Posiedzenia sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych odbywają się w trybie niejawnym, dlatego posłowie pracujący w niej są zobowiązani do zachowania tajemnicy. Tymczasem wielokrotnie się zdarzało, że media donosiły ze szczegółami, o czym była mowa podczas tych posiedzeń. Dziennikarze powoływali się na anonimowych informatorów. Źródłem tych przecieków mogli być posłowie, a to rzecz absolutnie niedopuszczalna. W przypadku posiedzenia komisji poświęconej zatrzymaniu szpiegów było, niestety, podobnie – zauważa gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.
Dlaczego obcy wywiad zwerbował pracownika Departamentu Wychowania i Promocji, a więc osobę, która nie miała dostępu do informacji poufnych? Często nie jest najistotniejsze to, kto ma dostęp do jakich informacji, lecz jakie ma kontakty, kogo może poznać i o kim może zebrać dane. Z punktu widzenia warsztatu służb taki człowiek nie zdobywa tajnych wiadomości, lecz może być pośrednikiem i mieć kontakt z ludźmi mającymi dostęp do informacji istotnych dla obcych służb.
Pamiętajmy jednak, że osoby, które ubiegają się o dostęp do informacji niejawnych (wśród nich są pracownicy Ministerstwa Obrony Narodowej), są szczegółowo sprawdzane przez nasze służby. Analizuje się ich życie prywatne, prześwietla stan konta. Reguluje to ustawa o ochronie informacji niejawnych. Poświadczenie bezpieczeństwa wydaje się na 10 lat – w przypadku dostępu do informacji niejawnych o klauzuli „poufne”, 7 lat – w odniesieniu do dostępu do informacji „tajnych” i na 5 lat – w sytuacji dostępu do informacji niejawnych o klauzuli „ściśle tajne”. I przez ten czas osoba, która otrzymała poświadczenie, musi liczyć się z możliwością sprawdzania jej przez służby.
Przy okazji zatrzymania prawnika oraz pracownika MON, działających na rzecz rosyjskiego wywiadu, warto wspomnieć o dwóch sprawach, które wymagają rozwiązania. Są to kwestie związane z sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych. Od początku jej powstania przewinęło się przez nią kilkudziesięciu polityków i ekspertów, którzy – aby zasiadać w Komisji – musieli uzyskać poświadczenie bezpieczeństwa dostępu do informacji niejawnych. Są oni zobowiązani do zachowania tajemnicy, tymczasem wielokrotnie się zdarzało, że po posiedzeniu Komisji media donosiły ze szczegółami, o czym była mowa na jej posiedzeniu. Dziennikarze powoływali się na anonimowe źródło. Jednak nie ma wątpliwości, że źródłem przecieków mogli być posłowie. To rzecz absolutnie niedopuszczalna.
Przykładem może być sytuacja, do jakiej doszło po posiedzeniu Komisji, podczas której szefowie służb specjalnych mówili o szczegółach sprawy dotyczącej zatrzymania oficera zatrudnionego w MON oraz prawnika z podwójnym obywatelstwem. Zaraz po zakończeniu posiedzenia stacja TVN24 – powołując się na anonimowego członka Komisji – podała, że u zatrzymanego prawnika znaleziono listę kandydatów do zwerbowania. Wśród nich miał być jeden z posłów, który – jak określono – „ostatnio miał kłopoty w partii”, oraz osoba, która ubiegała się o podjęcie pracy w zarządzie jednej ze spółek energetycznych. I chociaż żadne nazwisko nie padło, każdy, kto choć trochę interesuje się życiem politycznym w Polsce, domyślił się, o kogo chodzi. Zachowanie posłów, którzy zaraz po wyjściu z posiedzenia przekazują innym wiedzę objętą tajemnicą, uważam za skandaliczne. Niestety, obawiam się, że informacje uzyskane w trybie niejawnym politycy będą także wykorzystywać w kampaniach wyborczych w walce z przeciwnikami politycznymi. Oczywiście, będzie się to odbywało ze szkodą i dla państwa, i dla służb.
Szefowie służb specjalnych powierzają posłom wiedzę ściśle tajną i muszą mieć pewność, że przekazują ją osobom godnym zaufania, że wiedza ta trafia do ludzi, którzy kierują się interesem państwowym a nie partyjnym. Niestety, niektórzy politycy zachowują się nieodpowiedzialnie i rozgrywają interes swojej partii. Jako szef Wojskowych Służb Informacyjnych kilkakrotnie zawiadamiałem prokuraturę o podejrzeniu naruszenia art. 265 „Kodeksu karnego” w związku z upublicznieniem informacji, które przekazywałem na posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych prowadzonym w trybie niejawnym. Za każdym razem jednak prokuratura umarzała postępowanie ze względu na niewykrycie sprawców. Zapytałem kiedyś szefów służb z innych państw, jak radzą sobie w podobnych przypadkach. Odpowiedzieli, że polityk, który ujawni informację niejawną, po prostu znika z życia publicznego. Tego rodzaju przecieków nie toleruje się po prostu. Obawiam się, że u nas będą one się zdarzać dopóty, dopóki nie zapadnie pierwszy wyrok za ujawnienie tajemnicy państwowej.
Nierozwiązany pozostaje jeszcze problem dotyczący tego, co dzieje się z politykami, którzy byli członkami Komisji ds. Służb Specjalnych i przestali być posłami. Jeśli osoby te nie mają już dostępu do informacji niejawnych, to wychodzą z kręgu zainteresowania naszych służb. Niestety, nie ma podstaw do obejmowania ich osłoną kontrwywiadowczą. A przecież te osoby mają nadal w miarę aktualną wiedzę na temat służb specjalnych i mogą stać się obiektem zainteresowania obcych służb.
komentarze