Do polskiego wybrzeża podeszły amerykański okręt dowodzenia „Mount Whitney”, śmigłowcowiec z Wielkiej Brytanii – HMS „Ocean”, poduszkowce i pływające transportery opancerzone. Na brzeg przerzuciły kilkuset żołnierzy piechoty morskiej z USA, Wielkiej Brytanii, Włoch i Niemiec. Morski desant na plaży w Ustce kończy ćwiczenia „Baltops-16”.
Najpierw pojawiło się pięć polskich trałowców. Sformowały szyk i wolno przesuwały się wzdłuż pustej jeszcze plaży. Ich zadanie polegało na likwidacji zagród minowych, tak by otworzyć drogę desantowi. Z tyłu, w ścielącej się ponad morzem mgle, majaczyły już potężne sylwetki okrętów, na których spocząć miał główny ciężar operacji. Do polskiego wybrzeża podeszły między innymi amerykański okręt dowodzenia USS „Mount Whitney”, brytyjski śmigłowcowiec desantowy HMS „Ocean”, niszczyciel rakietowy z Hiszpanii SPS „Nunez Mendez”.
Morski desant
Kiedy trałowce robiły kolejny zwrot, w pobliskich lasach zawyły silniki. Po chwili na plażę wjechały bojowe wozy piechoty BWP-1. Ze środka wysypali się żołnierze 7 Brygady Obrony Wybrzeża, którzy zajęli pozycje w okopach i na umocnieniach. – Dziś, tak jak przed rokiem, wcielamy się w rolę przeciwnika. Do boju wysłaliśmy ponad stu żołnierzy i 13 wozów bojowych – informuje kpt. Karolina Krzewina-Hyc, rzecznik 7 Brygady. – Dla nas to element ćwiczeń, w których akurat bierzemy udział, czyli „Anakondy”. Po niej będziemy realizować własne szkolenie. Na poligonie w Ustce pozostaniemy do końca czerwca – dodaje.
Po tym, jak żołnierze ze słupskiej brygady pojawili się na plaży, okręty zostały natychmiast zasypane gradem pocisków. Zgodnie ze scenariuszem, opór obrońców szybko jednak przełamano. Żołnierze zaczęli się wycofywać w głąb lądu. Kiedy plaża opustoszała, wyjechały na nią pływające opancerzone transportery AAV, a potem dodatkowo poduszkowiec desantowy LCAC. Jednostki przerzuciły na brzeg kilkuset żołnierzy piechoty morskiej ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Włoch i Niemiec. Wśród dymów z rac i huku wystrzałów rozpoczęli oni walkę z ustępującym nieprzyjacielem.
Rosyjska „asysta”
Lądowanie w Ustce było jedną z trzech operacji desantowych, które przeprowadzone zostały podczas tegorocznych ćwiczeń „Baltops”. Wcześniej oddziały piechoty morskiej zostały wysadzone w fińskim Hanko oraz szwedzkim Uto. – Pierwsza z tych operacji rozpoczęła się 6 czerwca, dokładnie w rocznicę lądowania wojsk alianckich w Normandii – podkreśla wiceadm. James Foggo, dowódca STRIKFORNATO, czyli Morskich Sił Uderzeniowych i Wsparcia NATO – organizatora manewrów. W tegorocznym „Baltopsie” biorą udział wojska 15 państw NATO i dwóch krajów należących do programu „Partnerstwo dla pokoju”. Na ćwiczenia wysłały one 43 okręty, ponad 60 samolotów i śmigłowców (między innymi amerykański bombowiec strategiczny dalekiego zasięgu B-52, brytyjskie śmigłowce Merlin i Chinook, a także samolot dozoru radiolokacyjnego dalekiego zasięgu AWACS), cztery tysiące marynarzy oraz około 700 żołnierzy piechoty morskiej z USA, Wielkiej Brytanii, Szwecji i Finlandii. Samo lądowanie w Ustce współgrało z manewrami „Anakonda-16”, największymi ćwiczeniami sił zbrojnych. Polskie okręty „płynnie” przeszły od jednego przedsięwzięcia do drugiego.
Jak przyznaje wiceadm. Foggo, poczynania uczestników „Baltopsa” od początku były obserwowane przez Rosję. – Od opuszczenia Estonii, gdzie odbyła się faza portowa, przez długi czas postępował za nami rosyjski okręt rozpoznawczy. Dwa dni temu Rosja zaakcentowała też swoją obecność w powietrzu – informuje wiceadmirał. Dodaje, że w pobliżu USS „Mount Whitney” pojawiła się para samolotów Su-24. Zastrzega jednak, że nie doszło do takiego incydentu, jaki w kwietniu miał miejsce z udziałem okrętu USS „Donald Cook”. Wówczas rosyjskie samoloty kilkakrotnie przeleciały nad niszczycielem w bardzo małej odległości. Prowokacja na Bałtyku została potępiona przez Biały Dom. – Tym razem rosyjska obserwacja była prowadzona bardzo profesjonalnie i bezpiecznie – podkreśla wiceadm. Foggo.
Za rok Polska gospodarzem „Baltopsu”
Podczas briefingu w Ustce wiceadm. Foggo dziękował przedstawicielom polskiej armii i wszystkim uczestnikom manewrów. – Jesteśmy po dwóch tygodniach intensywnych ćwiczeń. Dzisiejszy desant stanowi ich zwieńczenie. Przyświecało nam motto: „Jedność na Bałtyku równa się siła i bezpieczeństwo”. Jestem bardzo zadowolony z przebiegu naszych działań – zaznaczał szef STRIKFORNATO. Wtórował mu gen. broni Mirosław Różański, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. – Braliśmy udział w „Baltopsie”, zanim jeszcze nasz kraj wstąpił do NATO i nadal chcemy to robić. W przyszłym roku będziemy gospodarzem ćwiczenia. Manewry raz jeszcze pokazały, że możemy liczyć na naszych partnerów z Sojuszu, zwłaszcza na kolegów ze Stanów Zjednoczonych. Potwierdziły też znaczenie Bałtyku w systemie bezpieczeństwa – podkreślał gen. Różański. Dodał też, że manewry prowadzone są z pełną przejrzystością i Rosja nie powinna się ich obawiać.
Ćwiczenia „Baltops” organizowane są od 1972 roku. Tegoroczne kończą się w weekend, w niemieckiej Kilonii.
autor zdjęć: mjr Tomasz Mielczarek
komentarze