W Libanie kształtujemy nie tylko dobry wizerunek niebieskich hełmów ONZ, ale przede wszystkim Wojska Polskiego. Chcemy, żeby mieszkańcy tego regionu byli pozytywnie nastawieni do naszych działań – mówi ppłk Daniel Kowalewski. Z dowódcą PKW UNIFIL rozmawiamy o wyzwaniach czekających polskich żołnierzy, którzy wkrótce ruszają do Libanu.
Jaka jest charakterystyka misji i jakim wyzwaniom będą musieli sprostać żołnierze trzeciej zmiany PKW UNIFIL w Libanie?
Ppłk Daniel Kowalewski, oficer 10 Wrocławskiego Pułku Dowodzenia: Jest to misja pokojowa realizowana pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wszystkie nasze działania określone są przez rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ numer 1701 oraz 2485. W praktyce oznacza to, że naszym głównym zadaniem będzie monitorowanie zawieszenia broni pomiędzy Libanem a Izraelem, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. niebieskiej linii rozdzielającej te dwa państwa. Podczas naszej zmiany będziemy kłaść szczególny nacisk na zapewnienie bezpieczeństwa w strefie odpowiedzialności oraz utrzymanie dobrych relacji z lokalną ludnością. Poprzez wspólne działania z libańskimi siłami zbrojnymi postaramy się zwiększyć ich zdolność do samodzielnego kontrolowania strefy przygranicznej w przyszłości.
Na czym dokładnie będzie polegała współpraca z libańską armią?
To przede wszystkim wspólne patrolowanie newralgicznych dróg i wybranych rejonów, organizowanie tymczasowych punktów kontroli oraz demonstrowanie obecności. Współpraca to także wymiana doświadczeń, wspólne szkolenie oraz umacnianie sprawdzonych procedur działania.
Rozumiem, że zaangażowanie polskich żołnierzy ukierunkowane jest raczej na obserwację działań niż prowadzenie wspólnych operacji?
Tym między innymi różni się misja w Libanie od misji w Iraku czy Afganistanie, gdzie działamy ramię w ramię z sojusznikami. Podczas naszej misji będziemy oceniać zagrożenie i reagować w jego początkowej fazie. Kolejne kroki zmierzające do neutralizacji napięcia podejmować będą siły libańskie.
Jakim jeszcze wyzwaniom będą musieli sprostać pana żołnierze?
Kolejny, bardzo ważny dla nas obszar działań, to zapewnienie bezpiecznego środowiska dla ludności, szczególnie kobiet i dzieci. W rejonie odpowiedzialności postaramy się zrealizować kilka programów rozwojowych mających na celu poprawę jakości życia, lepszego zrozumienia problemów zmieniającego się świata. Takie działanie to także kształtowanie wizerunku żołnierzy ONZ i Wojska Polskiego. Chcemy, żeby mieszkańcy tego regionu byli pozytywnie nastawieni do naszych działań.
Jaka to będzie pomoc?
Jeżeli sytuacja związana z COVID-19 się poprawi to postaramy się wyposażyć wybrane szkoły w sprzęt komputerowy i multimedialny. W wybranej miejscowości zorganizujemy oświetlenie ulic, w innej system gospodarowania śmieciami.
Wspomniał pan o doświadczeniach pierwszej oraz drugiej zmiany PKW UNIFIL w Libanie. Czy przez ten czas misja ewoluowała?
Nasze zadania są ściśle określone mandatem ONZ i w tym zakresie nie możemy wprowadzać zmian. Natomiast bierzemy pod uwagę doświadczenia naszych poprzedników już w okresie przygotowania i na bieżąco uwzględniamy je w stosowanych procedurach.
Możemy podać przykład takich zmian?
Jednym z naszych zadań jest patrolowanie stref odpowiedzialności. Na początku patrole te były prowadzone przede wszystkim przez polskich żołnierzy. Z czasem okazało się, że zwiększenie udziału sił libańskich daje pozytywne efekty i chcemy ten kierunek rozwijać. Nawet krótki spacer ulicami miasta, obecność na bazarze, rozmowa z ludźmi, wspólny śmiech i okazywanie braterstwa wzmacnia naszą obecność tak samo jak działania operacyjne.
W Libanie polscy żołnierze służą wspólnie z żołnierzami irlandzkimi oraz węgierskimi. Jak przebiega współpraca?
Na początek warto zauważyć, że trzecia zmiana będzie pierwszą, w której wspólnie z żołnierzami węgierskimi będziemy realizować zadania mandatowe w ramach kompanii manewrowej. Nie ukrywam, że na początku mieliśmy trochę obaw, ponieważ jest to nowy element. Szybko okazało się jednak, że żołnierze węgierscy dobrze rozumieją tę misję, odnajdują się w naszym ugrupowaniu i bez problemów zrealizowali zaproponowany przez nas program szkolenia. Dziś mogę potwierdzić, że żołnierze węgierscy są bardzo dobrze przygotowani.
A jak wygląda współpraca z naszymi sojusznikami z Irlandii?
Nie otrzymuję żadnych negatywnych sygnałów. Dowódcą batalionu irlandzko-polskiego jest Irlandczyk i to właśnie on decyduje o wielu kwestiach. Zarówno na pierwszej, jak i drugiej zmianie współpraca ta układała się wzorowo. Co więcej, COVID-19 umocnił nasze wspólne relacje i w konsekwencji przyjęliśmy szereg zmian i procedur ułatwiających nam bieżące działanie.
Co według pana, jako dowódcy kontyngentu, będzie największym wyzwaniem dla trzeciej zmiany?
Wszyscy wiemy, że największym problemem w tej chwili jest COVID-19. Niestety, blokuje on część naszych działań i ogranicza kontakt z lokalną ludnością. Należy także brać pod uwagę, że ze względów politycznych czy gospodarczych sytuacja w rejonie niebieskiej linii zawsze może ulec zmianie. Natomiast podczas przygotowania kontyngentu przepracowaliśmy wszystkie możliwe scenariusze, które mogłyby się wydarzyć. Jesteśmy gotowi także na zadania wyższego ryzyka, ale jestem optymistą i mam nadzieję, że te umiejętności nie będą potrzebne.
autor zdjęć: st. szer. Piotr Pytel
komentarze