Najpierw teoria, potem wspólne loty. Żołnierze z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, którzy będą wchodzić w skład załóg śmigłowców AW101, szkolą się w brytyjskim Yeovil. Tam właśnie mieści się siedziba producenta maszyn, firmy Leonardo Helicopters. Pierwsza „101” powinna trafić do Polski na przełomie czerwca i lipca. Pozostałe trzy – do końca roku.
Do Wielkiej Brytanii lotnicy dotarli na początku kwietnia. Na miejscu zostali podzieleni na dwie grupy. Zajęcia rozpoczęli od teorii, w miarę szybko jednak przeszli do praktyki. Pierwsi przystąpili już do szkolenia w powietrzu. Brali udział w rozruchu śmigłowca i przygotowaniach go do startu, za chwilę wykonają pierwsze loty. Załogi najpierw będą operowały w sąsiedztwie lotniska, potem zaczną zapuszczać się dalej. Sprawdzą, na przykład, jak AW101 sprawuje się nad powierzchnią morza, czyli w środowisku, gdzie będzie działał na co dzień. – Podczas kursu zapoznamy się z funkcjonowaniem poszczególnych systemów. Sprawdzimy możliwości śmigłowca oraz zasady, na jakich mogą współdziałać ze sobą poszczególni członkowie załogi – tłumaczy kpt. Krystian Gutkowski z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
W zajęciach biorą udział piloci, nawigatorzy i technicy pokładowi, którzy na co dzień służą w załogach śmigłowców morskich SH-2G, czy Mi-14PŁ. – Przez lata zgromadziliśmy mnóstwo doświadczeń, dlatego teraz trudno mówić o nauce od zera. To raczej forma przeszkolenia, przystosowania się do nowego sprzętu – zaznacza kpt. Gutkowski. Choć – jak dodaje – różnice między starymi śmigłowcami morskimi a AW101 są spore. On sam lata w załodze Mi-14PŁ. To skonstruowana jeszcze w czasach sowieckich maszyna, która służy do walki z okrętami podwodnymi. Kpt. Gutkowski na jej pokładzie pełni funkcję oficera taktycznego – nawigatora. Oznacza to, że w rejonie misji przejmuje dowodzenie z rąk pilota. Analizuje sytuację nawodną i podwodną, odpowiada za obsługę specjalistycznego sprzętu do namierzania i śledzenia okrętów podwodnych, decyduje o użyciu torped.
Tymczasem w AW101 te wszystkie zadania są dzielone na dwie osoby. – Oficer taktyczny odpowiada za realizację misji zgodnie z założeniem przyjętym przez jego dowódcę. Określa wszystkie parametry, innymi słowy decyduje, gdzie i w jaki sposób szukać okrętu podwodnego. Tak zwany nawigator senso obsługuje sensory, czyli na przykład opuszczaną stację hydroakustyczną czy sonoboje – tłumaczy oficer. Na tym oczywiście nie koniec. – Nawet podobne systemy są daleko bardziej zaawansowane technologicznie. Ale myślę, że szybko się do nich przyzwyczaimy. Mamy wiedzę i dobrych instruktorów. To cywile, ale w przeszłości służyli w armii – wyjaśnia kpt. Gutkowski.
Lotnicy z BLMW zostaną w Wielkiej Brytanii na pewno przez kilka najbliższych tygodni. Tymczasem niebawem do Polski przyleci pierwszy AW101. – Powinno to się stać na przełomie czerwca i lipca – zapowiada kmdr ppor. Marcin Braszak, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – AW101 trafi najpierw do zakładów w Świdniku, gdzie przejdzie polską certyfikację. Dopiero po niej zostanie przekazany nam. Pozostałe trzy maszyny trafią już bezpośrednio do Darłowa – dodaje. Do końca trzeciego kwartału BLMW będzie dysponować kompletem nowych śmigłowców.
Będą to maszyny unikatowe. AW101, które zamówił polski resort obrony, łączą w sobie funkcje śmigłowców przeznaczonych do poszukiwania okrętów podwodnych, ratownictwa i CSAR, czyli niesienia pomocy w warunkach bojowych. Ich konstrukcja jest modułowa. Szybka wymiana modułów pozwoli przystosować śmigłowce do konkretnych zadań.
Umowa na dostawę AW101 została podpisana w 2019 roku. Jej koszt opiewał na 1,65 mld zł. Śmigłowce zbudowała firma Leonardo. Część prac wykonały Państwowe Zakłady Lotnicze w Świdniku, które należą do włoskiego koncernu. Polska oprócz nowych maszyn otrzyma pakiet logistyczny, w Łodzi zaś zostanie uruchomione nowoczesne centrum zajmujące się serwisowaniem AW101. Na przyjęcie śmigłowców czeka już przygotowana z myślą o nich infrastruktura. W Darłowie, gdzie będą stacjonować, zbudowano sześć nowoczesnych hangarów.
autor zdjęć: MCpl Pat Blanchard
komentarze