W tym roku przeszkoliliśmy ponad 2,5 tys. żołnierzy rezerwy. W następnych latach będzie ich więcej, a obecność rezerwisty w jednostce nie będzie czymś wyjątkowym – mówi płk Dariusz Tyszka, szef Oddziału Uzupełnień Mobilizacyjnych Zarządu Organizacji i Uzupełnień – P1 Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Po kilku latach wznowione zostały cykliczne szkolenia żołnierzy rezerwy. Jakie cele przyświecały tej decyzji?
Płk Dariusz Tyszka: Powrót do szkolenia rezerw wynika z potrzeb wojska – musimy mieć rezerwy osobowe, które w razie mobilizacji zasilą armię. Wojsko jednak, jak każda duża instytucja, nieustannie się zmienia. Stąd konieczność utrzymania na właściwym poziomie wyszkolenia obywateli. Po kilku latach przerwy wznowiliśmy szkolenia, by zapoznać rezerwistów z nową organizacją armii, nowymi procedurami, sprzętem i uzbrojeniem. To był także sprawdzian dla bazy mobilizacyjnej. Musimy mieć przecież pewność, że struktury terenowej administracji wojskowej oraz same jednostki wojskowe będą w razie konieczności w stanie przyjąć rezerwistów.
Jak ten pierwszy okres szkolenia rezerwy wygląda w liczbach?
Średni czas szkolenia wyniósł 5 dni. Na planowanych 2643 rezerwistów w 2013 roku udało się przeszkolić 2571 żołnierzy rezerwy. Jak widać, plan został wykonany niemal w stu procentach. Bardzo nas cieszy tak wysoki poziom stawiennictwa na szkoleniach. Były oczywiście osoby, które złożyły wnioski o zwolnienie z ćwiczeń, najczęściej z powodu sytuacji rodzinnej lub złego stanu zdrowia.
Każdy zna niemal legendarne opowieści o szkoleniach rezerwy sprzed lat. Czy w tym roku były problemy z dyscypliną żołnierzy?
Po frekwencji, to drugi powód do zadowolenia. Rezerwiści, którzy stawiali się w jednostkach, wiedzieli, w jakim celu odbywają ćwiczenia wojskowe, a ich postawa pokazała, że żołnierz rezerwy niczym nie ustępuje żołnierzowi zawodowemu w podejściu do realizacji stawianych zadań. Opowieści o „rozrywkowych” szkoleniach rezerwy to mit, który nigdy nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, w jaki sposób zostało przeprowadzone tegoroczne szkolenie. W uznaniu dla postawy naszych rodaków, którzy odpowiedzieli na wezwanie wojska i wzięli w nim udział, gen. broni Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego WP, skierował do wszystkich przeszkolonych rezerwistów list z podziękowaniami.
Przed wznowieniem szkoleń wiele osób obawiało się, że tych kilka dni, jakie przyjdzie im spędzić w jednostce, to będzie czas stracony. Niby dostaną powołania, teoretycznie będzie jakiś program, ale koniec końców będą traktowani przez wojsko zawodowe jak piąte koło u wozu.
Staraliśmy się, by tych kilka dni było wypełnione różnorodnymi zajęciami, konkretnymi zadaniami. W zależności od potrzeb i możliwości rezerwiści szkolili się razem z żołnierzami zawodowymi, brali także udział w ćwiczeniach poligonowych. Obecność rezerwistów w jednostkach nie może być czymś wyjątkowym. Choć przez kilka lat nie było takich szkoleń, to od tego roku będą one przeprowadzane już regularnie i żołnierze zawodowi muszą nauczyć się pracować razem z rezerwą. Z sygnałów z jednostek wynika, że nie był to problem i współpraca obu grup żołnierzy układała się poprawnie.
Czy zebrane doświadczenia zaowocują zmianami w organizacji i przeprowadzeniu szkolenia rezerwy w najbliższych latach?
Diametralnych zmian nie będzie. Będą one jednak prowadzone w większym zakresie, bo dwukrotnie zwiększy się limit osób, które możemy przeszkolić. Gdybyśmy powoływali rezerwistów na pięciodniowe ćwiczenia, to w ciągu 2014 roku udałoby się nam przeszkolić około 9500 żołnierzy. Wysokość tego limitu będzie się z roku na rok zwiększała, aż do 2017 roku. Wówczas będziemy mogli powołać na 10-dniowe szkolenie 27 tys. żołnierzy rezerwy. Z naszych analiz wynika, że przy obecnej liczebności Wojska Polskiego taka pula będzie wartością optymalną, by utrzymać odpowiednią rotację rezerwistów i poziom ich wyszkolenia.
autor zdjęć: ppłk Sławomir Ratyński
komentarze