Wojska obrony terytorialnej mają liczyć nawet 40 tysięcy żołnierzy. Kadrę będą stanowić żołnierze zawodowi, jednak trzonem nowego rodzaju sił zbrojnych będą cywile, w tym członkowie organizacji proobronnych. Liczymy też, że szeregi OT zasilą byli wojskowi – mówi płk dr Artur Dębczak, zastępca dyrektora Biura ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej.
W wojskach obrony terytorialnej docelowo ma służyć 35-40 tysięcy żołnierzy. Kiedy rozpocznie się nabór i jak będzie wyglądał?
Nabór właściwie już się rozpoczął. Mówię tu o studium oficerskim adresowanym zarówno do cywilów, jak i podoficerów. Egzaminy odbędą się pod koniec wakacji. Kurs będzie trwał półtora roku. Jego absolwenci – już jako podporucznicy – zajmą swoje pierwsze stanowiska dowódców plutonów w tworzonych brygadach OT. Jesteśmy też otwarci na wojskowych wszystkich korpusów. Już teraz część żołnierzy wyraziła chęć przejścia do OT. Liczymy, że służbę w nowym rodzaju sił zbrojnych podejmą również żołnierze rezerwy, którzy z różnych powodów musieli odejść z armii, a teraz chcą wrócić.
Kadra zawodowa, o której Pan mówi, ma stanowić zaledwie 10% WOT. A kiedy będą mogli się zgłaszać ochotnicy, mający stanowić główny trzon obrony terytorialnej, czyli wyszkoloną rezerwę?
Rekrutację kandydatów planujemy rozpocząć wczesną jesienią. Oferta jest skierowana zarówno do osób cywilnych, w tym członków organizacji proobronnych, jak i rezerwistów. Każdy będzie musiał spełnić kryteria, które stawiamy przed żołnierzami. Chodzi o wymagania dotyczące zdrowia, sprawności fizycznej, niekaralności czy polskiego obywatelstwa.
Czy kandydaci do służby w OT mogą liczyć na jakieś zachęty, chociażby finansowe?
Tak, pracujemy właśnie nad rozporządzeniem w tej sprawie. Zakładamy, że rezerwiści będą dostawać należność finansową składającą się z dwóch części. Pierwsza, wzorem dzisiejszych rozwiązań dla rezerwistów odbywających ćwiczenia wojskowe, będzie gratyfikacją za każdy dzień ćwiczeń. Dodam, że jest ona zależna od stopnia wojskowego. Drugą część będzie stanowił tzw. dodatek za gotowość. Szacujemy, że rezerwista w stopniu szeregowego za jedno weekendowe szkolenie w miesiącu oraz utrzymywanie gotowości otrzyma miesięcznie około 450 zł. Planujemy też finansowanie kursów i szkoleń w specjalnościach, które będą niezbędne armii oraz wypłacanie rocznych nagród finansowych dla rezerwistów OT. Chcemy również ułatwić godzenie obowiązków zawodowych czy spraw prywatnych ze służbą w OT, dlatego każdy żołnierz, który podpisze kontrakt, będzie wcześniej znał terminy szkoleń i ćwiczeń. Dzięki temu, poza sytuacjami kryzysowymi, nikt nie będzie zaskakiwany z dnia na dzień.
W jaki sposób cywile, niemający wcześniej kontaktu z wojskiem, będą uzyskiwać status żołnierza rezerwy niezbędny, by służyć wśród rezerwistów OT?
Przewidujemy dla nich szkolenie przygotowawcze, którego program obejmie przede wszystkim naukę wojskowego abecadła. W tym roku wyjątkowo kurs będzie trwał 60 dni. Po jego ukończeniu dana osoba złoży przysięgę wojskową i już jako żołnierz rezerwy wojsk OT będzie mogła podpisać kontrakt na konkretne stanowisko. Pracujemy nad rozwiązaniami umożliwiającymi w przyszłości znaczne skrócenie okresu szkolenia przygotowawczego.
W pewnych aspektach trudno nie doszukiwać się analogii do Narodowych Sił Rezerwowych. Czy, podobnie jak NSR, wojska OT staną się furtką do służby zawodowej?
Droga do służby zawodowej jest otwarta dla wszystkich. Nie sądzę jednak, by przejście z OT do armii zawodowej było możliwe od razu po ukończeniu szkolenia przygotowawczego i złożeniu przysięgi. Na pewno będzie wymagany pewien staż, chociażby przejście minimalnego, dwuletniego kontraktu. To odpowiedni czas, by się przekonać, czy dany kandydat spełnia oczekiwania, czy nadaje się do służby w armii zawodowej. Zapewniam, że przejście do służby zawodowej nie będzie odbywać się automatycznie, choć w dalszej perspektywie będzie ono możliwe. Ale na tym wojsko może tylko skorzystać, bo otrzyma żołnierza już przygotowanego do służby.
Na jak długo będzie można podpisać kontrakt na pełnienie służby w OT?
Będzie on mógł trwać od 2 do 6 lat. Sądzimy jednak, że pierwsze kontrakty będą zawierane na krótszy czas, czyli ok. 2 lata. Głównie dlatego, by przekonać się, jak przyjęte rozwiązania funkcjonują w praktyce, czy ochotnik spełnia nasze oczekiwania, czy sprawdza się na danym stanowisku i wreszcie czy on sam chce dalej służyć. Po pierwszym kontrakcie ochotnik będzie opiniowany przez dowódcę. Jeśli wypadnie dobrze, nic nie będzie stało na przeszkodzie, by podpisać kolejny kontrakt.
Jak będzie wyglądał program szkolenia w wojskach OT?
Plan ma zostać zatwierdzony jesienią, ale prace nad nim cały czas trwają. Dziś mogę powiedzieć jedynie tyle, że przyjmiemy jednolity dokument dla całych wojsk OT, ale będzie on uwzględniał specyfikę poszczególnych jednostek, uzależnioną chociażby od ich przeznaczenia czy lokalizacji. Chodzi o to, aby na przykład żołnierze służący w jednostkach na Pomorzu nie musieli realizować pewnych elementów szkoleniowych typowych jedynie dla działań w górach.
Na pewno program szkolenia musi też uwzględnić fakt, że w pododdziałach OT będą zarówno osoby, dla których będzie to dopiero pierwszy kontakt z armią, jak i członkowie organizacji proobronnych, których wiedza i umiejętności są znaczne. Sztuka polega teraz na tym, aby wszystko tak ułożyć, by poszczególne jednostki mogły być certyfikowane i zyskiwały gotowość do działania jako zwarte pododdziały.
Konsultujecie z jednostkami program szkolenia?
W przypadku szkolenia podstawowego, adresowanego do osób cywilnych, współpracujemy z Biurem do Spraw Proobronnych. Chcemy w jak największym stopniu zsynchronizować nasze szkolenie z programami organizacji, choćby po to, by nie powtarzać tych samych zagadnień. Podobnie jest z klasami mundurowymi, których uczniowie dziś jeszcze wiekowo nie spełniają warunków służby, ale być może w przyszłości będą chcieli zasilić szeregi wojsk OT. Opracowany wspólnie program i możliwość nauki pewnych elementów jeszcze podczas edukacji w szkole pozwoli skrócić okres przygotowawczy do pełnienia służby.
Jak będzie wyglądać codzienność jednostki OT?
Kadra zawodowa, stanowiąca niewielki odsetek piątego rodzaju wojsk, będzie w jednostkach na co dzień. Zadaniem tych ludzi będzie przygotowanie i szkolenie całej pozostałej części wojsk OT, czyli rezerwistów. Zakładamy, że będą oni co miesiąc uczestniczyć w weekendowych szkoleniach, a raz w roku przez kilka dni będą ćwiczyć na poligonie oraz brać udział w manewrach z żołnierzami innych rodzajów sił zbrojnych. Łącznie w ciągu roku mają się szkolić w terenie przez 30 dni. Oczywiście dowódcy-żołnierze zawodowi, zwłaszcza podczas szkolenia specjalistycznego, będą wspierani przez ekspertów i instruktorów z działających w wojsku ośrodków szkolenia. Nie będziemy działać w oderwaniu od reszty armii.
Ideą tworzonych wojsk jest też terytorialność. Co to oznacza w praktyce?
Dążymy do tego, by pododdziały były złożone z ochotników – rezerwistów z danego regionu. To pozwoli na pewno oszczędzić czas. Żołnierz nie będzie musiał jeździć do odległych ośrodków szkolenia i w sumie 60% rocznego czasu szkoleniowego spędzi w swoim powiecie. Na tym ma polegać siła wojsk OT, że żołnierz ćwiczy w terenie, który zna, nic go nie zaskoczy. Warto podkreślić, że pod pojęciem terytorialności kryje się także szeroko rozumiana współpraca z samorządami i władzami administracyjnymi.
Biuro do spraw Utworzenia Obrony Terytorialnej powstało w styczniu, jednak oficjalną działalność rozpoczęliście 1 lipca. Jakie są główne zadania Biura?
Jako organ doradczy resortu obrony w sprawach tworzenia wojsk obrony terytorialnej zajmujemy się kwestiami prawnymi i organizacyjnymi, które są z tym związane. Chodzi o sprawy dotyczące etatów w tworzonych jednostkach, ich wyposażenia, przygotowanie dokumentów normatywnych, w tym nowelizacji najważniejszego dla nas aktu prawnego – ustawy o powszechnym obowiązku obrony, która mówi o utworzeniu wojsk obrony terytorialnej jako piątego rodzaju sił zbrojnych. Cały czas trwają też prace organizacyjne, bo przygotowujemy się do przekształcenia Biura w Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej. Zgodnie z zatwierdzoną przez ministra koncepcją OT ma się to stać jesienią.
Kilkanaście dni temu na stronie internetowej resortu obrony została uruchomiona zakładka WOT. Jest tam kontakt do Biura. Zaobserwowaliście wzrost zainteresowania służbą w nowym rodzaju sił zbrojnych?
Telefony z pytaniami odbieraliśmy już znacznie wcześniej. Ale rzeczywiście teraz jest ich więcej. Pytania najczęściej dotyczą kwestii naboru. Dzwonią byli żołnierze pytając o możliwość powrotu do służby, a także sporo osób działających w organizacjach proobronnych, które chciałyby zostać żołnierzami rezerwy. Otrzymujemy też pytania od instruktorów różnych dziedzin, np. nurkowania, strzelectwa, którzy wyrażają chęć wsparcia nas w szkoleniu przyszłych żołnierzy OT.
Zamierzacie wykorzystać ich zapał?
Jesteśmy otwarci na tego typu propozycje, bo szkoda byłoby zmarnować taki potencjał. Rozmawiamy z wieloma instruktorami, którzy często mają nieszablonowe podejście do kwestii szkoleniowych i wiele ciekawych pomysłów. Dziś nie możemy oczywiście zagwarantować, że wszystkie w pełni wykorzystamy. Choćby dlatego, że musimy utrzymać pewne standardy szkoleniowe. Tu nie ma miejsca na dowolność. Mamy być rodzajem sił zbrojnych, ich integralną częścią i dlatego konieczne jest zachowanie zdolności współdziałania. Nie możemy działać w odosobnieniu. Chociaż cykl szkolenia będzie może nieco inny niż w wojskach operacyjnych, to zasada działania armii wciąż będzie taka sama. Dlatego, choć myślimy o realnym wykorzystaniu wiedzy takich ludzi, na tę chwilę nie składamy jeszcze żadnych deklaracji. Jest na to po prostu za wcześnie.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze