moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Śmierć „Zapory”

Przed sądem komuniści postawili „Zaporę” ubranego w mundur Wehrmachtu. W ten sposób chcieli go zrównać z nazistami, z którymi przez lata toczył zażartą walkę. Mjr Hieronim Dekutowski skazany został na śmierć i zabity strzałem w tył głowy. Jego zwłoki wrzucono do bezimiennego dołu na warszawskiej Łączce.

Hieronim Dekutowski „Zapora” z oddziałem. Fot. IPN

„Miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra. Zerwane paznokcie. – My nigdy nie poddamy się! – krzyknął, przekazując przez współwięźniów swoje ostatnie posłanie. Według dokumentów wyrok wykonano przez rozstrzelanie (o godzinie 19). Mokotowska legenda głosi jednak, że ubowscy kaci zapakowali majora „Zaporę” do worka, worek powiesili pod sufitem i strzelali, sycąc swoją nienawiść widokiem płynącej spod sufitu niepokornej krwi”. Tak ostatnie chwile Hieronima Dekutowskiego opisywała w książce „Zaporczycy” Ewa Kurek. Legendarny żołnierz antykomunistycznego podziemia 71 lat temu został stracony w więzieniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na warszawskim Mokotowie.

– Brzmi to może banalnie, ale jego życiorysem można obdzielić scenariusze kilku sensacyjnych filmów – podkreśla dr Jerzy Kurstak, historyk z Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Hieronim Dekutowski urodził się w 1918 roku. Pochodził z wielodzietnej rodziny o tradycjach pepeesowskich. Jako młody chłopak był harcerzem. Ukończył państwowe gimnazjum w Tarnobrzegu, a po maturze zamierzał iść na studia. Jego plany zweryfikowała wojna.

Dekutowski zgłosił się do armii na ochotnika. Walczył w obronie Lwowa. Po wrześniowej klęsce, przez Jugosławię i Włochy, przedostał się do Francji, zaś po jej upadku – do Wielkiej Brytanii. Na Zachodzie początkowo służył w polskiej piechocie, wstąpił też do szkoły podchorążych, którą ukończył jako prymus. Po przydziale do 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego znalazł się wśród żołnierzy przygotowywanych do przerzutu na terytorium okupowanej Polski. – Akces do cichociemnych stał się dla Dekutowskiego prawdziwym życiowym przełomem – przyznaje dr Kurstak. Młody i niezbyt doświadczony w boju żołnierz powoli przeobrażał się w „Zaporę” – partyzanckiego dowódcę, który przez kolejne lata będzie wodził za nos zarówno Niemców, jak i polskich komunistów oraz ich sowieckich mocodawców.

W Polsce Dekutowski ponownie znalazł się w nocy z 16 na 17 września 1943 roku. W ramach operacji „Neon 1”, wraz z grupą kolegów, desantował się z alianckiego samolotu w okolicach Wyszkowa. Otrzymał przydział do partyzantki, która działała w okolicach Zamościa. Kilka miesięcy później stał już na czele największego oddziału Armii Krajowej na Lubelszczyźnie. – Wraz ze swoimi podwładnymi regularnie nękał Niemców, zadając im duże straty. Pomagał też prześladowanym Żydom – zaznacza dr Kurstak. Najbardziej znaną akcją tamtego czasu stało się uderzenie na niemiecką kolumnę pod wsią Krężnica Okrągła. 24 maja 1944 roku partyzanci „Zapory” zaatakowali 16 wypełnionych wehrmachtowcami ciężarówek. Eskortowali oni transport miliona okupacyjnych złotych. Wymiana ognia przerodziła się w kilkugodzinną bitwę, w której Niemców wspomagał samolot. Ostatecznie jednak zaporczycy wyszli z niej zwycięsko. Od ich kul zginęło 50 żołnierzy Wehrmachtu.

W sierpniu 1944 roku oddział Dekutowskiego ruszył na pomoc walczącej Warszawie, ale do stolicy nie zdołał się przedostać. Po klęsce powstania został rozwiązany. Jak się wkrótce miało okazać – nie na długo.

Meldunek na rynku

Styczeń 1945 roku. Armia Czerwona prze w głąb przedwojennego terytorium Polski. Sowieci wiedzą już, że kraj znajdzie się w ich strefie wpływów. Mają już podległe sobie polskie wojsko i rząd. W ludziach takich jak „Zapora” zaczynają widzieć wrogów. Wkrótce Dekutowski odczuje to bardzo boleśnie. A wszystko za sprawą niejakiego Abrama Taubera. – Człowiek, któremu kilka lat wcześniej jego ludzie uratowali życie, zostaje komendantem UB w Chodlu. Zaprasza na spotkanie kilku zaporczyków, po czym własnoręcznie ich morduje – wyjaśnia dr Kurstak. Dekutowski jest wstrząśnięty. Postanawia na nowo zebrać oddział i wrócić do walki. Tym razem przeciwko komunistom. Wiosną 1945 roku dokonuje kilku spektakularnych akcji. Walczy z oddziałami Armii Czerwonej, rozbija posterunki MO i UB, które szczególnie mocno dają się we znaki lokalnej ludności. 26 kwietnia jego żołnierze na krótko opanowują Janów Lubelski. Kilkanaście dni później zajmują Kazimierz Dolny. Na tamtejszym rynku Dekutowski przyjmuje od swoich podwładnych meldunek o pomyślnym zakończeniu walk w miasteczku. Dziś nieopodal tego miejsca stoi upamiętniający akcję obelisk. Podczas jego odsłonięcia dawny podwładny „Zapory”, Marian Pawełczak „Morwa” wspominał: „Dziękowali nam ludzie za to, cośmy zrobili. Posterunku przez pewien czas nie było, a kolejny był dla mieszkańców grzeczniejszy”.

Oddział „Zapory” liczył około 300 osób. – W dużej części byli to jego dawni podwładni: zaprawieni w bojach, dobrze wyszkoleni i zdyscyplinowani żołnierze. Z czasem jednak dołączali kolejni. Wobec działań, jakie podejmowali komuniści, często po prostu nie mieli wyjścia – podkreśla dr Kurstak. Dekutowski potrafił jednak trzeźwo myśleć. Wiedział, że walki nie można prowadzić w nieskończoność. – Dwukrotnie próbował przedostać się na Zachód. Raz dotarł nawet do Pragi, ale zdecydował się zawrócić, by pomóc swoim towarzyszom, którzy wpadli w ręce komunistów – zaznacza historyk. Jesienią 1947 roku Dekutowski został komendantem Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na Lubelszczyźnie. – Miał świadomość, że walka, na którą się zdecydował jest trudna, a jej rezultaty niepewne. Dlatego postanowił nie zakładać rodziny. Idąc po raz kolejny do lasu, zerwał ze swoją ówczesną narzeczoną – wyjaśnia dr Kurstak.

Dekutowski wpadł 16 września 1947. Jak wynika z wyliczeń opublikowanych przez ostrołęckie muzeum, przez trzy lata jego podwładni przeprowadzili przeszło 600 akcji przeciwko komunistom. – Wszystko to sprawiło, że „Zapora”, który już wówczas miał stopień majora, nie miał szans na ocalenie – podkreśla historyk.

„Pozostali ludźmi...”

Dekutowski wraz z najbliższymi współpracownikami był przetrzymywany najpierw w Będzinie, potem zaś w więzieniu na Mokotowie. Został poddany długotrwałemu, niezwykle brutalnemu śledztwu. W listopadzie 1948 zaporczycy stanęli przed sądem. Kpt. Zdzisław Broński, „Uskok”, który po zatrzymaniu Dekutowskiego objął dowództwo nad jego oddziałem wspominał w pamiętniku: „Z jak najwyższym uznaniem należy ocenić postawę aresztowanych. Był to bodajże jedyny z poważniejszych procesów, w którym nie udało się komunistom opluwać sądzonych przez samooskarżenie. Z tego powodu nie robili nawet rozgłosu z rozprawy. Niewątpliwie naszym bohaterom przez rok czasu nie oszczędzano prób zmierzających do zrobienia szmaty z człowieka, a jednak pozostali ludźmi!”.

Tymczasem na kolejne rozprawy podsądni byli doprowadzani w mundurach Wehrmachtu. – Ze strony komunistów był to symboliczny gest. Zamierzali zrównać zaporczyków i nazistów. Co więcej, skazani na śmierć często na miejsce egzekucji prowadzeni byli w niemieckich mundurach. Chodziło o to, by po latach uniemożliwić ewentualną identyfikację ofiar – tłumaczy historyk. Niewykluczone też, że przebranie miało utrudnić oskarżonym ewentualną ucieczkę. W takim mundurze w centrum Warszawy nie sposób przecież się ukryć...

Ostatecznie Dekutowski, podobnie jak przytłaczająca większość oskarżonych, usłyszał wyrok śmierci. Na kolejne tygodnie trafili oni do celi śmierci. – Nawet będąc w tak beznadziejnej sytuacji, podjęli próbę ucieczki – podkreśla dr Kurstak. Odpowiednio zaostrzoną łyżką wydrapali w suficie toalety dziurę na tyle dużą, że dorosły człowiek mógł się nią przedostać na poddasze budynku, a stamtąd skoczyć na biegnący poza murami chodnik. Planu nie udało się jednak sfinalizować z powodu zdrady jednego z więźniów kryminalnych, który siedział w tej samej celi.

7 marca 1949 „Zapora” i sześciu jego podkomendnych zostali zamordowani strzałami w tył głowy. Potem pod osłoną nocy trafili do dołów na warszawskiej Łączce. W 2012 roku szczątki Dekutowskiego odnaleźli specjaliści z zespołu IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka. „Zapora” spoczął w Panteonie Mauzoleum Wyklętych-Niezłomnych.

Cytat z wypowiedzi Zdzisława Brońskiego „Uskoka” pochodzi z jego pamiętników wydanych w 2004 roku przez IPN. Cytat z wypowiedzi Mariana Pawełczaka „Morwy” pochodzi z nagrania zamieszczonego na stronie www.kazimierz-dolny.pl.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: IPN, Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Bat na wrogów i niepokornych
 
Nasi czołgiści najlepsi
Polska dołącza do satelitarnej elity
Unijne pożyczki na obronność. Polska beneficjentem programu SAFE
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Nowa partia Abramsów już w Polsce
Kontrakty dla firm produkujących na rzecz obronności
Apache’e nadlatują
Piorun – polska wizytówka
Gospodarka i bezpieczeństwo przyszłością Europy
Wydatki na bezpieczeństwo to fundament
Żołnierze z dodatkiem od czerwca
Podchorążowie z AWL na podium w grach wojennych w Waszyngtonie!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Trudny los zwycięzców
Ukraińcy i Rosjanie spotkali się pierwszy raz od 2022 roku
Mamy pierwszych pilotów F-35
W drodze do Wielkiego Szlema Komandosa
Pomoc na wodzie i pod wodą
Sportowcy z „armii mistrzów” pokazali klasę
Incydent na strzelnicy
Podejrzane manewry na Bałtyku
I Forum Bezpieczeństwa i Przemysłu Obronnego
Pamiętamy o bohaterach spod Monte Cassino
Szkice strzelca spod Monte Cassino
Polska i Litwa w awangardzie NATO
Pierwsza misja Gripenów
Żołnierz influencer?
Bursztynowa Dywizja w akcji
Pod siatką o medale mistrzostw WP
Atak na masową skalę. Terytorialsi ćwiczyli z amerykańskimi żołnierzami
Ustawa bliżej żołnierzy
Typhoony i Gripeny nad Bałtykiem
Parlament pracuje nad wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Jeszcze więcej OPW w roku 2025
Szybujące bomby dla sił powietrznych
Bohater odtrącony
Pamięć o polskich bohaterach z Monte Cassino
Pracowity dyżur Typhoonów
Wojskowe widowisko w Zakopanem
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Gdy zgasną światła
Siła sojuszniczego działania
Nurkowie bojowi WS wyróżnieni
Władysław Kosiniak-Kamysz: Nasza strategia to strategia na rzecz pokoju
Mistrzyni olimpijska najszybsza na Bali
Kajakarze, pięściarze i lekkoatletka CWZS-u na podium
Wsparcie dla polskich Abramsów
Knowledge for Difficult Times
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Kolejna rozmowa Trumpa i Putina. Czy coś z niej wyniknie?
Misja PKW „Olimp” doceniona
„Flota cieni” stwarza zagrożenie
Polskie Pioruny dla Belgii
Wspólna wola obrony
MON: Polska nie wyśle wojsk na Ukrainę
Offset Wisły w praktyce
Święto zwiadowców
Osiemnaste urodziny wojsk specjalnych
Sojusznicy w obronie Europy, czyli „Defender ‘25”
Tysiące dronów dla armii
Zarzuty w sprawie ujawnienia fragmentów planu „Warta”
Biało-czerwona na Monte Cassino
„Misja Zdrowie” – profilaktyka dla weteranek
Jak daleko do końca wojny?

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO