Bitwa o Monte Cassino stała się symbolem męstwa i wartości żołnierzy 2 Korpusu Polskiego, lecz w istocie była ona dopiero wstępem do długiego i krwawego szlaku Polaków przez całą Italię. Paradoksalnie też Monte Cassino przysłoniło znacznie donioślejsze zwycięstwa polskie we Włoszech – zdobycie Ankony z jej strategicznym portem, a następnie Bolonii.
Zatknięcie biało-czerwonego sztandaru w ruinach opactwa benedyktyńskiego 18 maja 1944 roku, nie kończyło jeszcze bitwy pod Monte Cassino. Kiedy do sztabu generała Władysława Andersa zaczęły spływać zewsząd gratulacje, jego żołnierze wciąż walczyli o strategiczne wzgórza San Angelo, 575 i Pizzo Corno. W tym ostatnim punkcie, leżącym na prawym skrzydle polskiego natarcia, dopiero co przełamana linia Gustawa łączyła się z kolejną pozycją obronną Niemców – linią Hitlera.
Obrona niemiecka była tu skomasowana i jeszcze bardziej zażarta. Polacy uchwycili kilka ważnych pozycji, ale byli za słabi, żeby z marszu przełamać linię Hitlera. Boleśnie przekonali się o tym w Piedimonte. To ufortyfikowane i obsadzone przez niemieckich spadochroniarzy miasteczko było jednym z kluczowych punktów linii Hitlera. Polscy dowódcy zamiast blokować Piedimonte do czasu przybycia posiłków z 8 Armii, zdecydowali się je zdobyć zagonem pancernym. Wyznaczony do tego zadania 6 Pułk Pancerny, bez wsparcia artylerii i osłony piechoty, stracił w walce aż 27 czołgów. Ostatecznie miasteczko zostało opanowane w nocy z 24 na 25 maja. W kilkanaście godzin później ułani z 15 Pułku Ułanów Poznańskich zdobyli Pizzo Corno, a wieczorem zatknęli biało-czerwony sztandar na Monte Cairo.
Triumf nad Adriatykiem
Polacy niewiele mieli czasu na odpoczynek po bojach o masyw Monte Cassino. Już 7 czerwca 3 Dywizja Strzelców Karpackich zluzowała Hindusów z 4 Dywizji Piechoty i rozpoczęła pościg za uciekającymi wzdłuż drogi nr 16 Niemcami. 18 czerwca karpatczycy zdobyli Pescarę, a do boju spod Riccii ruszyła 5 Kresowa Dywizja Piechoty. To właśnie jej przypadło główne uderzenie w kierunku Ankony, a co za tym idzie – ważnego dla zaopatrzenia alianckich armii portu. Tak pisał o tym generał Klemens Rudnicki, ówczesny zastępca dowódcy 5 Kresowej Dywizji Piechoty generała Nikodema Sulika: „Czy jednak Polacy potrafią tego dokonać? Czy zdołają jednym zamachem iść w uporczywych bojach 200 kilometrów swymi skromnymi siłami? 200 długich kilometrów, najeżonych obroną przeciwnika […]. Zaiste, zadanie ponad miarę i chyba tylko na polską miarę!”.
Generał Anders opracował plan bitwy o Ankonę w najdrobniejszych szczegółach, a jego żołnierze ruszyli do walki. Zdobyli kolejno Loreto, Recanati, Osimo, Castelfidardo i San Pietro. Z tego ostatniego wzgórza roztaczał się już widok na przedmieścia Ankony. Tak jak ustalono wcześniej, główne zadanie przypadło 5 Kresowej. Jej natarcie miało iść po linii Paterniano – Monte della Crescia – Monte Tarto. W tym czasie 3 Karpacka miała wiązać siły niemieckie w pasie nadmorskim. Rankiem 17 lipca 1944 roku kresowiacy uderzyli i w zażartej walce zdobyli Paterniano i kolejne wyznaczone im cele. Zapadająca noc nie przerwała akcji, gdyż ułani poznańscy szerokim łukiem przedarli się nad rzekę Esino, pod Chiaravallę, a nawet dalej, aż pod Falconarę. Kompletnie zaskoczyli tym Niemców, rozbijając między innymi wysłany specjalnie na pomoc Ankonie batalion Wildflecken.
W ten sposób ostatecznie los Ankony i jej portu został przypieczętowany. Jak podkreślał generał Rudnicki: „Samo zajęcie miasta i portu Ankony było już rzeczą prostą. Po złamaniu centrum i prawego skrzydła nieprzyjaciela, Ankona wpadła w ręce Korpusu, jak dojrzałe jabłko, prawie niebroniona. Oddziały Karpackiej Dywizji, Ułanów Karpackich, spełniwszy znakomicie swoją rolę wiązania i mylenia przeciwnika, gdy tylko pierwsze rysy ukazały się na gmachu nieprzyjacielskim, ruszyły naprzód i ścigając odchodzącego przeciwnika wkroczyły do miasta”. Rozpoczęta dzień wcześniej bitwa, zakończona została 18 lipca w godzinach popołudniowych. Dzięki Polakom, alianci zyskali najlepszy port nad Adriatykiem, który umożliwił zaopatrywanie wojsk przełamujących kolejną pozycję obronną Niemców – linię Gotów. Sama bitwa przeszła do historii jako klasyczna zaplanowana i samodzielnie przeprowadzona przez 2 Korpus Polski operacja.
Kolejne wzgórza, kolejne rzeki…
Tradycją frontu włoskiego stało się, że po kolejnej przełomowej bitwie wojska nie miały czasu na wypoczynek i musiały ruszać od razu do walki. Tak też było po Ankonie. 2 Korpus od razu wrócił do walki. 3 Karpacka znowu ruszyła wzdłuż nadmorskiej drogi nr 16. Natomiast 5 Kresowa wsparta brytyjskimi czołgami opanowała linię rzeki Cezano i zdobyła miejscowość Monterado. To wszystko służyło temu, by pod osłoną polskiego korpusu, brytyjska 8 Armia przegrupowała swe siły i uderzyła w kierunku Monte Lupone – Cattolica, rozrywając tym samym linię Gotów i wychodząc na równinę Ravenny i Bolonii.
19 sierpnia 1944 roku doszło do jednej z najcięższych bitew kampanii adriatyckiej z udziałem Polaków – o wzgórza nad rzeką Metauro. Do boju poszły tym razem obie dywizje 2 Korpusu, wsparte czołgami 2 Brygady Pancernej. Generał Rudnicki wspominał: „I rozgorzała bitwa […], trwając pełne trzy doby, krwawa i zacięta głównie na odcinku Lwowskiej Brygady i rozstrzygnięta ostatecznie przez pułki pancerne. Przeciwnik wprowadził kilkadziesiąt dział szturmowych na gąsienicach i kilkanaście czołgów, w tym osławione Panthery. Trzy dni i trzy noce trwały zmagania pełne kryzysów, niejasnych sytuacji, nieludzkich wysiłków”.
Po przekroczeniu Metauro, kresowiacy zdobyli miejscowości Lucrezia Borgia, Monte Forche i dotarli do następnej rzeki – Arzilli. Ale niemiecka obrona była coraz słabsza, gdyż w sukurs 2 Korpusowi przybyli Kanadyjczycy. Oto całym frontem szło natarcie 8 Armii i Niemcy nie mieli już oparcia w linii Gotów. 28 sierpnia 5 Kresowa weszła nad rzekę Foglię, tym samym osiągając linię Gotów. Artylerzysta Edward Szczepanik wspominał: „By nie dać Szwabom wytchnienia, niezmordowana Grupa Artylerii rozpoczęła robić w mig to, co łagodnie było również nazwane »zmiękczaniem«. W istocie polegało ono na nieustannym okładaniu ogniem artylerii umocnień linii Gotów przez dwa dni […], co w sumie wystarczyło Niemcom do szybkiego zaprzestania snów o obronie linii Gotów na odcinku polskiego Korpusu. Zrobiliśmy swoje – można było jechać na odpoczynek”. 5 września 2 Korpus został wycofany do odwodu 8 Armii i ześrodkowany na północ od Ankony. W kampanii adriatyckiej stracił 1358 żołnierzy. Większość z nich spoczywa na cmentarzu polskim w Loreto.
Czerwone dachy Bolonii
W kwietniu 1945 roku polscy żołnierze ruszyli do swej ostatniej wielkiej bitwy na froncie włoskim. Tym razem celem polskich żołnierzy było Czerwone Miasto – zwana tak od koloru swych dachów Bolonia. 2 Korpus, uzupełniany nieprzerwanie Polakami wcielonymi do armii niemieckiej, którzy z niej uciekali albo po dostaniu się do niewoli, prosili o wcielenie do polskiego wojska, w ostatnim roku wojny liczył 90 tysięcy żołnierzy. Jak sprawna bojowo była to formacja, świadczy właśnie kampania bolońska.
W ostatniej fazie bitwy, 20 kwietnia, Polacy przełamali obronę doborowych wojsk niemieckich – spadochronowych i pancernych – na linii rzek Gaiany i Idice. Porucznik Bohdan Tymieniecki tak zapamiętał atak polskich komandosów nad Gaianą: „Huk targnął ciszą poranka. Poszła pierwsza salwa. Przed nami o sześćset metrów wyrosła równa ściana czarnych wybuchów. [...] Podniosło się Commando. [...] Z prawej, z tyłu, podchodzi piechota. Z lewej wychodzą zza drzew czołgi czwartego pułku, idą jeden za drugim, prosto na most. [...] W górze smuga i czerwona rakieta. To Commando dawało mi znać, że przeszli rzekę”. Ten cytat dobrze oddaje tempo polskiego natarcia na Bolonię. Już następnego dnia, 21 kwietnia, kilka minut po godzinie szóstej rano, żołnierze 3 Brygady Strzelców Karpackich zatknęli nad miastem biało-czerwony sztandar. Jakież było zdziwienie Amerykanów z 5 Armii, którzy pojawili się w Bolonii dwie godziny później. W porównaniu z Polakami mieli do miasta bliżej o 30 kilometrów!
W kampanii bolońskiej 2 Korpus przetrzebił znacznie elitarne formacje niemieckie – 26 Dywizję Pancerną, 4 Dywizję Strzelców Spadochronowych i starych znajomych spod Monte Cassino z 1 Dywizji Strzelców Spadochronowych. To przyczyniło się do decyzji niemieckiego dowództwa o rychłej kapitulacji jego wojsk we Włoszech.
Bibliografia:
Witold Biegański, Ankona, Warszawa 1986
Kresowa walczy w Italii, praca zbiorowa, Rzym 1945
Bohdan Tymieniecki, Na imię jej było Lily, Warszawa 1997
autor zdjęć: rys. Piotr Korczyński
komentarze