiej jednostki doświadczenia, często o unikatowym w skali całego WP charakterze, stopniowo kodyfikowano w ramach wytycznych czy tymczasowych regulaminów i instrukcji. Największą troską dowódców pozostały sprzęt motorowy oraz odpowiedni poziom wyszkolenia żołnierzy, szczególnie tak potrzebnych mechaników, kierowców itd. Dowodem intensywności działań w ramach organicznych jednostek brygady są zachowane do dziś wytyczne i sprawozdania z wyszkolenia, w których odnaleźć można wiele szczegółów dotyczących codziennej pracy w jednostkach.
Chrzest bojowy
Latem 1938 roku 10 BK ponownie wyruszyła na letnią koncentrację mającą podsumować wysiłki podejmowane w poprzednich miesiącach. Sprawne osiągnięcie obozu ćwiczeń pozwoliło na zebranie w jednym miejscu nie tylko organicznych jednostek – pułków kawalerii zmotoryzowanej i dywizjonów, ale również broni pancernej, artylerii motorowej, artylerii przeciwlotniczej, saperów czy lotnictwa towarzyszącego. Motoryzacja nie była jedyną nowością, z jaką musiały się zmierzyć sztaby jednostek tworzących 10 BK. Dla dowodzenia tak zróżnicowaną względem struktury jednostką, która działała znacznie szybciej niż jej konna odpowiedniczka, sprawą kluczową stawało się utworzenie sprawnej sieci łączności.
Aby zapewnić eksperymentalnemu związkowi taktycznemu rzeczywistą zdolność do działania, dowódcy musieli odejść od dotychczasowego kanonu łączności opartego na gońcach i łączności kablowej na rzecz wykorzystania stacji nadawczo-odbiorczych. Przydzielone brygadzie najnowsze polskie radiostacje N1 i N2 dawały znacznie lepsze możliwości niż starsze stacje typu ROD/RKD. Ich pełne wykorzystanie wymagało jednak czasu i odpowiedniego przygotowania obsług, jak i kadry dowódczej.
Stanowisko armaty ppanc. Bofors wz. 36 ze szwadronu rozpoznawczego 24 Pułku Ułanów na Przełęczy Zdziarskiej; 27 listopada 1938.
Podsumowaniem wysiłków drugiej w historii eksperymentalnej brygady koncentracji letniej było skierowanie całej 10 BK na Wołyń, gdzie w pasie od Łucka do Równego przygotowywano największe w historii II Rzeczypospolitej manewry międzydywizyjne. Ponownie nie wykorzystano głównych atutów brygady, jakimi były tempo marszu, wysoka manewrowość oraz nasycenie bronią maszynową i przeciwpancerną. Wbrew oczekiwaniom wielka jednostka motorowa nie zagroziła stojącemu po przeciwnej stronie zgrupowaniu kawalerii. W końcowym omówieniu manewrów decyzjom płk. Trzaski-Durskiego nie szczędzono krytyki. Kończąca ćwiczenia defilada w Łucku wydawała się zamykać ostatni rozdział pancerno-motorowej 10 BK.
Zamiast do macierzystych koszar wielką jednostkę skierowano na Śląsk Cieszyński, gdzie weszła w skład formowanej pospiesznie Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk” dowodzonej przez gen. Władysława Bortnowskiego. W rejon spornego Zaolzia brygada przybyła w typowo ćwiczebnym ugrupowaniu, bez amunicji i choćby krótkiego czasu na dokonanie przeglądów i napraw intensywnie użytkowanych w poprzednich miesiącach pojazdów. Rozpoczęta 2 października 1938 roku operacja rewindykacyjna przebiegła bezkrwawo oraz – co warto podkreślić – w ścisłym porozumieniu z przedstawicielami czeskich władz i armii. Pozostającą w odwodzie 10 BK wykorzystano dopiero kilka dni później. 8 października 24 Pułk Ułanów, wsparty artylerią, skierowano do zajęcia zagrożonego działaniem proniemieckich bojówek rejonu Bogumina. Dodajmy, że w pełni zmotoryzowana brygada rzeszowska była jedyną jednostką w rękach dowódcy SGO „Śląsk” zdolną do szybkiego dotarcia w zagrożony rejon, uwzględniając potrzebę pokonania Olzy z wykorzystaniem saperskich środków przeprawowych.
Przypisane do 10 Brygady Kawalerii czołgi Vickers Mk E w trakcie defilady ul. Główną w Cieszynie Zachodnim. Na trybunie honorowej marsz. Edward Śmigły-Rydz i gen. bryg. Wacław Stachiewicz.
Zwieńczeniem udziału w operacji zaolziańskiej była defilada części oddziałów 10 BK w Cieszynie przed marszałkiem Edwardem Śmigłym-Rydzem i gen. Wacławem Stachiewiczem. 31 października nastąpiła kluczowa dla przyszłej historii opisywanej jednostki zmiana na stanowisku dowódcy. Niechętnego pracy i kapryśnego kawalerzystę zastąpił oficer piechoty z chlubną kartą bojową – pułkownik dyplomowany Stanisław Maczek. Krótko potem zmotoryzowanych kawalerzystów przerzucono ze Śląska Cieszyńskiego na Podhale. Tam podzielono na tzw. oddziały wydzielone. 10 BK realizowała rozkaz zajęcia fragmentów Spiszu i Orawy. W wyniku krótkiej wymiany ognia z oddziałami czeskimi brygada poniosła pierwsze straty w ludziach. W starciu na Przełęczy Zdziarskiej zginął mjr Stefan Rago, a kilka tygodni później z ran zmarł kpr. Henryk Oleksowicz. Ostatecznie, w pierwszych dniach grudnia 1938 roku, po ponad czterech miesiącach nieobecności, 10 BK powróciła do macierzystych garnizonów. O ile wnioski z wcześniejszych ćwiczeń międzydywizyjnych wypadały dla eksperymentalnej jednostki najwyżej przeciętnie, o tyle swoim działaniem na Zaolziu, Spiszu i Orawie brygada dowiodła wysokiej sprawności. Zamknięty został pełen niepewności eksperymentalny rozdział historii 10 BK.
Krótko po powrocie do Rzeszowa, Łańcuta i Kraśnika do cywila zwolniono żołnierzy starszego rocznika, jak i licznie powoływanych do brygady celem odbycia ćwiczeń rezerwistów. Niestety, większość z nich nie trafiła ponownie do 10 BK, przez co potężny wysiłek wyszkoleniowy poniesiony latem i jesienią 1938 roku został w znacznej mierze zaprzepaszczony. Do zmotoryzowanych pułków kawalerii, dywizjonów i innych oddziałów brygady przyszli świeżo powołani rekruci i rezerwiści, których należało na nowo przeszkolić w uniktowym w skali WP rzemiośle. 24 grudnia zatwierdzono tymczasową organizację wojenną rzeszowskiej brygady pancerno-motorowej.
Wojna na horyzoncie
Początek 1939 roku to m.in. odejście od starych struktur pułków opartych na dywizjonach kołowych i terenowych oraz stopniowa realizacja postulatów składanych przez pułkownika Maczka, wpisujących się w jego hasło – „zjeździć, zgrać, zwiększyć siły”. Okres zimowy poświęcono na uzupełnienie braków w wyszkoleniu oddziałów, o których wielokrotnie meldował przełożonym nowy dowódca brygady. Na proces intensywnego szkolenia uruchomionego z początkiem wiosny nałożyło się postawienie brygady 15 marca w stan gotowości w związku z akcją niemiecką w Czechosłowacji. Kolejne miesiące to ponownie czas bardzo intensywnego szkolenia w oddziałach oraz weryfikowania nowych struktur. Dodajmy, że postawienie 10 BK w stan gotowości oznaczało uzupełnienie jej stanów do poziomu wojennego i koncentrację większości sił w rejonie Rzeszowa.
Wśród realizowanych zagadnień na pierwszy plan wysuwano doskonalenie technik marszowych, płynne przechodzenie do obrony po spieszeniu, bój spotkaniowy oraz obronę ruchową. Największe, kilkudniowe ćwiczenia całością sił zrealizowano na osiach Tarnów–Rzeszów i Rzeszów–Przemyśl–Sambor. Obok użytkowanych do tej pory dział samobieżnych TKS-D w oddziałach pojawiły się przybyłe w lipcu czołgi TKS uzbrojone w najcięższy karabin maszynowy kal. 20 mm. 12 sierpnia w 10 BK zarządzono pogotowie marszowe, a dwa dni później kolumna brygady ruszyła pod Kraków. Marsz utrudniały deszcz i ograniczona widoczność, doszło do kilku wypadków. Po upływie dwunastu godzin, nad ranem 15 sierpnia brygada pancerno-motorowa dotarła do nowego miejsca postoju, gdzie uzupełniono ostatnie braki sprzętowe i osobowe. Informacje o wybuchu wojny dotarły do sztabu brygady 1 września około godziny 5.30. Mimo że początkowo przeznaczona do odwodu, podzielona na kolumny marszowe 10 BK jeszcze około godziny dziesiątej tego samego dnia wyruszyła spod Krakowa na południe, otwierając nowy rozdział w historii zmotoryzowanej kawalerii WP.
Jędrzej Korbal – doktor historii, ekonomista. Od kilkunastu lat swoje badania naukowe koncentruje wokół problematyki modernizacji WP okresu międzywojennego. Autor ponad 300 artykułów i książek.
autor zdjęć: Zbiory autora, zbiory A. Kamińskiego
komentarze