W wodzie osiąga prędkość 50 węzłów, jest naszpikowana elektroniką i materiałami wybuchowymi, w dodatku sama potrafi szukać celu – oto MU-90, jedna z najnowocześniejszych torped świata. Lotnicy Marynarki Wojennej przeprowadzili skomplikowaną operację zrzutu jej ćwiczebnej wersji ze śmigłowca.
Takie treningi odbywają się niezwykle rzadko. W środę z bazy w Gdyni wzbił się w powietrze śmigłowiec pokładowy SH-2G z podwieszoną torpedą MU-90. Zadanie załogi polegało na osiągnięciu pozycji, na której miał się znajdować okręt podwodny. Potem zaprogramowana torpeda została zrzucona do wody. – Taką operację można przeprowadzić, kiedy śmigłowiec jest w zawisie, ale też, gdy porusza się lotem prostoliniowym z prędkością do 90 węzłów – tłumaczy kpt. mar. pil. Sebastian Bąbel, który siedział za sterami SH-2G. – My zrzuciliśmy torpedę w ruchu, z wysokości około 300 stóp. Śmigłowiec doznaje wówczas nieznacznej utraty masy. Efekt jest taki, jakby w maszynę uderzył średniej siły podmuch wiatru – opisuje.
W rejonie operacji nie było rzecz jasna okrętu podwodnego. – Jego pozycja została określona wyłącznie w naszym komputerze. To kwestie bezpieczeństwa – tłumaczy kpt. mar. pil. Bąbel. Sama torpeda nie była wyposażona w ładunek wybuchowy, co więcej już po całej operacji została odłowiona przez załogę znajdującego się w pobliżu okrętu. MU-90, nawet w wersji ćwiczebnej, jest niezwykle kosztowna. Wartość jednej torpedy idzie w miliony złotych. – Dlatego też marynarka nie może sobie pozwolić na jej utratę – podkreśla kpt. mar. pil. Bąbel i dodaje – W ćwiczeniu chodziło przede wszystkim o przetrenowanie wszystkich procedur oraz przetestowanie działania mechanizmów. I to się powiodło – zaznacza.
Uzbrajanie śmigłowca SH-2G w torpedę MU-90. Film: Marynarka Wojenna.
MU-90 to jedna z najnowocześniejszych torped świata. – Służy do zwalczania zarówno okrętów nawodnych, jak i podwodnych, które operują na głębokości do tysiąca metrów – wyjaśnia kmdr ppor. Czesław Cichy z biura prasowego Marynarki Wojennej. – Zasięg torpedy waha się od 10 do 25 kilometrów. Jest to uzależnione przede wszystkim od prędkości, z jaką się ona porusza. A ta może sięgać nawet 50 węzłów, czyli 90 kilometrów na godzinę – tłumaczy. Jak na warunki morskie, to prędkość zawrotna. – Żaden okręt nie jest w stanie nawet się do niej zbliżyć – przyznaje kpt mar. Bąbel. Co więcej, śmigłowiec przystosowany do zwalczania okrętów podwodnych jest w stanie określić położenie przeciwnika z dokładnością do 500 metrów. Jeśli wówczas zrzuci torpedę, okręt podwodny – mówiąc delikatnie – ma bardzo poważny problem. Tym bardziej, że MU-90 posiada systemy samonaprowadzające. Jest na przykład wyposażona w czujniki akustyczne reagujące na dźwięk śruby okrętowej. – Okręt podwodny może ratować się wypuszczając wabie, które imitują ten odgłos oraz manewrować. Niemałe znaczenie ma tutaj kunszt załogi. Ale, biorąc pod uwagę tylko wskaźniki prędkości, to trochę tak, jakby ferrari ścigał się z maluchem – podkreśla kpt. mar. Bąbel.
W polskiej Marynarce Wojennej torpedy MU-90 mogą być przenoszone przez śmigłowce SH-2G, Mi-14PŁ, stanowią też uzbrojenie fregat rakietowych ORP „Gen. T. Kościuszko” i ORP „Gen. K. Pułaski”. – Z tego rodzaju broni korzystają też siły morskie Włoch, Francji, Holandii, Danii, czy Niemiec – wylicza kmdr ppor. Cichy.
autor zdjęć: Grzegorz Waletko
komentarze