72 lata temu Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie. To była jedyna taka akcja Polaków w czasie II wojny. Żołnierze uratowali życie prawie tysiąca kobiet. Dziś odbyły się uroczystości upamiętniające tamto wydarzenie, po raz pierwszy wzięła w nich udział asysta honorowa Wojska Polskiego.
„Uwolnione kobiety więźniarki wybiegły z baraków na dziedziniec, aby nas przywitać. (…) Byłem dumny i zadowolony z dobrze wykonanego zadania bojowego przez moich dzielnych oficerów, podoficerów i żołnierzy, którzy i tym razem mnie nie zawiedli – wspominał po wyzwoleniu obozu koncentracyjnego w Holiszowie Antoni Szacki ps. „Bohun”, dowódca Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych.
Słowa dowódcy przypomniał podczas uroczystości w Czechach Jan Kasprzyk, szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. W liście z okazji 72. rocznicy wyzwolenia obozu napisał, że był to „jeden z najwspanialszych polskich epizodów II wojny światowej, niestety przez długie lata pokryty milczeniem”.
Gdy 5 maja 1945 roku żołnierze Brygady Świętokrzyskiej wyzwolili niemiecki obóz koncentracyjny Holleischen (filia KL Flossenbürg) w Holiszowie koło Pilzna, wolność odzyskało około tysiąca kobiet. Były wśród nich Francuzki, Żydówki, Polki, a także Czeszki, Holenderki, Belgijki, Rosjanki, Włoszki, Ukrainki, Rumunki, Jugosłowianki. Niemcy zamierzali zniszczyć obóz i zabić wszystkie więźniarki pochodzenia żydowskiego, ponieważ do Pilzna zbliżały się wojska amerykańskie. Pod baraki z zamkniętymi w środku Żydówkami obsługa z SS podłożyła materiały łatwopalne i czekała na rozkaz spalenia kobiet żywcem. Żołnierze ze Świętokrzyskiej Brygady uratowali im życie.
Po raz pierwszy z asystą honorową WP
– Co roku w Pilźnie odbywają się uroczystości upamiętniające wyzwolenie miasta i jego okolic przez wojska amerykańskie. Dopiero dwa lata temu po raz pierwszy wzięli w nich udział przedstawiciele z Polski ze Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych – mówi Karol Wołek, prezes Związku Żołnierzy NSZ. Organizacja wspólnie z Urzędem do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych przygotowała uroczystości w Holiszowie.
Do Czech przyjechała z Polski 160-osobowa delegacja weteranów NSZ, członków i sympatyków Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. W tej grupie był m.in. 88-letni weteran Brygady Świętokrzyskiej kpt. Stanisław Turski ps. „Czarnecki”. W uroczystościach wzięli także udział przedstawiciele polskich władz oraz państw, których obywatelki zostały uwolnione przez Brygadą Świętokrzyską. Obecni byli również przedstawiciele Biskupa Polowego Wojska Polskiego, Prawosławnego Biskupa Polowego Wojska Polskiego, Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz poczet sztandarowy i Kompania Honorowa WP. Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych reprezentował gen. bryg. Wojciech Lewicki. Poczty sztandarowe organizacji przemaszerowały przez Holiszów, a przed tablicą upamiętniającą wyzwolenie obozu odbył się apel poległych.
Pamiętają o żołnierzach NZS
– Odwiedziliśmy także miejscowości, w których stacjonowała Brygada Świętokrzyska. W okolicach Stankowa, Holiszowa, Vszekar, Kviczovic oraz Bernartic spotykaliśmy się z mieszkańcami, którzy wspominali, gdzie kwaterowali żołnierze NSZ – opowiada Karol Wołek. Prezes związku planuje nawiązać bliższą współpracę z czeskimi stowarzyszeniami zainteresowanymi upamiętnianiem żołnierzy NSZ.
W Pilźnie polska delegacja złożyła kwiaty przed pomnikiem 2 Dywizji Piechoty Armii USA oraz 16 Dywizji Pancernej USA. Podczas uroczystości upamiętniających wyzwolenie tego miasta przez wojska amerykańskie członkowie Związku Żołnierzy NSZ rozdali blisko 20 tys. ulotek w języku czeskim i angielskim. Informowały one o wspólnej walce żołnierzy amerykańskich i polskich z NSZ przeciw Niemcom oraz o wyzwoleniu obozu w Holiszowie. – W ten sposób docieramy do wielu osób, które o tym wydarzeniu nie wiedziały – dodaje Karol Wołek. Na murze obozu w Holiszowie ma zostać umieszczona polska tablica upamiętniająca wydarzenia z 5 maja 1945 roku.
Czeska odyseja Brygady Świętokrzyskiej
Jak to się jednak stało, że u schyłku wojny, niemal w sercu Czech znalazły się zwarte oddziały polskiej partyzantki? Dzieje Brygady Świętokrzyskiej z powodzeniem mogłyby posłużyć za kanwę scenariusza wojennego dreszczowca. Pisarka Elżbieta Cherezińska porównała nawet służących w niej żołnierzy do „bękartów wojny” Quentina Tarantino. Tyle że ta opowieść daleka jest od czarno-białych filmowych schematów.
Brygada Świętokrzyska została powołana 11 sierpnia 1944 roku. – Dowódcy NSZ planowali utworzenie trzech dużych zgrupowań bojowych. Choć działały one niezależnie od Armii Krajowej, plan miały podobny. Własnymi siłami wyzwolić jak najwięcej polskich ziem jeszcze przed zajęciem ich przez Armię Czerwoną – tłumaczy dr Rafał Sierchuła z IPN w Poznaniu. Plany te pokrzyżował wybuch powstania warszawskiego. Część żołnierzy NSZ dołączyła do walk. Jednak na Kielecczyźnie udało się stworzyć duży oddział. Początkowo liczył on nieco ponad 800 żołnierzy, a w szczytowym okresie liczba ta wzrosła do około 1400. – Brygada walczyła z Niemcami, ale także z partyzantką komunistyczną i zrzucanymi na tereny okupowanej Rzeczpospolitej sowieckimi spadochroniarzami. Dowództwo NSZ widziało w nich śmiertelne zagrożenie dla niepodległościowego podziemia oraz bytu przyszłej Polski. Jak się wkrótce miało okazać, słusznie – zaznacza historyk.
W ciągu kilku miesięcy Brygada Świętokrzyska stoczyła kilkadziesiąt bitew i potyczek. Rozbiła między innymi zgrupowanie Armii Ludowej dowodzone przez mjr. Tadeusza Grochala „Tadka Białego” i oddział NKWD „Awangarda” Wasyla Tichomina. Walczyła też z Niemcami pod Cacowem. W styczniu 1945 roku brygada znalazła się jednak w potrzasku. – Na Kielecczyznę wkroczyła Armia Czerwona. Walka jednocześnie z Sowietami i Niemcami była skazana na niepowodzenie. Rozwiązanie oddziałów i rozpuszczenie żołnierzy też nie wchodziło w grę. Zapewne szybko zostaliby oni przez komunistów wyłapani i straceni – przekonuje dr Sierchuła. „Bohun” podjął więc decyzję: „przebijamy się na Zachód”. Początkowo partyzanci próbowali realizować swój plan przy użyciu siły. Po pierwszym starciu z Niemcami zrozumieli jednak, że to się nie może udać. Postanowili więc pójść z nimi na układy...
Żydówki bronią „Bohuna”
W dotarciu do niemieckich oficerów pomógł im żołnierz używający pseudonimu „Tom”, postać niezwykle kontrowersyjna, ale też tajemnicza. – Do dziś nie znamy nawet jego prawdziwego nazwiska – mówi dr Sierchuła. „Tom” służył najpierw w AK, potem przeszedł do NSZ, wreszcie założył własną grupę, która zajmowała się wywiadem i walką z komunistami. Działał w Radomiu i okolicach, gdzie nawiązał ścisłą współpracę z Gestapo. Został za to skazany na śmierć zarówno przez podziemny sąd AK, jak i NSZ. – Teraz jednak sytuacja była wyjątkowa – brygada była zmuszona wykorzystać jego kontakty – podkreśla historyk.
15 stycznia Niemcy zgodzili się na przemarsz formacji NSZ przez terytorium Czech. Do polskich oddziałów oddelegowali nawet oficerów łącznikowych. Ostatecznie brygada dotarła na Morawy i została rozlokowana na poligonie w Rozstani. – Niemcy chcieli wykorzystać ten fakt propagandowo. Zamierzali włączyć polskich żołnierzy do europejskiej formacji walczącej z komunistami, przeszkolić i raz jeszcze przerzucić na front. Ale „Bohun” kluczył, grał na zwłokę – opowiada dr Sierchuła. Wreszcie wiosną Polacy nawiązali kontakt ze znajdującą się na terytorium Czech 3 Armią USA gen. George'a Pattona i radykalnie zmienili front.
5 maja żołnierze od strony lasu podeszli do obozu w Holiszowie. Na rozkaz dowódcy biegiem ruszyli zza drzew, sforsowali kamienny most i dostali się na jego teren. Niemcy byli kompletnie zaskoczeni. Czekając na sygnał do ostatecznej likwidacji obozu, usiedli do… obiadu. Wcześniej jednak rozkazali ustawić na głównym placu beczki z benzyną, a więźniarki zamknąć w barakach. Gdy pojawili się polscy żołnierze, zabiedzony tłum w pasiakach począł wylewać się na zewnątrz. „Radość z odzyskanej wolności była tak wielka, że trudno opisać wrażenia, jakie wtedy przeżyłem. Zapanował niesamowity hałas, powstały z mieszaniny radosnego śmiechu, głośnego płaczu, krzyków i bieganiny” – wspominał po latach płk Antoni Szacki „Bohun”, dowódca Brygady Świętokrzyskiej NSZ.
Brygada ruszyła dalej i polscy żołnierze, walcząc ramię w ramię z Amerykanami, uwolnili jeszcze 10 tys. przymusowych robotników, rozbili sztab jednego z niemieckich korpusów i wzięli do niewoli wielu wysokich rangą oficerów. – W dowód uznania gen. Patton przyznał Polakom prawo do noszenia naszywki amerykańskiej 2 Dywizji Piechoty – białej gwiazdy z głową Indianina – mówi dr Sierchuła. O Brygadzie Świętokrzyskiej z uznaniem pisał Melchior Wańkowicz, a jej żołnierze zostali docenieni przez oficera łącznikowego sztabu naczelnego wodza w Londynie. – Płk Alojzy Mazurkiewicz wizytował ją 15 maja 1945 roku. Podkreślał wówczas: „Byliście i jesteście żołnierzami polskimi, a czyny wasze przejdą do historii” – przypomina dr Sierchuła.
Ale współpraca z Niemcami, nawet w tak specyficznych warunkach, kładła się cieniem na historii brygady. – Oddziały ostatecznie nie zostały włączone do 2 Korpusu Polskiego, choć sami żołnierze NSZ, jak choćby ppłk Leonard Zub-Zdanowicz, mogli zasilać jego szeregi – podkreśla historyk. Pod naciskiem Sowietów latem 1945 roku brygada została rozbrojona, a potem rozwiązana. Część jej członków zdecydowała się na służbę w Polskich Kompaniach Wartowniczych. Kilka lat później władze PRL wystąpiły do Francji o ekstradycję mieszkającego na jej terytorium „Bohuna”. Miał stanąć przed sądem, oskarżony o kolaborację. Sąd w Tuluzie powiedział jednak: „nie”. „Bohuna” wybroniły między innymi Żydówki z obozu w Holiszowie.
autor zdjęć: www.onr.czyz.org
komentarze