Manewrowanie w szykach, obrona przed uderzeniami z powietrza, wyprowadzanie symulowanych uderzeń rakietowych – to lista zadań, które polskie okręty wykonywały wspólnie z amerykańskim niszczycielem USS „Porter”. Jeden z epizodów zakładał także trening ratownictwa. Kilkunastogodzinne ćwiczenia, tzw. passex, odbyły się na Bałtyku.
USS „Porter” jest to amerykański niszczyciel klasy Arleigh Burke, przeznaczony do zwalczania okrętów nawodnych i podwodnych, odpierania ataków lotniczych oraz uderzeń rakietami manewrującymi. Został wyposażony w system kierowania walką Aegis Combat oraz przystosowany m.in. do przenoszenia rakiet Tomahawk i Harpoon. Kilka tygodni temu wszedł na Bałtyk, by zademonstrować amerykańską gotowość do współdziałania z sojusznikami w obszarze, który po rosyjskiej agresji na Ukrainę uchodzi za jeden z najbardziej newralgicznych rejonów świata. Amerykanie zdążyli już przeprowadzić krótkie ćwiczenia z polskimi marynarzami. Oprócz USS „Porter” wzięły w nich udział: fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski”, korweta zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub” oraz okręt rakietowy ORP „Orkan”.
– Passex trwał jeden dzień, a rozpoczął się na Zatoce Gdańskiej. Tam zgraliśmy łączność i sformowaliśmy szyk, w którym następnie manewrowaliśmy – wyjaśnia kmdr ppor. Marcin Leszczyński, dowódca ORP „Kaszub”. Na zatoce przeprowadzony został także trening ratownictwa. W tym epizodzie z kolei wziął udział śmigłowiec W-3WARM Anakonda z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Maszyna podchodziła do każdego okrętu. Ratownik był opuszczany na pokład i następnie wciągany z powrotem do śmigłowca. Symulował podebranie poszkodowanego – wspomina kmdr ppor. Leszczyński. Tego rodzaju operacje to wyzwanie nie tylko dla lotników, lecz także dla marynarzy. Okręt trzeba odpowiednio ustawić, a do tego prowadzić ciągłą wymianę informacji ze śmigłowcem.
Kolejne zadania marynarze wykonywali już na otwartym morzu. – Ważnym dla nas epizodem była obrona przed uderzeniem z powietrza. Zespół okrętów został zaatakowany przez samoloty Su-22 i MiG-29, a my musieliśmy te ataki odeprzeć – wyjaśnia kmdr ppor. Rafał Kacik, zastępca dowódcy ORP „Gen. K. Pułaski”. Główną rolę odgrywał tutaj USS „Porter”. Polskie jednostki zapewniały mu wsparcie. Ostatnie zadanie polegało na symulowanej walce z okrętami nawodnymi. Po kilkunastu godzinach współpracy amerykański niszczyciel opuścił doraźnie sformowany zespół i skierował się na wschód. Polskie okręty wróciły do swoich zadań. – Akurat byliśmy w trakcie ćwiczeń okrętowej grupy zadaniowej. Trwały one tydzień. Skupialiśmy się na procedurach związanych z osłoną strategicznego transportu morskiego – tłumaczy kmdr ppor. Leszczyński.
Dowódcy polskich okrętów zgodnie podkreślają, że współpraca z sojuszniczymi okrętami ma dla polskich marynarzy ogromne znaczenie. – Przede wszystkim chodzi o zgranie procedur. Choć wspólnie działamy w ramach NATO, mogą się one w detalach różnić – podkreśla kmdr ppor. Leszczyński. W podobnym tonie wypowiada się kmdr ppor. Kacik. – Każdy taki trening to krok w stronę umacniania interoperacyjności. Chodzi o to, by jednostki z różnych państw Sojuszu były w stanie bez absolutnie żadnych przeszkód wspólnie wykonywać wyznaczone im zadania. Dla mojej załogi passex stanowił ważne doświadczenie – zaznacza.
Tymczasem USS „Porter” kilka dni po treningu na polskich wodach dotarł do Estonii i zawinął do Tallina. Potem ćwiczył z jednostkami tamtejszej marynarki. – Załoga USS „Porter” podczas misji na Bałtyku zdążyła się już wiele nauczyć. Bardzo się cieszymy z możliwości współpracy z sojuszniczymi marynarkami – przyznaje kmdr Joseph S. Hamilton, dowódca amerykańskiego niszczyciela.
Okręty z USA ostatnio goszczą na Bałtyku regularnie. Zwykle podczas takich wizyt ćwiczą z polskimi marynarzami. W ostatnich miesiącach okręty 3 Flotylli przeprowadziły ćwiczenia typu passex m.in. z niszczycielami USS „Donald Cook” i USS „Forrest Sherman”.
autor zdjęć: st. chor. szt. mar. Piotr Leoniak
komentarze