Trzecia niedziela maja od lat w jednostce wojskowej GROM jest zarezerwowana dla cichociemnych – legendarnych skoczków spadochronowych Armii Krajowej i patronów jednostki. W tym roku do Warszawy przyjechały nie tylko rodziny i przyjaciele bohaterów, lecz także jeden z nich – ostatni żyjący cichociemny, kpt. Aleksander Tarnawski.
Zjazd cichociemnych ma długą tradycję, bo jest organizowany od 60 lat. Najpierw skoczkowie spotykali się w Poznaniu, a od 19 lat w Warszawie. Wtedy też w organizację spotkań włączyła się Jednostka Wojskowa GROM. Jej żołnierze dziedziczą tradycje cichociemnych. Jeszcze kilka lat temu jednostkę odwiedzali major Alojzy Józekowski, generał Stefan Starba-Bałuk czy major Kazimierz Śliwa. Dziś tę tradycję podtrzymuje ostatni żyjący cichociemny, kapitan Aleksander „Upłaz” Tarnawski. – Spotkania z żołnierzami to dla mnie wielka przyjemność. Jesteśmy jak ulepieni z tej samej gliny – mówił „Upłaz” w wywiadzie udzielonym „Polsce Zbrojnej” w styczniu tego roku. Wczoraj po raz pierwszy towarzyszył mu Ryszard Witkowski, pilot, żołnierz AK, który w czasie wojny organizował placówkę odbioru cichociemnych w Polsce. – To dla mnie zaszczyt spotkać się tu z państwem. Nie jestem cichociemnym, tylko weteranem służby naziemnej. Skoczków przyjmowałem w specjalnie organizowanych placówkach w okupowanej Polsce. Trzeba pamiętać, że w kraju wiele osób pracowało na to, by akcje cichociemnych się powiodły – mówił Ryszard Witkowski.
W spotkaniu z bohaterami i ich rodzinami wzięli udział m.in. płk Robert Kopacki, zastępca dowódcy Komponentu Wojsk Specjalnych, płk Piotr Gąstał, były dowódca GROM-u oraz płk Sławomir Drumowicz, dowódca Jednostki Wojskowej Agat. – Dla żołnierzy GROM-u ta trzecia niedziela maja jest bardzo ważnym wydarzeniem. Przygotowujemy się do niej długo, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wiem, bo brałem udział w tych przygotowaniach jako dowódca GROM-u – mówił płk Robert Kopacki. Również sami żołnierze często powtarzają, że dla nich pamięć to nie tylko sztandary czy sala tradycji. – Zaraziliśmy się tą szczególną więzią, która połączyła cichociemnych na wiele lat. Nas także wspólnie przeprowadzane operacje łączą, zawiązujemy przyjaźnie na długie lata, jeśli nie na zawsze – mówią żołnierze jednostki specjalnej.
Współorganizatorem wydarzenia, poza Jednostką Wojskową GROM, jest Fundacja im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Podczas spotkania w Zamku Królewskim prezes fundacji Bogdan Rowiński poinformował, że wkrótce w Polsce wyląduje samolot Boeing 787 Dreamliner, który na kadłubie będzie miał znak cichociemnych – orła lecącego do ataku. Znak zaprojektował w 1941 roku grafik Marian Walentynowicz. – Samolot znajduje się obecnie w Seattle, ale spodziewamy się, że na początku czerwca wyląduje w kraju – mówi Bogdan Rowiński. W ten sposób fundacja chce przypominać o polskich bohaterach.
By uczcić pamięć cichociemnych w jednej z alei Ogrodu Saskiego przy Grobie Nieznanego Żołnierza posadzony został dąb pamięci. – Dąb symbolizuje pamięć o wszystkich cichociemnych, zarówno tych, którzy skoczyli do kraju, jak i tych, którzy przeszli przeszkolenie, ale skoku z różnych przyczyn nie wykonali – mówi mjr Tomasz Mika, rzecznik prasowy JW GROM. Wcześniej żołnierze złożyli kwiaty pod pomnikiem Cichociemnych, który znajduje się na skwerku przy Sejmie oraz zapalili znicze na grobach cichociemnych pochowanych na warszawskich Powązkach Wojskowych.
W sobotę, przed zjazdem cichociemnych i ich rodzin, na warszawskim Ursynowie odbył się Dzień Cichociemnych. Spotkanie organizowane jest od czterech lat. W tym roku mieszkańcy stolicy mogli oglądać pokazy grup rekonstrukcyjnych oraz pojazdy wojskowe, porozmawiać z żołnierzami GROM-u i Żandarmerii Wojskowej, posłuchać koncertu wojskowych muzyków. Gościem specjalnym pikniku był właśnie kpt. Aleksander Tarnawski. – Dziękuję wam wszystkim i do zobaczenia za rok. Mam nadzieję, że uda mi się być tu z wami – mówił cichociemny, który skok do Polski wykonał z 16 na 17 kwietnia 1944 roku w ramach operacji „Weller 12”.
Cichociemni byli specjalnie szkolonymi żołnierzami polskiej armii, których w czasie II wojny światowej zrzucano ze spadochronami na terytorium okupowanej Polski. Ich zadaniem była organizacja ruchu oporu i walka z okupantem. Cichociemnymi zostawali wyłącznie ochotnicy. Pierwszy lot i skoki odbyły się w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku. Do końca wojny do Polski tą drogą trafiło 316 żołnierzy. Wśród nich byli m.in. gen. bryg. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, mjr Jan Piwnik „Ponury”, Jan Nowak-Jeziorański oraz Elżbieta Zawacka „Zo” – jedyna kobieta w tej formacji.
autor zdjęć: Michał Niwicz, Adrian ADO Bachórz
komentarze