Komunikowanie się alfabetem semaforowym za pomocą chorągiewek, rzut granatem, strzelanie, wykonanie podkopu i przejście pod zasiekami oraz marszobieg na ośmiokilometrowej trasie po górskich szlakach Karkonoszy. To tylko niektóre z zadań uczestników trzydniowych zawodów użyteczno-bojowych uczelni mundurowych, które w środę zakończyły się we Wrocławiu.
Zawody „Six Men Army” to oddolna inicjatywa podchorążych wrocławskiej Akademii Wojsk Lądowych. Ich założeniem jest zacieśnianie współpracy i integracja studentów różnych uczelni mundurowych w całej Polsce. Władze uczelni są bardzo przychylne tej idei, pochwalają ją i wspierają. – Nasi studenci organizują to przedsięwzięcie sami. Biorą w niej udział jako sędziowie, występują jako obserwatorzy na wszystkich punktach zadaniowych i koordynują przebieg rywalizacji. Przy okazji uczą się zarządzania tak dużym projektem – wyjaśnia dr Aneta Kazanecka, profesor, prorektor ds. studenckich AWL-u.
Integracja studentów w mundurach
Na pomysł organizacji zawodów wpadł w 2021 roku ówczesny przewodniczący samorządu studenckiego AWL-u sierż. pchor. Radosław Turczyński, który obecnie w stopniu podporucznika pełni służbę na misji ONZ-etu w Libanie. W dwóch pierwszych edycjach, głównie z przyczyn pandemii, rywalizowali tylko żołnierze różnych kompanii i roczników AWL-u. Trzecia zaś, miała charakter krajowej rywalizacji pomiędzy różnymi uczelniami mundurowymi, nie tylko wojskowymi. – Planujemy rozwijanie naszej uczelnianej inicjatywy. Zabiegamy o to, aby przyszłoroczna edycja zawodów „Six Men Army” miała formułę międzynarodową. Zamierzamy zaprosić do udziału w nich drużyny uczelni mundurowych wielu państw, nie tylko z Europy – mówi sierż. pchor. Michał Strukowski, przewodniczący Rady Samorządu Studenckiego AWL.
Film: Bogusław Politowski/Zbrojna TV
W poniedziałek 5 czerwca na linii startu stanęło sześć drużyn. Oprócz dwóch ekip gospodarzy w zawodach uczestniczyły zespoły Akademii Marynarki Wojennej i Akademii Sztuki Wojennej, międzynarodowa drużyna kadetów biorących udział w programie Erasmus w AWL-u, złożona z żołnierzy wojsk rumuńskich i łotewskich, oraz team ze Szkoły Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości.
Zgodnie z nazwą zawodów, oznaczającą rywalizację sześcioosobowych armii, udział w nich biorą zespoły złożone z sześciu osób właśnie. Regulamin określa, że mogą to być drużyny jednopłciowe lub mieszane. W tegorocznej edycji w dwóch ekipach: z AWL-u i ASzWoj wystartowały więc także dwie kobiety.
Szybko i dynamicznie
Zgodnie z założeniami pomysłodawców rywalizacja była bardzo dynamiczna. Odbywała się w formie marszobiegu, podczas którego zawodnicy wykonywali różnorodne zadania. Wszystkie drużyny wyruszyły ze startu jednocześnie. Łącznie podczas trzech dni zmagań miały do pokonania trasę około 15 km, w tym 8 km w górach.
Pierwszego dnia, w pierwszym etapie uczestnicy rywalizowali na terenach obiektów szkoleniowych znajdujących się wokół AWL-u. Na punktach zadaniowych m.in. ewakuowali rannych, nawiązywali łączność, rzucali granatem i wyznaczali azymuty. Drugi etap, który odbył się na poligonie Raków, był znacznie trudniejszy. W czasie biegu po poligonowych bezdrożach studenci musieli m.in. wykazać się umiejętnością poruszania się zgodnie z wyznaczonym azymutem, wykonać podkop pod zasiekami z drutu kolczastego oraz zbudować stanowisko ogniowe. W to zadanie włożyli wiele wysiłku. Najpierw należało bowiem napełnić piaskiem 21 dużych worków, a następnie odpowiednio je ułożyć. Nie było to łatwe, bo po napełnieniu każdy worek ważył około 50 kg. Ostatnią konkurencją było strzelanie z broni pneumatycznej.
– Było ciężko. Jestem na drugim roku studiów i wysiłek podczas tych zawodów mogę porównać tylko do szkolenia SERE, czyli nauki przetrwania na terenie zajętym przez przeciwnika – opowiada kpr. pchor. Sylwia Gosławska. Do jednego z dwóch sześcioosobowych zespołów AWL-u dostała się w wyniku kwalifikacji uczelnianych. – Najtrudniejszą konkurencją była dla mnie budowa stanowiska ogniowego, która wymagała znacznej siły fizycznej. Jestem jednak zadowolona, bo na trasie moja drużyna bardzo się zintegrowała – podsumowuje kpr. pchor. Gosławska.
Podobne wrażenia ma pchor. Mateusz Mandywel z Akademii Marynarki Wojennej. – Taka rywalizacja i wspólny wysiłek bardzo scalają drużynę. Aby dobrze wykonać zadania, aktywni muszą być wszyscy. Bez odpowiedniego zgrania w zespole nie byłoby to możliwe – mówi marynarz. Jak jednak przyznaje, nie będzie zbyt dobrze wspominał marszu na azymut. Przez nieuwagę i nieporozumienie jego ekipa przeszła 2 km więcej, niż powinna, a to może zadecydować o kolejności na mecie.
Górski marszobieg w pełnym oporządzeniu
Drugi dzień zawodów uczestnicy spędzili w górach. Po noclegu w Ośrodku Szkolenia Wysoki Kamień w Szklarskiej Porębie ruszyli na trasę górskiego marszobiegu. Do pokonania mieli ośmiokilometrowy dystans na trasie Szklarska Poręba – schronisko Szrenica. Nie był to jednak bynajmniej lekki spacerek, zawodnicy bowiem nie mogli startować w strojach sportowych. Zgodnie z regulaminem wszyscy byli ubrani w mundury polowe, a na głowach obowiązkowo musieli mieć hełmy. Całość dopełniały kamizelki taktyczne, plecaki o pojemności minimum 30 l, ładownice i pojemniki na wodę. Drużyna musiała mieć także apteczkę medyczną i minimum jedną łopatkę saperską.
Trzeci dzień zawodów, po kolejnej nocy spędzonej w ośrodku Wysoki Kamień i powrocie z gór do AWL-u, poświęcony był na omówienie rywalizacji i ogłoszenie wyników przez komisję sędziowską. Na najwyższym stopniu podium stanęła pierwsza drużyna Akademii Wojsk Lądowych, drugą lokatę zajął drugi zespół wrocławskiej uczelni wojskowej, a na trzecim miejscu, tuż za ekipami gospodarzy, uplasował się team Akademii Marynarki Wojennej. Zwycięzcy otrzymali puchary, dyplomy oraz nagrody rzeczowe. Jak jednak podkreślali uczestnicy, to nie one były najważniejsze, ale to, że mogli się spotkać. Cennym doświadczeniem było też dla nich wzajemne poznawanie specyfiki swoich kierunków studiów i zadań, które będą pełnili w przyszłości jako oficerowie.
autor zdjęć: Bogusław Politowski, Biuro Prasowe Zawodów
komentarze