moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Czy Tuchaczewski był „sowieckim Bonapartym”?

Człowiek o wielkiej odwadze osobistej, a jednocześnie koniunkturalista potrafiący dla kariery zmienić szybko poglądy. Wrażliwy na muzykę klasyczną, utalentowany skrzypek i krwawy pacyfikator… Można jeszcze długo wymieniać sprzeczności, jakie tkwiły w osobowości Michaiła Nikołajewicza Tuchaczewskiego, który w 1920 roku „po trupie Polski” chciał przenieść bolszewicką rewolucję na zachód Europy.

Dla Michaiła Tuchaczewskiego przegrana wojna z Polską w 1920 roku pozornie nie była katastrofą. Ani nie zachwiała jego pozycją w wojsku, ani nie spowodowała utraty zaufania, jakie pokładał w nim przywódca bolszewików Władimir Iljicz Lenin. Wręcz przeciwnie – kariera tego dwudziestosiedmioletniego dowódcy nabrała jeszcze większego rozpędu. Spełniało się jego marzenie, które wyjawił w liście wysłanym do rodziny z frontu I wojny światowej: „Jestem przekonany, że wszystko co jest konieczne, abym osiągnął mój cel to męstwo i wiara w siebie. Powiedziałem sobie, że albo będę generałem w wieku trzydziestu lat, albo nie dożyję do tego czasu”. To samo często powtarzał swoim współtowarzyszom w niemieckiej niewoli, lecz jeszcze bardziej przesunął granicę ambitnego zamierzenia: „Zanim skończę dwadzieścia pięć lat albo zostanę generałem, albo mnie rozstrzelają”. Nie mógł wówczas przypuszczać, że pisane jest mu jedno i drugie.

Wybraniec Marsa

Przyszły marszałek Armii Czerwonej urodził się w szlacheckiej rodzinie posiadającej swój majątek w guberni smoleńskiej. Na temat korzeni jego rodu krążyły różne legendy – szukano ich w Polsce, ale i we Flandrii, twierdząc, że Tuchaczewscy wywodzili się od jednego z tamtejszych hrabiów, który wstąpił na służbę u cara. Pewne było to, że rodzice Michaiła byli rosyjskimi patriotami i oddanymi carowi poddanymi. W 1911 roku oddali syna do I Moskiewskiego Korpusu Kadetów w Lefortowie, a stąd trafił on do Aleksandryjskiej Szkoły Wojskowej w Moskwie. Po jej ukończeniu jako prymus Tuchaczewski trafił do jednej z najlepszych jednostek armii carskiej – elitarnego Siemionowskiego Pułku Gwardii. W jego szeregach w 1914 roku wyruszył na wojnę i walczył dzielnie aż do feralnego 19 lutego 1915 roku. Wówczas w czasie niemieckiego natarcia na Łomżę trafił do niewoli. Trzy razy próbował z niej bezskutecznie uciekać, więc jako „ucieczkowy recydywista” trafił do oficerskiego obozu o zaostrzonym rygorze w bawarskim Ingolstadt. Tutaj poznał między innymi francuskiego porucznika Charlesa de Gaulle’a, z którym się zaprzyjaźnił. Los miał sprawić, że w 1920 roku obaj znaleźli się po przeciwnych stronach barykady (de Gaulle walczył w szeregach Wojska Polskiego), ale wtedy Francuz był wyraźnie pod wrażeniem rosyjskiego oficera. Wspominał go jako niezwykle wytrzymałego i pewnego siebie mężczyznę z twarzą o posągowych rysach Greka. W sierpniu 1917 roku Tuchaczewski dokonał tego, co udało się tylko nielicznym – uciekł z zamku Ingolstadt i przez Szwajcarię wrócił do Rosji. Wiosną następnego roku pasja wojskowa wzięła górę w tym byłym carskim gwardziście nad wiernością dla samodzierżawia i wstąpił do Armii Czerwonej, a zaraz potem także przyjął legitymację partii bolszewickiej.

W czerwonych szeregach trzymał się jednak tej samej zasady, którą wyartykułował w cytowanym wyżej liście. Dzięki zdolnościom szybko wyróżnił się w czasie wojny domowej. Objawił już wtedy kolejną dominującą cechę swego charakteru – bezwzględność. Bez żadnych sentymentów i pardonu gromił byłych gwardyjskich towarzyszy broni. Jako dowódca 5 Armii Frontu Wschodniego odbił z rąk admirała Aleksandra Kołczaka Syberię. Następnie objął dowództwo Frontu Kaukaskiego i zatrzymał marsz armii generała Antona Denikina. Po tych triumfach nad wojskami białych, kiedy Tuchaczewski zdobywał olbrzymie obszary syberyjskich i kaukaskich guberni, wymyślił teorię „permanentnej ofensywy”. Uwierzył, że proletariacki charakter Armii Czerwonej umożliwia jej rekrutację ludności z ziem, na które wkracza i tym samym pozwala jej prowadzić ofensywę w nieskończoność. Jak celnie zauważył Norman Davies, Tuchaczewski sądził, że „Armia Czerwona może maszerować dookoła globu, aż wszyscy proletariusze świata się zjednoczą”. Z tym przekonaniem w kwietniu 1920 roku objął dowództwo Frontu Zachodniego, którym miał zdobyć Polskę.

Gorzka lekcja

Zarówno Tuchaczewski, jak i Wódz Naczelny Wojska Polskiego Józef Piłsudski przyznawali się do fascynacji Napoleonem Bonaparte. Obaj też wzorowali się w swym dowodzeniu na doświadczeniach boga wojny, jak nazywano cesarza Francuzów. Początkowo wydawało się, że to Tuchaczewski jest pojętniejszym uczniem Bonapartego. Rozwinąwszy swe wojska do natarcia i stosując taktykę oskrzydlania wycofującego się nieprzyjaciela po sześciu tygodniach ofensywy znalazł się u bram Warszawy. W sierpniu 1920 roku Tuchaczewskiemu wydawało się, że nie tylko jest spadkobiercą Napoleona, ale i spełnia się jego własna teoria „permanentnej ofensywy”. Jednak w tym momencie zapomniał o jednym z podstawowych przykazań, jakie dowódcom zostawił Bonaparte: „Nie lekceważ przeciwnika do końca”. Nie doceniwszy możliwości mobilizacyjnych i ofensywnych Wojska Polskiego, przegrał decydujące starcie, jakim była Bitwa Warszawska. Po zakończeniu wojny w jednym z artykułów komplementował nieprzyjaciela: „Polacy wykonali słuszne i śmiałe przegrupowania, ryzykowali kierunek galicyjski i ześrodkowali całość swych sił przeciwko rozstrzygającemu Frontowi Zachodniemu na czas rozstrzygającego natarcia”. W tym zdaniu jest też rzucony kamień do własnego ogrodu. Tuchaczewski z goryczą musiał pisać o „kierunku galicyjskim”, z którego nie doczekał się pomocy ze strony Frontu Południowo-Zachodniego dowodzonego przez Aleksandra Jegorowa i kontrolowanego politycznie przez Józefa Stalina. Ten drugi miał Tuchaczewskiemu nigdy nie zapomnieć publicznych oskarżeń o przyczynienie się do klęski jego wojsk w 1920 roku.

Podobnie jak Tuchaczewski chwalił mistrzowską kontrofensywę Piłsudskiego nad Wieprzem, która przekreśliła sowieckie plany przeniesienia rewolucji na Zachód, tak Marszałek z uznaniem wyrażał się o swym młodszym przeciwniku w książce „Rok 1920”, będącą zresztą polemiką z wydaną przez Tuchaczewskiego w 1923 roku broszurą „Pochód za Wisłę”. Piłsudski pisał o byłym dowódcy Frontu Zachodniego tak: „Sprawiał on na mnie wrażenie wodza, skłonnego do myślenia abstrakcyjnego, lecz obdarzonego wolą, energią i rzadko spotykaną u ludzi uporczywością w pracy według zakreślonych przez siebie metod. […] Siłami swoimi p. Tuchaczewski rozporządzał bardzo zręcznie i każdy dostrzeże łatwo cechy wodza większej miary w śmiałym i konsekwentnym rozkładzie sił”. Widać tu wyraźnie, że Marszałek dostrzegł w sowieckim dowódcy swe własne cechy i poglądy na prowadzenie działań wojennych. Zauważył przy tym celnie, że na nim, jako dowódcy, spoczywała większa odpowiedzialność, gdyż był Wodzem Naczelnym, a Tuchaczewski dowodził „większą co prawda, lecz jednak tylko częścią wojsk sowieckich, walczących ongiś z nami, gdy ja byłem naczelnym wodzem wojsk polskich. Gdy więc on, jako podwładny, nieraz z konieczności był krępowany w swoich zamierzeniach rozkazem przełożonych i wyznaczeniem mu środków dla [prowadzenia – PK] przez niego walki, ja tego skrępowania nie miałem. Z tego też powodu w dziedzinie najogólniejszych strategicznych działań z musu musiałem sięgać szerzej i obracać się w rejonach wojennej sztuki i w myślach z nią związanych w wyższym kręgu, niż to było udziałem p. Tuchaczewskiego”. To trafna uwaga, bo nawet dziś często uważa się błędnie Tuchaczewskiego za samodzielnego wodza (jak Piłsudskiego i Napoleona właśnie), w istocie bywał zależny od decyzji podejmowanych w sztabie generalnym Armii Czerwonej i na Kremlu.

Na równi pochyłej

Tuchaczewskiemu szybko zapomniano militarny blamaż pod Warszawą. Już w marcu 1921 roku wysłano go do Kronsztadu, by stłumił antybolszewicki bunt, jaki podnieśli tam marynarze. Z buntownikami rozprawił się z całą bezwzględnością. Miesiąc później to samo uczynił z rewoltą chłopską Aleksandra Antonowa na Powołżu. Przeciw powstańcom używał nie tylko broni maszynowej i artylerii, ale i gazów bojowych. Tych, którzy przeżyli masakrę, kazał zamykać wraz z rodzinami w obozach koncentracyjnych. Tuchaczewski miał wtedy stwierdzić, że najlepszym sposobem na zdławienie partyzantki jest wygazowanie lub spalenie całego lasu, co z powodzeniem uskuteczniły niektóre armie w drugiej połowie XX wieku. Do sławy zdecydowanego pacyfikatora dołączyła szybko opinia błyskotliwego, wyprzedzającego swe czasy teoretyka wojskowości. Tuchaczewskiemu przypisywano ambitne plany rozwoju broni pancernej, lotnictwa czy marynarki wojennej. Tylko jak to często bywa w wypadku celebrytów, nie wszystkie te projekty należały do niego. Jaskrawym tego przykładem jest podawanie, że Tuchaczewski był autorem sowieckiej teorii głębokiej operacji (przełamywania nieprzyjacielskich frontów zmasowanym atakiem czołgów), kiedy to koncepcję tę wymyślił i udoskonalał do swej tragicznej śmierci w 1931 roku Władimir Kiriakowicz Triandafiłłow.

Kariera Tuchaczewskiego na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych wciąż nie zwalniała. W 1931 roku został wiceprzewodniczącym Rewolucyjnej Rady Wojennej i zastępcą komisarza do spraw morskich i wojskowych oraz szefem uzbrojenia armii. W 1935 roku, w wieku 42 lat Tuchaczewskiego mianowano marszałkiem Związku Sowieckiego. Jego wielki przyjaciel, kompozytor Dymitr Szostakowicz napisał wówczas: „Wydawał się ulubieńcem losu. Miał sławę, honory, wysokie stanowisko”. Lecz miał również przez cały ten okres zapamiętałego i coraz potężniejszego wroga – Józefa Stalina, a ten nie przebaczał nigdy. Dwa lata później Tuchaczewski praktycznie w jednej chwili stracił wszystko. Aresztowany pod zarzutem szpiegostwa i zdrady Związku Sowieckiego, po szybkim i okrutnym śledztwie (protokoły przesłuchań do dziś noszą ślady jego krwi), został 11 czerwca 1937 roku rozstrzelany. Legenda głosi, że przed śmiercią miał powiedzieć do plutonu egzekucyjnego: „To nie mnie rozstrzeliwujecie, lecz Armię Czerwoną”. W istocie tak się stało, gdyż od jego stracenia rozpoczęły się czystki sowieckiego korpusu oficerskiego.

Po rehabilitacji w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, Nikita Chruszczow nazwał marszałka Tuchaczewskiego „sowieckim Bonapartym”. Tak naprawdę jednak nie dane mu było udowodnić czy nim był – na szczęście dla Polski i całej Europy, co z całą mocą trzeba podkreślić. Miał Tuchaczewski zadatki na wielkiego wodza, ale i wielkiego zbrodniarza, co pokazał w Kronsztadzie i na Powołżu.

Bibliografia:

N. Davies, „Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919–1920”, przeł. A. Pawelec, Kraków 1997
J. Piłsudski, „Rok 1920”, [w:] „Pisma zbiorowe”, tom VII, Warszawa 1937–1938
M. Tuchaczewski, „Pisma wybrane”, tom I, Warszawa 1961

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze

~sien
1596207900
Problem Tuchaczewskiego polega na tym że obstawił niewłaściwego pryncypała. Trocki był szaleńcem i w swym szaleństwie przewyższył Hitlera. Jego celem było wyniszczenie państw narodowych i zaprowadzenie jakiegoś socjalistycznego raju. To on wywołał II WŚ.
AD-8E-A4-B7

Gdy sekundy decydują o życiu
 
Basen dla Rosomaka
Nowa partia Abramsów już w Polsce
Składy wysokiego ryzyka
Pod żaglami – niepokonani z AMW
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Pracowity dyżur Typhoonów
Szef MSZ do Rosji: Nigdy więcej nie będziecie tu rządzić
Każdego dnia trzeba podtrzymywać pamięć o naszej historii
Święto zwiadowców
Wakacje? To czas na wojsko
„Przekazał narodowi dziedzictwo myśli o honor i potęgę państwa dbałej”
Podniebny Pegaz
Więcej na mieszkanie za granicą
Wiedza na trudne czasy
Tysiące dronów dla armii
DriX – towarzysz okrętu
Sojusznicy w obronie Europy, czyli „Defender ‘25”
Poznajcie Głuptaka – polskiego kamikadze
Władysław Kosiniak-Kamysz: Nasza strategia to strategia na rzecz pokoju
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Pilecki – mniej znane oblicze bohatera
Nowy prezes PGZ-etu
Wsparcie dla polskich Abramsów
Podchorążowie z AWL na podium w grach wojennych w Waszyngtonie!
Polskie Pioruny dla Belgii
Wspólna wola obrony
Historyczna umowa z Francją
Bat na wrogów i niepokornych
Biało-czerwona na Monte Cassino
Na początek: musztra i obsługa broni
Pierwsza misja Gripenów
Pod siatką o medale mistrzostw WP
Misja PKW „Olimp” doceniona
Ustawa bliżej żołnierzy
Jak daleko do końca wojny?
Zarzuty w sprawie ujawnienia fragmentów planu „Warta”
Sportowcy z „armii mistrzów” pokazali klasę
Mistrzyni olimpijska najszybsza na Bali
Obierki z błotem
Zostań cyberlegionistą! Wojsko rusza z nowym programem
Nurkowie bojowi WS wyróżnieni
Sport kształtuje mentalność
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Wojskowe widowisko w Zakopanem
Jeszcze więcej OPW w roku 2025
MON: Polska nie wyśle wojsk na Ukrainę
Na pomoc po katastrofie
Bohater odtrącony
Gdy zgasną światła
Atak na masową skalę. Terytorialsi ćwiczyli z amerykańskimi żołnierzami
Czołgi końca wojny
Polska dołącza do satelitarnej elity
AI w służbie MON-u
Gra o kapitulację
Ogień z nabrzeża
Ukwiał z Gdańska
Pegaz nad Europą
Long Range. Mamy nowych mistrzów Polski
Piorun – polska wizytówka
Narodowy Dzień Zwycięstwa z żołnierzami
Żołnierz influencer?
Tarcza Wschód. Porozumienia z Lasami i KOWR-em
Zapraszamy na „Wakacje z wojskiem”
Apache’e nadlatują
Mamy pierwszych pilotów F-35
Historyczne zwycięstwo Ukraińców w potyczce morsko-powietrznej
Pamięć o polskich bohaterach z Monte Cassino
Kontrakty dla firm produkujących na rzecz obronności
Ukraińcy i Rosjanie spotkali się pierwszy raz od 2022 roku
Międzynarodowe manewry pod polskim dowództwem
Polska 1 Dywizja Pancerna zajęła Wilhelmshaven
Koniec wojny, którego nie znamy
Medycy dla „Tarczy Wschód”
Nasi czołgiści najlepsi
Walka pod napięciem
Zawody West Point. Kadeci AWL-u z ósmą lokatą
Typhoony i Gripeny nad Bałtykiem

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO