Trwające trzy dni starcia zbrojne doprowadziły do ustąpienia rządu Wincentego Witosa, prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz pozwoliły Józefowi Piłsudskiemu objąć władzę. Rozpoczęły się rządy tzw. sanacji, które przekształciły system polityczny kraju.
Marszałek Józef Piłsudski (3. z lewej) w otoczeniu oficerów na moście Poniatowskiego udaje się na spotkanie z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Widoczni od lewej: podpułkownik Kazimierz Stamirowski, porucznik Marian Żebrowski, generał Gustaw Dreszer-Orlicz, major Włodzimierz Jaroszewicz oraz porucznik Michał Galiński.
Pierwsza połowa lat dwudziestych XX wieku to dla Polski bardzo trudny okres. Kraj wprawdzie był niepodległy, udało się połączyć w jeden organizm państwowy ziemie leżące w trzech zaborach i obronić granice, jednak problemów nie ubywało. Chroniczne trudności gospodarcze, niestabilne i chaotyczne rządy oraz stan permanentnego kryzysu doprowadziły do tego, że społeczne poparcie dla zmian było ogromne.
Dla znacznej części polskiego społeczeństwa mężem opatrznościowym był Józef Piłsudski, będący od 1920 roku marszałkiem Polski. Wielu widziało w nim człowieka, który powinien przejąć rządy i doprowadzić do naprawy państwa. Tymczasem w 1923 roku marszałek odsunął się od polityki. Osiadł w swej willi w Sulejówku, gdzie zajął się działalnością pisarską i publicystyczną. Z powrotu do władzy jednak nie zrezygnował. Zamierzał jednak wrócić do niej na swoich warunkach. Z czasem wokół Piłsudskiego uformowała się grupa ludzi gotowych poprzeć go, w sytuacji, gdyby chciał przejąć władzę. W listopadzie 1925 roku do Sulejówka przybyła grupa oficerów, którzy zapewnili marszałka o swej akceptacji dla przyszłych planów, w tym także dla objęcia przez niego władzy drogą zamachu stanu.
Okazja nadarzyła się już wkrótce: był nią przeciągający się kryzys gabinetowy oraz powstanie rządu Wincentego Witosa, popieranego przez bardzo niepopularną wśród Polaków koalicję partii chadeckich i ludowców, tzw. Chjeno-Piasta. Piłsudski zamierzał wykorzystać wojsko do demonstracji siły oraz jako narzędzie nacisku na premiera i sejm. W tym celu minister spraw wojskowych, gen. Lucjan Żeligowski polecił wybranym oddziałom (m.in. 7 pułkowi ułanów z Mińska Mazowieckiego, dowodzonemu przez płk. Kazimierza Stamirowskiego) zgromadzić się na poligonie w Rembertowie, pod pozorem ćwiczeń. Dobór oddziałów był celowy: w Rembertowie zebrano oddziały wierne Piłsudskiemu. Żeligowski przekazał następnie dowództwo nad wojskiem Piłsudskiemu.
Początek walk
Na wyraźny rozkaz generała Gustawa Orlicz-Dreszera, działającego w porozumieniu z Piłsudskim, obsadzone zostały obydwa mosty na Wiśle: most Poniatowskiego oraz most Kierbedzia. Ten ostatni zajęli ludzie mjr. Jana Korkozowicza: półbatalion z 36 pułku piechoty, przybyły z garnizonu w Rembertowie, gdzie rozlokowane były jednostki wierne marszałkowi. Naprzeciwko nich, broniąc przejścia do placu Zamkowego i siedziby rządu, którym był wówczas Pałac Namiestnikowski, stanęli żołnierze 3 i 6 kompanii 30 pułku piechoty pod dowództwem mjr. Włodzimierza Kłobukowskiego. Żołnierze Kłobukowskiego początkowo mieli przewagę liczebną, prócz tego Kłobukowski miał do dyspozycji pluton karabinów maszynowych, działon artylerii konnej kpt. Szczepana Olchowicza oraz dwa samochody z II szwadronu samochodów pancernych, dowodzone przez rtm. Antoniego Szymańskiego.
Posterunek wojskowy przy wjeździe na Most Kierbedzia - widok w kierunku Pragi. Na pierwszym planie widoczni również policjanci strzegący wjazdu na most.
Informacje z toczących się w tym czasie rokowań między dwoma obozami politycznymi docierały do żołnierzy stojących przy moście Kierbedzia jedynie w postaci plotek. Do najważniejszego spotkania doszło około godziny 17.00 na moście Poniatowskiego. Piłsudski spotkał się tam z prezydentem Wojciechowskim. Marszałek miał zażądać dymisji niepopularnego Witosa, prezydent domagał się wycofania wojsk Piłsudskiego. Rozmowy spełzły jednak na niczym.
Po załamaniu się rokowań Piłsudski przejechał samochodem na most Kierbedzia. Spotkał się tam z Korkozowiczem i wydał mu dyspozycje. Druga strona też otrzymała swoje rozkazy: gen. Tadeusz Rozwadowski, pełniący wówczas rolę dowódcy obrony Warszawy oraz obrońcy legalnych władz RP, postawił ultimatum: oddział Korkozowicza powinien się wycofać, w przeciwnym wypadku oddziały wierne rządowi ruszą do ataku.
Podjęto pertraktacje. Do mjr. Korkozowicza udał się kpt. Alojzy Szyc, dowódca 6 kompanii szkolnej 30 pp. Ostrzegł żołnierzy 36 pp, że ultimatum upływa o godzinie 18.30 i że mają oddać most. Mjr Korkozowicz z kolei oświadczył, że otrzymał od samego marszałka rozkaz przejść do Warszawy i rozkaz ten ma zamiar wykonać. Z minuty na minutę sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Każda ze stron obstawała przy swoim. Jak opisuje to January Grzędziński, bliski współpracownik Piłsudskiego, „Kapitan Szyc ze starej restauracji Węglińskiego telefonicznie melduje co się dzieje dowódcy pułku w Cytadeli, płk. Izydorowi Modelskiemu, i prosi o zarządzenia. Dostaje rozkaz bezwzględnie zająć most – w razie oporu wywalczyć. Wykonując to ściśle, wobec stanowczej odmowy ze strony 36 pp, kpt. Szyc zapowiada ogień, daje komendę i sygnał trąbką: Strzelać”.
Rozkaz to rozkaz. Rozpoczęła się kanonada, do ataku ruszyły także samochody pancerne. Do walki włączyło się także działo Olchowicza, ustawione niedaleko placu Zamkowego. Tymczasem buntownicy, początkowo nieliczni, otrzymali wsparcie ze strony przybyłego z Siedlec 22 pułku piechoty, który dysponował dwoma działami. Ich atak był morderczy: wybuch unieszkodliwił działo strony rządowej, zniszczył także jeden samochód pancerny. Natarcie strony rządowej zostało powstrzymane.
Strzelanina trwała krótko, zaledwie kilkanaście minut, ale była tragiczna w skutkach. Po stronie rządowej zginął kpt. Olchowicz oraz załoga ostrzelanego samochodu pancernego wraz z dowódcą Antonim Szymańskim. Z drugiej strony poległo 11 żołnierzy, zaś 28 zostało rannych. Oddziały wierne rządowi zostały zmuszone do cofnięcia się. Dzięki temu piłsudczycy mogli zająć plac Zamkowy, zamek oraz okoliczne tereny, oraz zagrozić rządowi, komendzie miasta oraz sztabowi generalnemu, który miał siedzibę przy placu Saskim.
Sanacja
Walki między stroną rządową a piłsudczykami trwały ze zmiennym szczęściem przez kolejne dwa dni. Ostatecznie wojska Piłsudskiego zajęły Warszawę, co siłą rzeczy przechyliło szalę zwycięstwa na stronę puczystów. Sukces był całkowity: 15 maja premier Witos podał swój gabinet do dymisji, urząd złożył także prezydent Stanisław Wojciechowski. Liczba ofiar była jednak ogromna: w trakcie walk zginęło niemal 380 osób, zaś ponad 900 zostało rannych. Niemałą część ofiar stanowili cywile.
Władzę w kraju zdobył obóz skupiony wokół Józefa Piłsudskiego. Marszałek oficjalnie nie przejął jednak pełni władzy i nie rozwiązał parlamentu, lecz poprzestał na stanowisku ministra spraw wojskowych w rządzie Kazimierza Bartla. Co prawda pod koniec maja parlament wybrał Piłsudskiego na stanowisko prezydenta, jednak marszałek urzędu nie przyjął. Nieoficjalnie jednak decydował o kształcie polityki polskiej.
Konsekwencje przewrotu majowego były dla Polski rozliczne. Uruchomiony został proces tzw. sanacji, czyli uzdrowienia stosunków w kraju. Najważniejszą zmianą było jednak przeformowanie systemu politycznego Polski. W miejsce chaotycznej demokracji parlamentarno-gabinetowej stopniowo wprowadzany był system o wiele bardziej scentralizowany i efektywny. Posłużyła do tego tzw. sierpniowa nowela konstytucji marcowej, wzmacniająca rolę władzy wykonawczej, uosabianej przede wszystkim przez prezydenta RP. Otrzymał on wówczas specjalne uprawnienia w zakresie władzy ustawodawczej. Mógł ponadto rozwiązywać parlament, zyskał też uprawnienia w zakresie ogłaszania budżetu państwa. Swoistym ukoronowaniem procesu sanacji państwa było przyjęcie przez rząd konstytucji kwietniowej z 1935 roku, wprowadzającej w Polsce system prezydencki.
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe
komentarze