Centra łączności, stanowiska obrony przeciwlotniczej czy radary artyleryjskie – to tylko niektóre ze strategicznych celów, jakie można razić pociskami samonaprowadzającymi się na źródła promieniowania elektromagnetycznego. Wojsko planuje wyposażyć w tego typu amunicję 155-milimetrowe armatohaubice Krab. Producenci zainteresowani kontraktem mogą się zgłaszać do MON.
155-milimetrowa armatohaubica Krab na podwoziu gąsienicowym to – oprócz 120-milimetrowych moździerzy Rak na platformie Rosomaka – najnowsza broń polskich artylerzystów. Ministerstwo Obrony Narodowej zdecydowało, że do 2025 roku wojska lądowe mają otrzymać aż 120 tych armat, sformowanych w pięć dywizjonów (każdy po 24 AHS Krab). Kontrakt na dostawę to rekordowe zamówienie dla polskiej zbrojeniówki. Polska Grupa Zbrojeniowa oraz należąca do niej Huta Stalowa Wola – producent Krabów – otrzymają za nie ponad 4 miliardy złotych. Pierwsze armatohaubice już trafiły do armii.
Wprowadzenie do służby Krabów to przełom dla artylerii, która dziś nie ma broni zdolnej razić przeciwnika oddalonego bardziej niż kilkanaście kilometrów. Tymczasem Kraby mogą na odległość około 40 kilometrów wystrzelić w ciągu minuty aż dwanaście pocisków. Jednak, aby wojsko mogło w pełni wykorzystać zdolności 155-milimetrowych armatohaubic, muszą być one wyposażone w kilka typów amunicji: klasyczną (odłamkowo-burzącą), precyzyjną (np. naprowadzaną laserem lub sygnałem z GPS) oraz specjalną.
Pociski odłamkowo-burzące polska armia już ma (produkuje je polska firma Dezamet). Nad drugim typem – amunicją precyzyjną – intensywnie pracuje konsorcjum złożone z Zakładów Metalowych Mesko S.A., WAT i CRW Telesystem-Mesko Sp. z o.o. (program nosi kryptonim „Orzeł”). Z kolei wybór pocisków specjalnych zależy od konkretnych potrzeb danego państwa. Wiele armii na świecie decyduje się na amunicję kasetową, zawierającą w sobie np. minipociski przeciwpancerne. Bardzo popularnym rodzajem amunicji specjalnej są również pociski naprowadzane na źródła fal elektromagnetycznych. Idealnie nadają się one do niszczenia nie tylko polowych centrów łączności i sztabów, lecz także stanowisk obrony przeciwlotniczej wraz z różnego typu stacjami radiolokacyjnymi, a także radarów artyleryjskich. Taką amunicję mają m.in. Amerykanie, Rosjanie i Brytyjczycy.
Teraz zamierza kupić ją również polska armia. Kilka dni temu Inspektorat Uzbrojenia MON zaprosił firmy dysponujące tego rodzaju pociskami do dialogu technicznego, czyli zaprezentowania swoich produktów w ramach fazy analityczno-koncepcyjnej poprzedzającej decyzję o ogłoszeniu przetargu (albo np. uruchomieniu pracy badawczo-rozwojowej).
– Pociski specjalne to bardzo skuteczne narzędzie na polu walki, trzeba jednak zdawać sobie sprawę z ich ograniczeń. Aby użyć tego typu amunicji, musimy dość dokładnie wiedzieć, gdzie znajdują się wrogie obiekty. To nie są pociski, które można wystrzelić gdziekolwiek i one same, mówiąc kolokwialnie, znajdą cel – wyjaśnia emerytowany generał brygady Jarosław Wierzcholski, były dowódca wojsk rakietowych i artylerii.
Przedsiębiorstwa zainteresowane zamówieniem mogą do 18 sierpnia składać wnioski do MON. Z ogłoszenia wynika, że rozmowy mają rozpocząć się jesienią tego roku, a zakończyć wczesną wiosną 2018 roku. Na razie nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszony przetarg na zakup amunicji i jak wiele pocisków chce kupić wojsko.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze